0:00/ 0:00

Zeskanuj, aby wesprzeć Bazylikę

spark-qr mobile
POKAŻ MNIEJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Nie masz aplikacji? Wejdź na spark.pl
ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Aplikacja dostępna dla platformy

Kazania

Kazania roratnie z drugiego tygodnia Adwentu

Kazania roratnie z drugiego tygodnia Adwentu

11 grud­nia – ks. Paweł Głowacz

Róż­ne mogą być nasze dro­gi do Pana Boga, róż­ne mogą być podej­ścia do naszej wia­ry, a z tego wyni­ka­ją­ca nasza rela­cja wła­śnie do Pana Boga. Może­my być pew­nie w tej gru­pie, któ­ra była tymi gapia­mi, przy­pad­ko­wy­mi ludź­mi, któ­rzy zna­leź­li się w tym wła­śnie miej­scu. Oni kie­dy zoba­czy­li, uwiel­bi­li Pana Boga, ale bar­dzo się zdzi­wi­li temu, co zoba­czy­li. Może byli­by­śmy jak ci ucze­ni w Pra­wie i fary­ze­usze. Kie­dy byśmy chcie­li wyty­kać win­nych, ich lep­szą wia­rę, ich lep­sze życie ducho­we. Pew­nie i takich dzi­siaj nie bra­ku­je. Może byśmy byli jak ci, któ­rzy wła­śnie byli owy­mi męż­czy­zna­mi, któ­rzy poko­na­li wszel­kie prze­szko­dy, aby swo­je­go bli­skie­go, czy przy­ja­cie­la dopro­wa­dzić do Pana Jezu­sa. Pew­nie kie­dy byśmy byli z kimś w takiej rela­cji ­ przy­ja­ciel­skiej, komuś dobrze życzy­li, to byśmy to samo chcie­li uczy­nić. Albo wresz­cie może gdy­by­śmy byli tym czło­wie­kiem, któ­ry był spa­ra­li­żo­wa­ny i ocze­ki­wał na spo­tka­nie z Jezu­sem. Czy on wie­rzył? Tego nie wie­my. Ale być może takich miał wła­śnie przy­ja­ciół, takie sobie stwo­rzył za życia rela­cje, że oni potra­fi­li go do Pana Jezu­sa, któ­ry uzdra­wia przy­pro­wa­dzić czy przy­wieźć. Może to jest dla nas wię­cej w tym momen­cie, aby­śmy potra­fi­li w tych naszych ludz­kich rela­cjach dać uczu­cie. Aby byli tacy, któ­rzy nas popro­wa­dzą. Aby byli tacy, któ­rzy wte­dy kie­dy będzie nam trud­no, albo coś złe­go się wyda­rzy  pomogą.

A z dru­giej stro­ny czy my sami będzie­my umie­li i potra­fi­li zoba­czyć ludzi w potrze­bie. Czy będzie­my potra­fi­li im pomóc? Oto się dzi­siaj módl­my. Byśmy potra­fi­li stwo­rzyć rela­cje mię­dzy ludź­mi. Głę­bo­kie i szcze­re. Aby­śmy się nie bali wte­dy, kie­dy są prze­szko­dy pro­sić o pomoc przy­ja­ciół. Aby­śmy się sta­ra­li te rela­cje umacniać.

12 grud­nia – ks. Paweł Głowacz

To, co z tego frag­men­tu Ewan­ge­lii ude­rza chy­ba naj­bar­dziej to zaufa­nie Pana Boga. Zaufa­nie dobre­go paste­rza do czło­wie­ka, tutaj przed­sta­wio­ne na pod­sta­wie owe­go paste­rza i jego owiec. Pasterz odcho­dząc od tych 99 owiec, miał prze­ko­na­nie, a nawet zaufa­nie, że one się nie roz­pro­szą, że one w tym miej­scu, w któ­rym je zosta­wił zosta­ną. Ta owca, któ­ra zagi­nę­ła, jeśli pasterz poszedł jej szu­kać, rów­nież musia­ła znać owe­go paste­rza. Pew­nie gdy się zabłą­ka­ła, pasterz w jakiś spo­sób chciał ją odna­leźć. Może ją wołał. Ona musia­ła sły­szeć jego głos, a kie­dy go zoba­czy­ła, że już ją odna­lazł, to ta owca może nie bała się wła­śnie po to, aby ten pasterz mógł ją wziąć na ramio­na i do sta­da przyprowadzić.

Pew­nie róż­ne są kole­je nasze­go życia. Może­my być jed­ny­mi z tych 99 owiec, któ­re potra­fią sobie pora­dzić w zawi­ro­wa­niach, tru­dzie. Ale cza­sem czło­wiek może być tą jed­ną owcą, któ­ra w jakiś spo­sób się zagu­bi. W dzi­siej­szym świe­cie, pędzie tego świa­ta czy jesz­cze w innych  kole­jach nasze­go losu. Ale wte­dy waż­ne, żeby zna­leźć paste­rza. Nawet wte­dy, kie­dy wyda­je się nam, że wszyst­ko się nam pod noga­mi wali. Byśmy potra­fi­li pamię­tać głos paste­rza. Kie­dyś zapy­ta­no wło­skie­go publi­cy­stę, któ­ry się nawró­cił: jak to było, że wte­dy kie­dy jesz­cze Boga nie wyzna­wał, to mimo wszyst­ko cho­dził do kościo­ła i modlił się, co było bar­dzo dla innych widocz­ne. Póź­niej po wie­lu latach wspo­mi­nał, że wła­śnie to, że cho­dził do kościo­ła i to, że się modlił pozwo­li­ło mu się nawrócić.

Dobrze wie­my, że są takie sytu­acje w naszym życiu, że gro­zi nam upa­dek. Nie widzi­my sen­su, albo bra­ku­je nam zna­le­zie­nia spo­so­bu na wyj­ście z takiej czy innej trud­nej sytu­acji. Może wła­śnie wte­dy ten głos paste­rza, to świa­tło naszej wia­ry, któ­re cza­sem wyda­je się bar­dzo nikłe, pozwo­li nam z tego ciem­ne­go odmę­tu wyjść i pójść za dobrym paste­rzem albo jesz­cze ina­czej – dać się popro­wa­dzić. Oto się módl­my. Aby­śmy potra­fi­li mieć zaufa­nie do Pana Boga. Żeby­śmy się tego zaufa­nia nie bali nawet wte­dy,  kie­dy po ludz­ku wyda­je nam się, że jest to nie do przejścia.

13 grud­nia – ks. Łukasz Michalczewski

My jako chrze­ści­ja­nie cały czas kro­czy­my dro­gą zba­wie­nia. To zba­wie­nie trak­tu­je­my jako szczę­ście, któ­re nas cze­ka. Ale to szczę­ście nie ma się stać naszym udzia­łem tyl­ko po śmier­ci, w momen­cie spo­tka­nia osta­tecz­ne­go z Chry­stu­sem. Dzi­siej­sza Ewan­ge­lia, ale rów­nież cała Litur­gia Sło­wa – księ­ga pro­ro­ka Iza­ja­sza – mówi nam o tym, że szczę­ście jest w Chry­stu­sie, więc trwa tu i teraz. Potrze­ba tyl­ko jed­ne­go – zaufa­nia. Szczę­ście jest tu i teraz. Potrze­ba nam tyl­ko jed­ne­go – zaufa­nia. To, że czło­wiek nie zawsze ufa Bogu widzi­my w naszej codzien­no­ści. Gdy napo­ty­ka­my na róż­ne trud­no­ści, gdy napo­ty­ka­my na róż­ne­go rodza­ju infor­ma­cje, naszym pierw­szym ośrod­kiem, do któ­re­go się zwra­ca­my czę­sto jest czło­wiek, tele­wi­zor, Inter­net, a nie Bóg. A ci, co zaufa­li Panu otrzy­mu­ją siły, skrzy­dła jak do lotu. Bie­gną bez zmę­cze­nia. Ci, co zaufa­li Panu potra­fią odczy­ty­wać swo­ją codzien­ność jako szczę­śli­wą. Ci, co zaufa­li Panu potra­fią sta­wać w praw­dzie ze swo­im sumie­niem. Ci, co zaufa­li Panu potra­fią mieć oczy otwar­te na dru­gie­go czło­wie­ka. Chciej­my zatem zaufać Panu. Niech to się doko­nu­je przez naszą modli­twę. Niech to się doko­nu­je przez nasze odda­nie się Bogu w codzien­no­ści. Bo ci, co zaufa­li Panu są błogosławieni.

14 grud­nia – ks. Łukasz Michalczewski 

Na dro­gach nasze­go Adwen­to­we­go spo­tka­nia ze sło­wem, Ewan­ge­lia sta­wia św. Jana Chrzci­cie­la, któ­ry jak mówi Pismo przy­szedł, aby­śmy pozna­li praw­dę. Praw­dę, któ­ra w Ewan­ge­lii św. Jana, jak pod­kre­śla Chry­stus, ma nas wyzwo­lić. Ma nas ukie­run­ko­wać. Ma nam pomóc w ukła­da­niu swo­je­go codzien­ne­go życia. Jeśli zatem dzi­siaj Litur­gia sta­wia nam św. Jana Chrzci­cie­la, chciej­my zapy­tać się samych sie­bie, tak jak Jan Chrzci­ciel pytał na pusty­ni: jaka jest praw­da o mnie samym? Czy nie boję się praw­dy o swo­im grze­chu, o swo­jej sła­bo­ści, swo­jej trud­no­ści? Jaka jest praw­da o moich rela­cjach z dru­gim czło­wie­kiem? Z tym, któ­re­go uzna­ję za moje­go przy­ja­cie­la, moją miłość życia, a może szcze­gól­nie jaka jest moja rela­cja z tym, któ­ry jest moim nieprzyjacielem?

Adwen­to­we dro­gi nasze­go życia poprzez Sło­wo Boże kie­ru­ją nas rów­nież dzi­siaj w dru­gi punkt myśle­nia jakim jest bycie świad­kiem. Świę­ty Jan Chrzci­ciel został nazwa­ny naj­więk­szym z ludzi. Naj­więk­szym czło­wie­kiem. Dla­te­go, że stał się gło­si­cie­lem praw­dy, któ­rą moż­na poznać w Jezu­sie Chry­stu­sie. W Tym, któ­ry ma przyjść, w Tym, któ­ry jest obec­ny w każ­dej Eucha­ry­stii. My też mamy się stać jako świad­ko­wie gło­si­cie­la­mi praw­dy o Chry­stu­sie, któ­ry przy­cho­dzi do każ­de­go czło­wie­ka. Ale żeby stać się gło­si­cie­lem praw­dy, muszę poznać praw­dę o sobie.

Niech zatem dzi­siej­szy dzień będzie cza­sem reflek­sji, cza­sem spo­tka­nia z Chry­stu­sem żywym, któ­ry da mi poznać praw­dę o sobie. A jak sły­sze­li­śmy w dzi­siej­szym pierw­szym czy­ta­niu: Nie lękaj­my się! Bo gdy czło­wiek chce poznać praw­dę o sobie i popro­si o to, Bóg wska­że mu, popro­wa­dzi go i wyzbę­dzie czło­wie­ka od wszel­kich lęków. Tak aby­śmy byli świad­ka­mi praw­dy przy­cho­dzą­ce­go Pana.

15 grud­nia – ks. inf. Dariusz Raś 

Rora­ty są spo­tka­niem z Nauczy­cie­lem o poran­ku. O świ­cie boski Nauczy­ciel daje nam lek­cję, któ­rej tema­tem są dziś psot­ne dzie­ci. Zapy­tu­je nas Jezus: „Z kim mam porów­nać to poko­le­nie?” Czy nie podob­ne jest ono do psot­nych dzieci?

Psot­ne dzie­ci zawsze znaj­du­ją opo­zy­cję do pro­po­zy­cji postu, pra­cy i rado­ści kar­na­wa­łu. Psot­ne dzie­ci śpie­wa­ją kolę­dy w Adwen­cie, a cho­dzą na dys­ko­te­ki w Wiel­kim Poście. Psot­ne dzie­ci nie lubią pościć w piąt­ki, ale die­tę upra­wia­ją dla zdro­wia przez inne dni tygo­dnia. Psot­ne dzie­ci trak­tu­ją Jana Chrzci­cie­la, a nawet Jezu­sa – Mesja­sza, jak posta­ci z baj­ki, a ufa­ją gwiaz­dom, horo­sko­pom jak wła­snej rodzi­nie. Psot­ne dzie­ci śpią w dzień, ale „praw­dzi­wie” żyją i bawią się noca­mi. Psot­ne dzie­ci w cza­sie pra­cy chcą wypo­czy­wać, a w cza­sie waka­cji dosta­wać pre­mię. Iluż na co dzień ludzi zacho­wu­je się jak psot­ne dzieci?

Post Jano­wy, a tak­że codzien­na solid­na pra­ca mają głę­bo­ki sens, nie tyl­ko z tego powo­du, że ćwi­czą cha­rak­ter czło­wie­ka. Post ocze­ki­wa­nia i cier­pli­wa pra­ca mają wymiar zjed­no­cze­nia świa­ta z Jezu­sem, a tak­że ocze­ki­wa­nia na paru­zję czy­li na nie­spo­dzian­ki osta­tecz­ne­go roz­wią­za­nia na koń­cu cza­sów. Post i pra­ca w pocie czo­ła choć zale­d­wie doty­ka­ją krzy­ża i są jak­by tyl­ko jego muśnię­ciem, to jed­nak dają siłę wewnętrz­ną do rado­ści ze spo­tka­nia ze Zmar­twych­wsta­łym. Tak dzie­je się na Mszy świę­tej i roz­po­zna­wa­niu Jezu­sa w betle­jem­skim żłóbku.

Obfi­ty posi­łek i świę­to­wa­nie z samym Jezu­sem pozwa­la cel­ni­kom i grzesz­ni­kom się nawra­cać, nam w cza­sie tej Uczty Eucha­ry­stycz­nej poła­ma­nie się Jego Chle­bem, napeł­nia Jego siłą, posi­la na wiel­kie zada­nia i misje sto­ją­ce przed nami w tym dniu. Ten moment dnia pozwa­la z rado­ścią prze­mie­rzać i prze­mie­niać świat.

W opo­wie­ści życia nie wybie­raj­my dro­gi i zacho­wa­nia psot­nych dzie­ci, co są jak ple­wa, któ­rą wiatr roz­mia­ta (por. Ps 1), ale sta­waj­my się mądry­mi dzie­dzi­ca­mi, syna­mi i cór­ka­mi nasze­go Ojca z Nieba.

16 grud­nia – ks. Grze­gorz Kotala 

Było­by pięk­nie być wspo­mnia­nym przez Jezu­sa, tak jak jest wspo­mnia­ny Eliasz, tak jak mówi o Janie Chrzci­cie­lu. Było­by pięk­nie gdy­by i o mnie wspo­mniał Pan. Na kar­tach Ewan­ge­lii już się to nie uda, ale cią­gle się da, żeby miał nasze imię w pamię­ci, miał na myśli. A inte­re­su­ją Go ci, któ­rzy albo jak Eliasz czy­nią cuda, jak choć­by to, że został wzię­ty do nie­ba na ogni­stym rydwa­nie i wie­lu innych, któ­rych Elia­sza wspo­mi­na. Więc albo to, że się czy­ni cuda, albo to, że się cier­pi. Takich przede wszyst­kim Pan ma na myśli. Pan wspo­mi­na. Bo to jest rze­czy­wi­ście wybit­ne osią­gnię­cie – umieć czy­nić cuda, a jed­nak cier­pieć. Przede wszyst­kim On sam tak robił. Mógł wszyst­ko, a jed­nak cier­piał. Nie musiał nic, a jed­nak doświad­czył zła. To ma być też nasza sytu­acja, tak­że ta z Adwen­tu, ale i co dzień – umieć czy­nić cuda i umieć cier­pieć. Posta­wić się gdzieś pomię­dzy tymi dwo­ma skraj­no­ścia­mi, któ­re są w zasię­gu czło­wie­ka dzię­ki Bogu. I na tym też będzie pole­ga­ła chrze­ści­jań­ska doj­rza­łość. Żeby choć nie muszę – to zro­bię. A cho­ciaż­bym mógł – to coś inne­go opusz­czę. Takich przede wszyst­kim będzie miał na myśli Pan. Bo taki jest On sam i w tej lita­nii po Elia­szu, Janie Chrzci­cie­lu wymie­ni też nas.