18 grudnia – ks. Paweł Głowacz
Możemy się zastanawiać jakich potrzebujemy nieraz znaków, wydarzeń czy sytuacji. Kiedy Pan Bóg do nas przemówi? Może byśmy nieraz chcieli doświadczyć czegoś spektakularnego, co by jakoś szczególnie do nas przemówiło czy w sposób szczególny zmieniło nasze życie. Dobrze wiemy, że Pan mówi w cichości serca. Pan wtedy mówi, gdy my nastawiamy się na Jego głos. Dzisiaj, w tym czasie, kiedy gonimy cały czas za wszystkim, kiedy musimy za wszystkim biegać, kiedy czas liczymy z zegarkiem w ręku to pewnie trudno znaleźć tę chwilę i wykrzesać tę przestrzeń, gdzie możemy spotkać Pana Boga. Może nieraz za bardzo koncentrujemy się tylko na tym co doczesne. I staje się to taką oprawą świąt — to też ważne, ale nie najważniejsze.
Zobaczmy, że nieraz potrzeba bardzo niewiele: wewnętrznego głosu, przekonania czy głosu sumienia, który powie nam: to zrób, a tego unikaj. Dobrze wiemy, że taki głos łatwo przegapić. Myślimy sobie, że mi się zdawało, że tak mi się tylko wydaje czy może jeszcze inaczej w tym tonie przychodzi nam myśleć. Ale dobrze wiemy, że właśnie przez nasze sumienie Pan Bóg będzie działał. Co więcej, kiedy usłyszymy głos Pana Boga, to tą reakcją będą nasze czyny. Józef nie myślał długo, tylko wziął swoją małżonkę do siebie. Decyzja była dla niego pewnie bardzo trudna, patrząc na tamte realia. Ale może właśnie i u nas tak powinno być, że kiedy usłyszymy głos Boga w naszym sumieniu, to nie kalkulujemy czy nam się opłaca, czy to będzie lepsze czy gorsze i ewentualnie ile z tego będę miał zysku. Tylko myślmy nad tym, że to jest głos Pana Boga, który chcę od razu spełnić.
Niech nam nie brakuje tej prostoty serca w tym ostatnim tygodniu Adwentu. Ale i przez całe życie. Abyśmy potrafili głos Boga przede wszystkim usłyszeć, rozważyć jeśli potrzeba, ale także, aby z tego głosu i z tej reakcji popłynęły konkretne nasze decyzje, które nas do Pana Boga przybliżają.
19 grudnia – ks. Paweł Głowacz
Można powiedzieć, że nową lekcją na podstawie usłyszanej Ewangelii jest paradoks. Jest to, że Pan Bóg posługując się paradoksem działa w naszym codziennym życiu, tak jak w tutaj przedstawionej sytuacji. Zobaczmy, że Zachariasz na pewno musiał się długo modlić o to, aby mieć potomka. Pewnie wraz ze swoją żoną zanosili do Pana Boga nieustanne modlitwy, aby Pan Bóg zdjął z nich tę hańbę, która w tamtych czasach oznaczała m.in. brak Bożego błogosławieństwa. Ale kiedy przyszło do spotkania z aniołem, kiedy anioł oznajmił mu radosną nowinę – nie uwierzył. W takim właśnie nieraz paradoksie niewiary potrafi działać Pan Bóg. Z drugiej strony, w tym głosie archanioła możemy zobaczyć nieraz te sytuacje, które są w naszym życiu. Kiedy potrafimy z Bogiem się spotkać, a w innym przypadku rozminąć z tym głosem, który czasem jest głosem naszego sumienia.
Drugim paradoksem jest ten późniejszy brak słów Zachariasza. Zobaczmy, że ten który się narodził – czyli Jan – będzie tym, który będzie głosił chrzest nawrócenia, który będzie prostował drogi człowieka, aby mógł się spotkać z Chrystusem. I może tak właśnie jest w naszym życiu, że Bóg wybiera znaki, posługuje się takimi czy innymi przypadkami, ale kiedy popatrzymy z perspektywy wiary to zobaczymy, że w tym wszystkim było ukryte działanie Pana Boga. Taki jest więc Pan Bóg. Posługuje się nieraz tym, co dla nas niewidoczne, a czasem może w nas zbudzić taki strach, lek, boimy się albo brakuje nam wiary. Ale właśnie wtedy, kiedy wydaje nam się, że coś nie jest możliwe, to staje się przestrzenią do działania Pana Boga w naszym codziennym życiu. Pewnie są takie sytuacje, które wydają nam się po ludzku nie do rozwiązania. Przychodzimy może do Mariackiego Ołtarza, do św. Tadeusza Judy czy jeszcze innych szczególnych miejsc, aby tam doświadczyć szczególnego działania Pana Boga. I wtedy może szczególnie liczymy na to, że Bóg w tej naszej niemocy nam pobłogosławi.
Oto się dzisiaj módlmy. Abyśmy potrafili być takimi ludźmi, którzy nie boją się zaufać Panu Bogu, szczególnie wtedy, kiedy wydaje nam się, że tam tego zaufania być nie powinno i sprawa jest tak trudna, że ciężko ją rozwiązać. Bądźmy odważni w tym zawołaniu wobec Pana Boga.
20 grudnia – ks. Łukasz Michalczewski
Bez wątpienia scena zwiastowania Matce Najświętszej, że zostanie matką Syna Bożego jest jedną z najpiękniejszych scen, jakie przedstawia nam Biblia. Jest to scena, która została w przeróżny sposób przeniesiona farbami na deski oraz płótna malarskie. Jest to scena, która została przez wieki opowiedziana i wytłumaczona na różne sposoby. Jest to scena, która każdego dnia dokonuje się również w naszym życiu. Bo przecież Bóg dokonuje wielkich dzieł każdego dnia. Bóg dokonuje wielkich dzieł każdego dnia również w moim życiu. W życiu każdego z nas. Tak jak Maryja usłyszała głos od zwiastuna Anioła Gabriela, tak każdego dnia i my – dzieci Boże – słyszymy podczas modlitwy głos. Głos, który ma ukierunkować nasze życie. Głos, który ma pomóc nam odczytać wolę Boga w naszym życiu. Głos, który ma prowadzić nas po krętych ścieżkach naszego życia. Więc kluczem jest w naszym życiu to, aby usłyszeć głos – głos samego Boga. Ten głos dociera do nas przez posłańców, przez tych, którzy głoszą nam słowo. Przez tych, którzy dają nam słowo. Ten głos dociera do nas każdego dnia. Potrzeba nam tylko odpowiedzieć: oto ja. Oto ja gotowy, abyś mnie posłał. Oto ja gotowy głosić Twoje imię. Oto ja gotowy, aby cierpieć z Twojego powodu. Oto ja gotowy, aby postawić sobie kolejne i konkretne wymagania. Oto ja. Trzeba jednak zadać sobie pytanie: czy każdy z nas jest gotów powiedzieć Bogu: oto ja. Niech mi się stanie według Twego słowa? Czy nie szukamy wymówek na zasadzie: oto ja, ale jeszcze poczekaj? Oto ja, ale nie mam czasu? Oto ja, ale nie teraz i nie dzisiaj, bo coś innego mam do załatwienia, jeszcze inaczej chcę sobie pożyć? Maryja odpowiadając: Oto ja, powiedziała: Niech mi się stanie według Twego słowa. Powiedziała tak, bo była zakochana w Bogu, była zakochana w Jego głosie, ale przede wszystkim wiedziała, że Bóg dokonuje wielkich dzieł przez tych i dla tych, którzy przyjmują Jego wolę. Niech zatem postawa Maryi z dzisiejszej Ewangelii przeniesie się na postawę naszego codziennego życia. Niech to zawołanie: Oto ja, będzie wypełnieniem woli Bożej w naszym codziennym, czasem nawet krętym, ale przecież Bożym życiu.
21 grudnia – ks. Łukasz Michalczewski
Radość jest jednym z owoców darów Ducha Świętego – pisze o tym św. Paweł w liście do Galatów. Jest owocem spotkania się z łaską Boga. Radość jest zatem nieodzownym elementem naszego życia. Jednak, gdy popatrzymy na ludzi – często chodzą smutni. Moja znajoma kiedyś powiedziała mi: popatrz, jak ludzie wychodzą z kościoła to są smutni, często mają spuszczone głowy, a nawet czasami już za drzwiami świątyni potrafią się pokłócić. Jest to jakaś rzeczywistość nas wszystkich, że bardzo często nie potrafimy czerpać radości ze spotkania się z Chrystusem. A o takiej radości jest mowa w dzisiejszej Ewangelii. Kiedy Maryja odwiedzała Elżbietę poruszyło się z radości Dzieciątko w jej łonie. Spotkanie z Chrystusem wywołuje radość. Spotkanie z Chrystusem wywołuje taką radość, która była opisana w dzisiejszej Księdze Pieśni nad Pieśniami. Dla człowieka nie ma wtedy nic niemożliwego, ale to jest radość, która musi pochodzić od Ducha Świętego. Od Jego darów. Dzisiejszy dzień jest dniem zachęty do bycia człowiekiem radosnym, jak mówi Ewangelia – błogosławionym, szczęśliwym – tylko dlatego, że spotkałem Pana, że spotkałem Chrystusa. Taką radość w pełni przeżyjemy wszyscy, wtedy kiedy wielu z nas będzie wychodzić z kościoła uśmiechniętymi, kiedy będziemy przeżywać Boże Narodzenie. Ale czy nie jest tak, że większą radość czasami sprawia człowiekowi pięknie udekorowany kościół, pięknie przygotowana szopka, złożone sobie życzenia niż to, że Chrystus powie Ci: zapraszam Ciebie, abyś mnie ukochał? Czy nie większą radość sprawia nam cała ta otoczka: prezenty, choinka, pięknie udekorowane domy czy to, że przyjdę i usłyszę od Chrystusa: daję Ci miłość, abyś szedł i dzielił się nią?
Kiedy stajemy na tych Roratach, na trzy dni przed uroczystością Bożego Narodzenia chciejmy w naszych sercach przyjąć Chrystusa i każdego dnia przeżywać radość ze spotkania z Żywym Bogiem w codzienności, a potem z człowiekiem, z wszystkim co od Boga pochodzi.
22 grudnia – ks. inf. Dariusz Raś
Kobiety silne. Niewiasty dzielne. Matki mądre. Wiele ich dziś potrzeba w rodzinie, we wspólnotach Kościoła, w Ojczyźnie. Mądre jest Słowo Boże. I kiedy czytamy to dzisiejsze Słowo zaskakuje nas wprost opowieść o kobietach silnych, niewiastach dzielnych, matkach mądrych. Zobaczmy.
„Gdy Anna odstawiła Samuela od piersi, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo”. (1 Sm) Matka Anna oddaje bez wahania swojego syna Bogu. Przyprowadziła kilkuletniego malca do Helego na wychowanie. I postawiła sprawę jasno: Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Panu. Dlaczego? Bóg dał jej cudownie syna. Stąd jej decyzja. Jej radość będzie jeszcze większa, kiedy syn stanie się XI wieków przed Jezusem prorokiem sprawującym również funkcje kapłańskie, ostatnim z sędziów starożytnego Izraela. Gdyby go nie przyprowadziła i nie oddała Panu tego by nie dokonał.
Kobietą dzielną, silną i mądrą była również Miriam – Maryja (Łk 1). Po zwiastowaniu, w stanie błogosławionym wędruje kawał drogi do starszej Elżbiety, aby jej pomagać. Z jej odpowiedzi na pozdrowienie Elżbiety wynika jedno: jest szczęśliwa, spełniona, bo pierwszy jest dla niej Bóg, Jego moc osłania w każdym położeniu. Wypowiedziana na głos modlitwa prezentuje swoistą autobiografię maryjną. Cały adwent można rozważać ten jej hymn, poezję nowej Ewy, którą wpisała w historię nowego Adama, odważnie mówiąc Bogu „tak” na zaskakujący dar macierzyństwa bez męża. A Bóg jest zachwycony Maryją. Michel Quoist napisał kiedyś wspaniały tekst – jakby Bóg mówił o tym właśnie momencie. Moim największym odkryciem, mówi Bóg, jest moja Matka. Brakowało mi jej i dlatego ją stworzyłem. Sprawiłem, że powstała, zanim powstałem w jej łonie. (…) Brakowało mi jej. Moja Matka nosi imię Maryja, mówi Bóg. Jej dusza jest czysta i pełna wdzięku. Wiem, mówi Bóg, co znaczy przebywać w objęciach aniołów: a jednak, wierzcie mi, brakowało mi matczynych ramion!
A dzisiejszy schemat kobiecości neopogańskiej, bez Boga, bez Jego zachwytu i planu, promowany przez wielu i na wielu kanałach czy wystarcza temu pokoleniu? Kobiety w niektórych wypadkach z otwartością przyjęły nowe wyzwania, ale stanowić chcą jakby konkurencję dla mężczyzn. Trudno im często ofiarować swoich jedynaków na służbę Bogu. Trudno pogodzić nadaktywność na polu zawodowym z byciem dobrą matką. Domy stoją często puste za dnia i stają się tylko noclegowniami. Matek, ojców z resztą również, nie ma w nich przez większą część dnia. Ucieka się od wielu obowiązków domowych na rzecz pogoni za króliczkiem wątpliwego sukcesu. A szczęście tak bliskie z czasem umyka. Dzieci słów modlitwy nierzadko uczą się czasami dopiero w przedszkolu, a wigilia jest z… supermarketu i smakuje jak zupa z proszku.
W dzisiejszych czasach wspomagajmy zwłaszcza młode mamy modlitwą i stwórzmy im warunki do bycia blisko rodziny i Boga. Starajmy się bardzo o dobre, mądre, odważne, wierne i silne kobiety. Dlaczego? Bo od tego zależy przyszłość. Nie chodzi tak o precyzyjne określenie powołania każdej kobiety w szczegółach, ale o odkrycie prawdziwej powszechnej misji: matki w domu i we wspólnocie. Matka jest niezastąpiona. Bogu i ludziom. Dobrej mamy nie zastąpi nikt.
23 grudnia – ks. Grzegorz Kotala
Jeszcze bardziej widać po tych fragmentach biblijnych, które zintensyfikowane zbliżają nas do święta, że właściwie nasza rola polega przede wszystkim na tym, żeby nie przeszkadzać, nie utrudniać, nie komplikować Bożego działania. Ono polega głównie na czekaniu, aż się wypełnią wszystkie Jego plany i zamiary. To wynika z księgi proroka Malachiasza. Nie dość, że to po stronie Pana jest działanie, że to On przyjdzie, że to On usiądzie i oczyści synów Lewiego, to jeszcze to przyjście przygotuje. Skłoni serca ojców do synów, a serca ojców ku synom.
Ciąg dalszy tego przygotowania, które znowu jest po stronie Pana ujawnia się w perykopie Ewangelii i znowu to, co mogłoby wydawać się tradycją, pobożnością, to jednak widocznie przeszkadza planom Bożym. Nie „zamiast”, ale „natomiast” ma otrzymać imię Jan. Znowu przypomina się ta najistotniejsza nasza rola, żeby nie przeszkadzać Bożym planom. Niech nam towarzyszy to wskazanie także w najbliższych dniach. Wtedy, gdy w wszelkich tradycjach i naszych przyzwyczajeniach świątecznych mogłoby się okazać, że przeszkadzamy, że komplikujemy Panu plany, a to przecież do Niego należy działanie. My mamy tylko nie przeszkadzać.