0:00/ 0:00

Zeskanuj, aby wesprzeć Bazylikę

spark-qr mobile
POKAŻ MNIEJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Nie masz aplikacji? Wejdź na spark.pl
ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Aplikacja dostępna dla platformy

Kazania

Dotknięcie Boga

Dotknięcie Boga

Poda­nia o cudach powo­du­ją nie­rzad­ko, że ludzie szu­ka­ją nawet współ­cze­śnie uzdro­wi­cie­li i wró­żek. Tak jest od zara­nia świa­ta. Nie zawsze jed­nak roz­po­zna­ją w dzia­ła­niu Boga same­go. Myślą, że od ludz­kich mocy zale­ży świat. Stąd Moj­żesz – patriar­cha Izra­ela, tłu­ma­czy, że man­na dla Izra­eli­tów „to jest chleb, któ­ry daje wam Pan” (Wj 16). Odda­je chwa­łę Bogu. Nie chce być utoż­sa­mia­ny z mocą Bożą, a może z jaki­miś cza­ra­mi, magią, siła­mi podejrzanymi.

Podob­nie w Ewan­ge­lii dnia, kie­dy „ludzie z tłu­mu zauwa­ży­li, że na brze­gu jezio­ra nie ma Jezu­sa ani Jego uczniów, wsie­dli do łodzi, dotar­li do Kafar­naum i tam szu­ka­li Jezu­sa’’ (J 6) i chcie­li uzdro­wień, łask, zna­ków. Ich magicz­ne trak­to­wa­nie cudów kry­ty­ku­je Pan Jezus. Ludzie nie rozu­mie­li do koń­ca, że to sam Bóg jest spraw­cą nad­zwy­czaj­nych wyda­rzeń. To od Nie­go pły­nie prze­ogrom­na moc. Cud to bowiem dotknię­cie Boga samego. 

Z podob­ną histo­rią ma do czy­nie­nia patron dnia dzi­siej­sze­go — Jan Vian­ney z Ars. Ludzie nie rozu­mie­ją, że to Bóg prze­mie­nia ser­ca, ludzi i całe spo­łecz­no­ści. Że to Jego dzia­ła­nie jest naj­waż­niej­sze i uzdra­wia­ją­ce. Że Bóg jest Bogiem bli­skim. I że kapłań­stwo jest napraw­dę czymś wiel­kim, a nie magicz­nym. „Kapłan zro­zu­mie sie­bie dobrze dopie­ro w niebie”.

Jan uro­dził się w Dar­dil­ly koło Lyonu 1786 r. w rol­ni­czej rodzi­nie. Trwa­ła wte­dy krwa­wa Rewo­lu­cja Fran­cu­ska. Szko­ły były zamknię­te, nauczył się więc czy­tać i pisać dopie­ro w wie­ku 17 lat. Od służ­by woj­sko­wej św. Jana wyba­wi­ła cięż­ka cho­ro­ba. Wstą­pił do niż­sze­go semi­na­rium duchow­ne­go w 1812 r. Przy tak sła­bym przy­go­to­wa­niu nauka szła mu bar­dzo cięż­ko. Prze­ło­że­ni, litu­jąc się nad nim, radzi­li mu, by opu­ścił semi­na­rium. Dopusz­czo­no go jed­nak do świę­ceń kapłań­skich ze wzglę­du na opi­nię pro­bosz­cza. I tak, w 1815 roku, Jan otrzy­mał świę­ce­nia kapłań­skie. Miał wów­czas 29 lat. Pierw­sze trzy lata spę­dził jako wika­riusz w Ecul­ly. Potem biskup wysłał Jana jako wika­riu­sza-kape­la­na do Ars-en-Dem­bes. Mło­dy ksiądz zastał opu­sto­sza­ły kośció­łek. Obo­jęt­ność reli­gij­na była tam wiel­ka. Na Mszy świę­tej nie­dziel­nej było kil­ka osób.

Ks. Jan nie przy­pusz­czał, że przyj­dzie mu pozo­stać w Ars przez 41 lat (1818−1859). Całe godzi­ny modlił się za para­fian przed Naj­święt­szym Sakra­men­tem. Sypiał pokut­nie na gołych deskach. Kie­dy biskup spo­strzegł, że ks. Jan daje sobie radę, ery­go­wał w 1823 r. para­fię w Ars. Dobroć paste­rza i suro­wość jego życia, kaza­nia pro­ste i pły­ną­ce z ser­ca — powo­li nawra­ca­ły dotąd zanie­dba­nych i zobo­jęt­nia­łych ludzi. Ks. Jan dyżu­ro­wał dłu­gi­mi godzi­na­mi w kon­fe­sjo­na­le. Miał róż­nych peni­ten­tów: od pro­stych robot­ni­ków najem­nych po eli­tę Pary­ża. W dzie­sią­tym roku pro­bosz­czo­wa­nia do spo­wie­dzi przy­by­ło do Ars 20 000 ludzi. W ostat­nim roku życia pro­bosz­cza Jana przy kon­fe­sjo­na­le było ich ok. 80 000. Zmarł 4 sierp­nia 1859 r., prze­żyw­szy 73 lata, a Ars prze­szło do histo­rii Kościo­ła jako miej­sce pielgrzymek.

Czas let­ni to oka­zja do cier­pli­we­go podej­mo­wa­nia chrze­ści­jań­stwa na serio. Pośród szu­mu wokół nas i zamę­tu w nas praw­dzi­we są sło­wa Pana: „Ja jestem chle­bem życia. Kto do Mnie przy­cho­dzi, nie będzie łak­nął; a kto we Mnie wie­rzy, nigdy pra­gnąć nie będzie” (J 6). Cud zawsze wyda­rza się tam, gdzie zapa­da Sło­wo Boże. Nie pokła­daj­my ufno­ści w cele­bry­tach, poli­ty­kach, nawet w ksią­żę­tach samych, ale żyj­my z real­nym zaufa­niem Bogu i Jego Sło­wu. On sam będzie dzia­łał! Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/