Kiedy w Słowie na dziś otrzymujemy porcję słownika rodem z demonologii, potrzeba nam zastanowić się, choćby krótko, nad światem niewidzialnym. Słowo zawiera sformułowania dotyczące świata złośliwych duchów. Zły ukrywa się w postaci węża zwodziciela niewiasty (Rdz 3), jest władcą tego świata, który został pokonany (J 12, 31–32), jest Belzebubem, duchem nieczystym, złym duchem (Mk 3). Pierwsze pytanie rodzi się natychmiast: czy demon istnieje naprawdę?
Ojciec Gabriel Amorth, egzorcysta i znawca mariologii, stwierdził kiedyś, że zbyt wielu chrześcijan nie uznaje istnienia diabła. To dla nich tylko jakiś zabobon. Jednak takie udawanie, że on nie istnieje jest pierwszym zwycięstwem złego. Inni znów widzą diabła wszędzie i o każdym czasie, poświęcając mu przesadnie dużo uwagi. Należy przywrócić tej sprawie właściwą perspektywę i proporcję. Prawda jest taka, że Bóg jest nieskończenie „piękniejszy od diabła” i znacznie bardziej atrakcyjny. A wielu ludziom Bóg wydaje się surowy, i odpychający… A to oczywiście jest wchodzeniem w diabelską grę. Jesteśmy dziećmi Boga: to jest dobra nowina, którą wszyscy chrześcijanie powinni promieniować (o. G. Amorth).
Polichromia autorstwa Jana Matejki w naszym kościele opowiada właśnie o tej proporcji: niebo jest nieskończenie piękniejsze od piekła. Znajdziemy dlatego w prezbiterium na tejże polichromii dziesiątki duchów dobrych, aniołów, ale realizm podpowiedział autorowi również istnienie kusicieli, którzy gdzieniegdzie wpatrują się w nas jak w potencjalne ofiary.
Ewangelista Marek odkrywa w swoim tekście coś więcej: oskarżenie Zbawiciela, że mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy. Taki zarzut jest sam bluźnierstwem. Doprawdy ci oskarżyciele z Ewangelii, są tak zapatrzeni w wielkość demona, że nie są w stanie uwierzyć w cuda Boga. Nie zauważyli siły Ewangelii, proporcji wielkości Boga w relacji do małości szatana, i wolą tkwić w strukturach świata, gdzie do tej pory włada władca tego świata. Nie odkryli chrześcijańskiej proporcji: Bóg nasz Ojciec jest nieskończenie piękny, jesteśmy Jego dziećmi, on nas przytula do swojego Serca.
Powracający strach przed Bogiem — strach, który nie pozwala nam czuć się kochanymi jak dziecko w Jego ręku, brak zupełnego zaufania i bycie zaledwie religijnym, a nie wierzącym — to dowód na działanie anioła ciemności. Ten strach trwa w wielu od czasu Adama i Ewy. To właśnie jest śmiertelnym kłamstwem anioła ciemności, który zdaje się mówić: „Bóg Cię zostawia samego sobie”, „Musisz sobie radzić sam”, „Bóg cię do końca nie kocha”. Ktoś, kto ulegnie takim podszeptom, wchodzi w buty bluźnierców i zaledwie religijnych uczonych w Piśmie. Wybiera bowiem swoisty dualizm życia. Zostaje na rozstajach między dobrem i złem. A może już wybrał życie „bez trzymanki”. A to źródło wszystkich pozostałych problemów. Wszak bez świadomości miłości Ojca, Ewangelia będzie tylko ciężarem, krzyżem i walką.
Duch Święty (Mk 3) nam dziś podpowiada z natchnionego tekstu i kontekstu wiary prawdę, że ktokolwiek stanie do walki ze złem licząc na li tylko własne siły — przegra. Stąd ta dzisiejsza Eucharystia, to spotkanie pod parasolem Dobrego i Świętego Boga, Który nas kocha, Który ciągle czyni mniejsze i większe cuda w naszym życiu, Który pozwala na zwyciężanie pokus, demonów i na radość z bycia kochanym przez Boga i ludzi. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/