Noc normalnie pozwala na sen, na odpoczynek, jednak dzisiejsza poświęcona była wydarzeniu opisywanemu przez wezwanie tego kościoła. Dlatego nasz sen był czujny. Czuwamy również cały ten dzień. Największym z wydarzeń jest bowiem od wczorajszej wigilii i przez ten dzień dziedzictwo Wniebowzięcia NMP. Zaśnięcie ‑Wniebowzięcie Maryi pobudza uniwersalnym przesłaniem każdego chrześcijanina i człowieka. Maryja podpowiada nam, że śmierć nie jest bowiem końcem, ale tylko odpoczynkiem, krótkim snem, po którym następuje przebudzenie do nowego życia. Inne, nawet najwybitniejsze artystyczne wydarzenia jak Festiwal Musica Divina czy Noc Cracovia Sacra odbywające się w Krakowie właśnie wczoraj i dziś są tylko dodatkiem do tej prawdy.
Chwalimy się naszym dziedzictwem. Krakowianie, nasi goście zobaczą piękno i usłyszą o najwyższych aspiracjach kultury naszego miasta. Chwalimy się również wspaniałym kościołem Mariackim z jego perłą — ołtarzem Zaśnięcia Maryi. Lecz chodzi jednak o samą teologię snu, teologię zaśnięcia. Niech nikt więc nie prześpi tej tajemnicy, lecz czuwa, kiedy uobecniają się rzeczy decydujące. Końcowy akt życia i przejście matki Jezusa do nieba jest przecież zaproszeniem dla nas do wejścia w tę tajemnicę. Na rycinach i ołtarzach opisujących wydarzenie z 14⁄15 sierpnia widoczni są aniołowie i Jezus, który jest głównym Sprawcą wydarzenia. Zdaje się mówić wyraźnie: „ponieważ Matka dała Mi ciało fizyczne, teraz Ja Jej daję życie wieczne”.
Według tradycji, podczas ostatnich dni życia Maryi ukazywał się Archanioł Gabriel. Informował Ją o przejściu, o tym, że odejdzie. Dla Matki Bożej wiadomość o śmierci — zaśnięciu, zmartwychwstaniu i wejściu do nieba była dobrą nowiną, ponieważ mogła wkrótce zobaczyć twarzą w twarz swojego Syna Jezusa. Matka Boża w ostatnich chwilach życia ziemskiego zażyczyła sobie jednak także zobaczyć uczniów Chrystusa. W tę noc nikt z apostołów więc nie spał. Zdążali na pożegnanie.
Według tradycji, apostołowie zostali uchwyceni przez moc Boga i stawili się w Jerozolimie w domu Maryi. W chwili owego spotkania Bogurodzicę otoczyła światłość oraz aniołowie. Ujrzawszy Chrystusa Matka Boża wypowiedziała Magnificat: „Uwielbia Dusza moja Pana. I rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim. Bo spojrzał na swoją pokorną służebnicę” (Łk 1,46−48). Stąd czytamy to Słowo właśnie w ten dzień. Jeszcze raz wypowiedziana słynna oracja posiadła jednak inną treść niż pierwotnie, przy odwiedzinach Elżbiety. Bo ziścił się wspaniały plan Jej życia. Można było już zasnąć na dobre. Obyśmy i my umieli tak pożegnać się z tym światem.
Według słów biskupa prawosławnego Łazarza Puhalo, o wierzącym chrześcijaninie nie mówi się, że „umiera”, tylko „udaje się na spoczynek”. Zgodnie z naszą wiarą Kościoła śmierć przecież jest tylko chwilą, po której każdy człowiek wstaje. Następuje sen, lecz zaraz następuje pobudka w nowej rzeczywistości. Tym, który nas budzi jest Chrystus. Śmierć jest dlatego początkiem: zasmakuję zupełnie nowego życia, wejdę w kolejny etap. Nic nie kończę. Czy tak myślę o swoim pożegnaniu? Tak jak Ona, Maryja zmartwychwstała, tak zmartwychwstanie każdy z nas i narodzi się dla wieczności.
Po śmierci i zmartwychwstaniu Zbawiciela, po wejściu do nieba Jego Matki, nawiązujmy do mówienia o śmierci bynajmniej nie jako karze za grzech, lecz jako bramie zbawienia. My, chrześcijanie, uczmy się mówić o śmierci jak o śnie. Naśladowanie Maryi, życie bez grzechu, to dawanie nadziei na indywidualne zbawienie każdego. Ergo: czerpmy tylko z mocy Chrystusa. Nie ze słabości świata. Na końcu czasów, po Sądzie, staniemy żywi, z duszą i ciałem, przed obliczem samego Boga. On otworzy nas na życie wieczne, na Jeruzalem Niebieskie, jak otwiera przed nami ten ołtarz Mariacki i wielką tajemnicę Eucharystii. Niech tak się stanie. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone w uroczystość odpustową — Wniebowzięcie NMP