11 grudnia – ks. Paweł Głowacz
Różne mogą być nasze drogi do Pana Boga, różne mogą być podejścia do naszej wiary, a z tego wynikająca nasza relacja właśnie do Pana Boga. Możemy być pewnie w tej grupie, która była tymi gapiami, przypadkowymi ludźmi, którzy znaleźli się w tym właśnie miejscu. Oni kiedy zobaczyli, uwielbili Pana Boga, ale bardzo się zdziwili temu, co zobaczyli. Może bylibyśmy jak ci uczeni w Prawie i faryzeusze. Kiedy byśmy chcieli wytykać winnych, ich lepszą wiarę, ich lepsze życie duchowe. Pewnie i takich dzisiaj nie brakuje. Może byśmy byli jak ci, którzy właśnie byli owymi mężczyznami, którzy pokonali wszelkie przeszkody, aby swojego bliskiego, czy przyjaciela doprowadzić do Pana Jezusa. Pewnie kiedy byśmy byli z kimś w takiej relacji – przyjacielskiej, komuś dobrze życzyli, to byśmy to samo chcieli uczynić. Albo wreszcie może gdybyśmy byli tym człowiekiem, który był sparaliżowany i oczekiwał na spotkanie z Jezusem. Czy on wierzył? Tego nie wiemy. Ale być może takich miał właśnie przyjaciół, takie sobie stworzył za życia relacje, że oni potrafili go do Pana Jezusa, który uzdrawia – przyprowadzić czy przywieźć. Może to jest dla nas więcej w tym momencie, abyśmy potrafili w tych naszych ludzkich relacjach dać uczucie. Aby byli tacy, którzy nas poprowadzą. Aby byli tacy, którzy wtedy kiedy będzie nam trudno, albo coś złego się wydarzy – pomogą.
A z drugiej strony czy my sami będziemy umieli i potrafili zobaczyć ludzi w potrzebie. Czy będziemy potrafili im pomóc? Oto się dzisiaj módlmy. Byśmy potrafili stworzyć relacje między ludźmi. Głębokie i szczere. Abyśmy się nie bali wtedy, kiedy są przeszkody prosić o pomoc przyjaciół. Abyśmy się starali te relacje umacniać.
12 grudnia – ks. Paweł Głowacz
To, co z tego fragmentu Ewangelii uderza chyba najbardziej to zaufanie Pana Boga. Zaufanie dobrego pasterza do człowieka, tutaj przedstawione na podstawie owego pasterza i jego owiec. Pasterz odchodząc od tych 99 owiec, miał przekonanie, a nawet zaufanie, że one się nie rozproszą, że one w tym miejscu, w którym je zostawił zostaną. Ta owca, która zaginęła, jeśli pasterz poszedł jej szukać, również musiała znać owego pasterza. Pewnie gdy się zabłąkała, pasterz w jakiś sposób chciał ją odnaleźć. Może ją wołał. Ona musiała słyszeć jego głos, a kiedy go zobaczyła, że już ją odnalazł, to ta owca może nie bała się właśnie po to, aby ten pasterz mógł ją wziąć na ramiona i do stada przyprowadzić.
Pewnie różne są koleje naszego życia. Możemy być jednymi z tych 99 owiec, które potrafią sobie poradzić w zawirowaniach, trudzie. Ale czasem człowiek może być tą jedną owcą, która w jakiś sposób się zagubi. W dzisiejszym świecie, pędzie tego świata czy jeszcze w innych kolejach naszego losu. Ale wtedy ważne, żeby znaleźć pasterza. Nawet wtedy, kiedy wydaje się nam, że wszystko się nam pod nogami wali. Byśmy potrafili pamiętać głos pasterza. Kiedyś zapytano włoskiego publicystę, który się nawrócił: jak to było, że wtedy kiedy jeszcze Boga nie wyznawał, to mimo wszystko chodził do kościoła i modlił się, co było bardzo dla innych widoczne. Później po wielu latach wspominał, że właśnie to, że chodził do kościoła i to, że się modlił pozwoliło mu się nawrócić.
Dobrze wiemy, że są takie sytuacje w naszym życiu, że grozi nam upadek. Nie widzimy sensu, albo brakuje nam znalezienia sposobu na wyjście z takiej czy innej trudnej sytuacji. Może właśnie wtedy ten głos pasterza, to światło naszej wiary, które czasem wydaje się bardzo nikłe, pozwoli nam z tego ciemnego odmętu wyjść i pójść za dobrym pasterzem albo jeszcze inaczej – dać się poprowadzić. Oto się módlmy. Abyśmy potrafili mieć zaufanie do Pana Boga. Żebyśmy się tego zaufania nie bali nawet wtedy, kiedy po ludzku wydaje nam się, że jest to nie do przejścia.
13 grudnia – ks. Łukasz Michalczewski
My jako chrześcijanie cały czas kroczymy drogą zbawienia. To zbawienie traktujemy jako szczęście, które nas czeka. Ale to szczęście nie ma się stać naszym udziałem tylko po śmierci, w momencie spotkania ostatecznego z Chrystusem. Dzisiejsza Ewangelia, ale również cała Liturgia Słowa – księga proroka Izajasza – mówi nam o tym, że szczęście jest w Chrystusie, więc trwa tu i teraz. Potrzeba tylko jednego – zaufania. Szczęście jest tu i teraz. Potrzeba nam tylko jednego – zaufania. To, że człowiek nie zawsze ufa Bogu widzimy w naszej codzienności. Gdy napotykamy na różne trudności, gdy napotykamy na różnego rodzaju informacje, naszym pierwszym ośrodkiem, do którego się zwracamy często jest człowiek, telewizor, Internet, a nie Bóg. A ci, co zaufali Panu otrzymują siły, skrzydła jak do lotu. Biegną bez zmęczenia. Ci, co zaufali Panu potrafią odczytywać swoją codzienność jako szczęśliwą. Ci, co zaufali Panu potrafią stawać w prawdzie ze swoim sumieniem. Ci, co zaufali Panu potrafią mieć oczy otwarte na drugiego człowieka. Chciejmy zatem zaufać Panu. Niech to się dokonuje przez naszą modlitwę. Niech to się dokonuje przez nasze oddanie się Bogu w codzienności. Bo ci, co zaufali Panu są błogosławieni.
14 grudnia – ks. Łukasz Michalczewski
Na drogach naszego Adwentowego spotkania ze słowem, Ewangelia stawia św. Jana Chrzciciela, który jak mówi Pismo przyszedł, abyśmy poznali prawdę. Prawdę, która w Ewangelii św. Jana, jak podkreśla Chrystus, ma nas wyzwolić. Ma nas ukierunkować. Ma nam pomóc w układaniu swojego codziennego życia. Jeśli zatem dzisiaj Liturgia stawia nam św. Jana Chrzciciela, chciejmy zapytać się samych siebie, tak jak Jan Chrzciciel pytał na pustyni: jaka jest prawda o mnie samym? Czy nie boję się prawdy o swoim grzechu, o swojej słabości, swojej trudności? Jaka jest prawda o moich relacjach z drugim człowiekiem? Z tym, którego uznaję za mojego przyjaciela, moją miłość życia, a może szczególnie jaka jest moja relacja z tym, który jest moim nieprzyjacielem?
Adwentowe drogi naszego życia poprzez Słowo Boże kierują nas również dzisiaj w drugi punkt myślenia jakim jest bycie świadkiem. Święty Jan Chrzciciel został nazwany największym z ludzi. Największym człowiekiem. Dlatego, że stał się głosicielem prawdy, którą można poznać w Jezusie Chrystusie. W Tym, który ma przyjść, w Tym, który jest obecny w każdej Eucharystii. My też mamy się stać jako świadkowie głosicielami prawdy o Chrystusie, który przychodzi do każdego człowieka. Ale żeby stać się głosicielem prawdy, muszę poznać prawdę o sobie.
Niech zatem dzisiejszy dzień będzie czasem refleksji, czasem spotkania z Chrystusem żywym, który da mi poznać prawdę o sobie. A jak słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Nie lękajmy się! Bo gdy człowiek chce poznać prawdę o sobie i poprosi o to, Bóg wskaże mu, poprowadzi go i wyzbędzie człowieka od wszelkich lęków. Tak abyśmy byli świadkami prawdy przychodzącego Pana.
15 grudnia – ks. inf. Dariusz Raś
Roraty są spotkaniem z Nauczycielem o poranku. O świcie boski Nauczyciel daje nam lekcję, której tematem są dziś psotne dzieci. Zapytuje nas Jezus: „Z kim mam porównać to pokolenie?” Czy nie podobne jest ono do psotnych dzieci?
Psotne dzieci zawsze znajdują opozycję do propozycji postu, pracy i radości karnawału. Psotne dzieci śpiewają kolędy w Adwencie, a chodzą na dyskoteki w Wielkim Poście. Psotne dzieci nie lubią pościć w piątki, ale dietę uprawiają dla zdrowia przez inne dni tygodnia. Psotne dzieci traktują Jana Chrzciciela, a nawet Jezusa – Mesjasza, jak postaci z bajki, a ufają gwiazdom, horoskopom jak własnej rodzinie. Psotne dzieci śpią w dzień, ale „prawdziwie” żyją i bawią się nocami. Psotne dzieci w czasie pracy chcą wypoczywać, a w czasie wakacji dostawać premię. Iluż na co dzień ludzi zachowuje się jak psotne dzieci?
Post Janowy, a także codzienna solidna praca mają głęboki sens, nie tylko z tego powodu, że ćwiczą charakter człowieka. Post oczekiwania i cierpliwa praca mają wymiar zjednoczenia świata z Jezusem, a także oczekiwania na paruzję – czyli na niespodzianki ostatecznego rozwiązania na końcu czasów. Post i praca w pocie czoła choć zaledwie dotykają krzyża i są jakby tylko jego muśnięciem, to jednak dają siłę wewnętrzną do radości ze spotkania ze Zmartwychwstałym. Tak dzieje się na Mszy świętej i rozpoznawaniu Jezusa w betlejemskim żłóbku.
Obfity posiłek i świętowanie z samym Jezusem pozwala celnikom i grzesznikom się nawracać, nam w czasie tej Uczty Eucharystycznej połamanie się Jego Chlebem, napełnia Jego siłą, posila na wielkie zadania i misje stojące przed nami w tym dniu. Ten moment dnia pozwala z radością przemierzać i przemieniać świat.
W opowieści życia nie wybierajmy drogi i zachowania psotnych dzieci, co są jak plewa, którą wiatr rozmiata (por. Ps 1), ale stawajmy się mądrymi dziedzicami, synami i córkami naszego Ojca z Nieba.
16 grudnia – ks. Grzegorz Kotala
Byłoby pięknie być wspomnianym przez Jezusa, tak jak jest wspomniany Eliasz, tak jak mówi o Janie Chrzcicielu. Byłoby pięknie gdyby i o mnie wspomniał Pan. Na kartach Ewangelii już się to nie uda, ale ciągle się da, żeby miał nasze imię w pamięci, miał na myśli. A interesują Go ci, którzy albo jak Eliasz czynią cuda, jak choćby to, że został wzięty do nieba na ognistym rydwanie i wielu innych, których Eliasza wspomina. Więc albo to, że się czyni cuda, albo to, że się cierpi. Takich przede wszystkim Pan ma na myśli. Pan wspomina. Bo to jest rzeczywiście wybitne osiągnięcie – umieć czynić cuda, a jednak cierpieć. Przede wszystkim On sam tak robił. Mógł wszystko, a jednak cierpiał. Nie musiał nic, a jednak doświadczył zła. To ma być też nasza sytuacja, także ta z Adwentu, ale i co dzień – umieć czynić cuda i umieć cierpieć. Postawić się gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, które są w zasięgu człowieka dzięki Bogu. I na tym też będzie polegała chrześcijańska dojrzałość. Żeby choć nie muszę – to zrobię. A chociażbym mógł – to coś innego opuszczę. Takich przede wszystkim będzie miał na myśli Pan. Bo taki jest On sam i w tej litanii po Eliaszu, Janie Chrzcicielu wymieni też nas.