Chrzest to słowo jednoznaczne i wymagające. Przypatrzmy się całej akcji. Żyjący nadzwyczaj ubogo, Jan Chrzciciel pod natchnieniem ducha Bożego odważnie wychodzi nad Jordan i czyni świadectwo ostatniego proroka. Chrzci wodą na pokutę. Tym samym rozpoczyna rekolekcje przed wielkim przyjściem Syna Bożego. Przybywają do niego tysiące ludzi. Niektórzy z ciekawości. A on oznajmia im wielką wiadomość: przychodzi Mesjasz, który zmieni oblicze ziemi. Tej ziemi. Następuje kompletna zmiana sytuacji. Jan Chrzciciel w końcu pokazuje tę zmianę dłonią: „Oto Ten, Który Jest tu”. Dodajmy, że ta historia mogłaby wydarzyć się nad Wisłą, ale stała się faktem w dolinie rzeki Jordan. Tak upodobał sobie Pan dziejów.
Kiedy Jezus przychodzi nad Jordan rozpoczyna tajemnice światła i nowego życia świata. Zaczyna odważnie nauczać jako dojrzały, 30-letni mężczyzna. Z jaką On to czyni mocą? Dokonuje znaków, wielu cudów publicznych, głosi bezkompromisowo nową drogę i opowiada ludziom na nowo historię świata. Naprawia ją. Pomaga nowożeńcom w kłopotliwej sytuacji w czasie wesela w Kanie Galilejskiej. Wybiera uczniów, późniejszych misjonarzy. Gromadzi przy sobie tłumy. Rozdziela cudownie chleb. Uzdrawia setki żydów i cudzoziemców, wskrzesza z grobu troje z nich: córkę Jaira, młodzieńca z Nain oraz swojego przyjaciela Łazarza. Odnawia przykazania zapisanego w kamieniu Dekalogu, wnosząc nowe ich interpretacje w świetle miłości. Stanowi sakramenty. Idzie odważnie przez życie aż na Golgotę, aby przypieczętować ofiarę Bożego Syna. Rysuje wszystkim wyzwolenie z grzechu jako nie tylko możliwość, ale konieczność. Zmartwychwstaje i odchodzi do Domu Ojca, gdzie przygotował nam miejsce. W Nim dostąpimy zmartwychwstania, jak ufamy. Jezus Chrystus realizuje odważny plan Ojca w Duchu Świętym. Wyzwala świat i ludzi z impasu. Dynamizuje historię.
Dlatego chrzest jest czymś więcej niż tylko przebaczeniem grzechów. Chrzest jest jak umowa zawarta z Bogiem, by nauczyć się mówić Ewangelią i prowadzić życie ucznia. Chrzest to skrzydła. Wiara od tej pory czyni cuda i zmienia smutnego zjadacza chleba w odważnego zmartwychwstaniem twórcę. Apostoł Piotr nawet przyrównuje chrzest do potopu w czasach Noego (1 P 3,18−21). Od czasów chrztu w Jordanie Syna Bożego już Bóg nie sądzi jak za dni Noego, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe. Bóg wówczas pożałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się (Por. Rdz 6, 5–6). W Nowym Testamencie chrzest symbolizuje koniec wegetacji ludzi, a początek nowego życia, w którym mniej lub bardziej udolnie planują z Bogiem. Wody chrztu wymagają tej odwagi i postępowania wg planu Jezusa Chrystusa.
Właśnie nad tym należy pracować. Skoro tak odważnie mówię „wierzę”, tak samo z zapałem realizuję porządek Boży w życiu. Inaczej zostanę tylko słabym aktorem liturgii sakramentów. Małostkowi wierzący szukający wymówek i ubezpieczający się w świecie doczesnym naśladują raczej dni Noego. W moim i twoim działaniu potrzeba oddania się wodzie chrztu. Porwania jej nurtowi. Przez resztę życia postępujmy według rozeznania woli Bożej, aby pójść dalej. Tego uczy nas ta świąteczna Eucharystia. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/