Jezioro Galilejskie słynie z kapryśnej pogody. Apostołowie, doświadczeni rybacy, wiedzieli o tym dobrze. Kiedy jednak nadeszła wielka chmura i zerwał się wicher ich strach był wielki. W obliczu zagrożenia ze strony żywiołu i bardzo wysokiej fali myśleli tylko o swoim ocaleniu. Zbudzili więc Mistrza i Jemu opowiedzieli problem. W kryzysie zareagowali intuicyjnie. I otrzymali w darze spokój, ciszę i napomnienie o ufności.
Każdy kościół — te wielkie i te małe budowle — możemy porównać do łodzi rozkołysanej na wzburzonym morzu świata. Nasz Mistrz Jezus Chrystus towarzyszy nam w ich wnętrzu ukryty. Odkrywamy Go w słowie, w ikonie, w Eucharystii: na ołtarzu czy w tabernakulum. A nasze Eucharystie, adoracje Najświętszego Sakramentu i modlitwy we wnętrzu konsekrowanych budynków jakby „budzą-zapraszają” naszego Mistrza do naszych spraw. I robi nam się dużo spokojniej na duszy i sercu kiedy blisko nas słyszymy Jego głos: nie lękajcie się!
Jeszcze jedno zaobserwujmy: apostołowie nie są nadludźmi, herosami. Mają człowiecze lęki, ograniczenia. Moc, która ucisza burzę, ta cudowna moc nie jest z nich. Ona pochodzi od Boga, który kocha, który opiekuje się ludźmi, który daje życie, który sprawia sakramenty. Papież Franciszek w tych dniach powiedział właśnie o tym, że apostołowie i ich następcy, biskupi, ich pomocnicy, księża, diakoni nie są jakąś kastą ponad innymi, że w konsekwencji w Kościele musi panować logika przeciwna — logika „zniżania się”. „Wszyscy jesteśmy wezwani do tego, by się zniżyć, bo uczynił to Jezus, stał się sługą wszystkich” — wskazał papież. Taka logika panuje na środku jeziora Genezaret. To Jezus Sługa panuje nad sytuacją burzy. Nie władają nią ludzie-apostołowie.
Wątpiących w opatrzność Bożą, miłość Stwórcy czy aktywność Boga darującego się każdemu człowiekowi wzywa ksiądz poeta Jan Twardowski wierszem pt. „Czekanie”:
Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
O swym panu myśli
I rwie się do niego
Na dwóch łapach czeka
Pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
Oczami za nim biegnie
I tęskni ogonem
Pocałuj go w łapę
Bo uczy jak na Boga czekać
Dlatego moi drodzy w niedzielę, w ten dzień zmartwychwstania zachęcam wszystkich do podtrzymywania wiary w Chrystusa obecnego wśród nas, np. do czytania na dobranoc fragmentów z Pisma Świętego, częstej spowiedzi, jeśli to w naszym życiu możliwe, częstej Komunii świętej. Potrzeba bowiem swoją słabość, obawę i grzech pokazywać Jezusowi jak apostołowie na łodzi. Nie należy samotnie prężyć muskułów i myśleć, że samo się ułoży, że jakiś życiowy sztorm minie bez modlitwy i odwrotnie, że pełne szczęście jest możliwe bez interwencji nieba. Byłoby to karkołomne założenie. W tym kontekście dzieci po I Komunii św. starszych pytają, po czym my starsi poznajemy, że już trzeba iść do spowiedzi? Odpowiedziała celnie jedna mama, Ewa, że ona do spowiedzi chodzi wtedy, gdy przestaje się uśmiechać… Trzeba pilnować tych naszych spowiedzi u Jezusa i Komunii św. z Nim, trzeba pilnować systematycznej niedzielnej Eucharystii. Nie wolno bagatelizować znaku utraty radosnego oblicza. Nie wolno przedłużać życiowych burz. I kiedy tracimy uśmiech należy po prostu ruszać w kierunku Mistrza, czyli korzystać z Jego sakramentów. I pamiętajmy: On czeka na nas w każdej chwili. Amen.