XX wieków temu Pan Jezus opowiedział faryzeuszom zaskakującą przypowieść o Łazarzu i bogaczu. Dlaczego jednak w niedzielę czytamy ją we wszystkich kościołach świata obrządku łacińskiego? Czyżbyśmy nie różnili się od stronnictwa faryzeuszów? Czy też uprawiamy swoisty masochizm duchowy, samobiczujemy się? Nie. Przekaz przypowieści przeznaczony jest nie tylko dla osób pobożnych jak faryzeusze czy bardzo bogatych, ale jest dla nas instrukcją obsługi do spotkań z nimi. Jezus wzywa nas po prostu do opowiadania tej przypowieści milionerom.
Czym jeszcze jest ta dramatyczna przypowieść? To również okazja do wielkiej samokontroli, instrukcja życia wewnętrznego ochrzczonego, systematyczny rachunek sumienia. Jezus pyta nas po prostu czy zauważamy: Łazarzów naszego pokolenia, sąsiadów biedniejszych niż my, studentów wiążących ledwo swój budżet — z zupą w proszku, osoby zagubione na bankiecie życia tego świata czy nieprzystosowanych do tzw. „wyścigu szczurów po sukces”. Religijność, pobożność sprawdza się bowiem w kontraście spotkania z konkretnym człowiekiem potrzebującym.
Czytamy wstrząśnięci te słowa o świętości żebraka, który zdobył niebo na przekór życiowej biedzie. „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany” (Łk 16). Znalazł miejsce w Otchłani piekieł i pogrążył się w mękach. Aktywność bogacza, pełna gruboskórności, nieczułości, buty okazała się wadliwą instrukcją prowadzącą w ślepą ulicę. Dlatego obudźmy w sobie tę ewangeliczną czułość serca, która nie przechodzi obojętnie wobec puszki na chleb św. Antoniego, parafialnych dzieł miłosierdzia z napisem „Dla ubogich”, kwest dla ratowania cierpiących na rzadkie choroby dzieci czy zbiórek Caritas. Czas jest szczególnie trudny dla współczesnych „Łazarzy”, a instrukcja Jezusa jest aż nadto czytelna: bezinteresowność, wrażliwość i dzielenie się to znaki firmowe chrześcijaństwa. Eucharystia niech nam to jeszcze dopowie.
Częścią naszego dziedzictwa wiary jest sztuka sakralna. Ona jest dla nas instrukcją ewangelicznego życia. A kościół Mariacki w Krakowie z własną głębią mediosfery sakralnej jest tego świadkiem w sprawowaniu sakramentów, modlitwy. Najbardziej chyba ulotną, bezinteresowną i piękną ze sztuk jest muzyka, obecna tu i teraz, w momencie gdy „otaczają” nas jej dźwięki. Dziś, 25 września 2022, odkrywamy Mszę Es — dur na chór, solistów i organy autorstwa Franciszka Mireckiego (1791−1862), organisty i dyrygenta w tymże kościele. Za sprawą naszego zespołu Cappella Marialis, dźwięki tej dwustuletniej kompozycji znów „ożyją” i prowadzą nasze myśli do spraw niebieskich i Łazarza. Niech zatem piękno muzyki poprowadzi nas po drogach Eucharystii ku wrażliwości. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/