Ks. Staniek, wybitny homileta krakowski, kiedyś do pierwszego czytania z dzisiejszej niedzielnej liturgii z Księgi Mądrości 6, dopowiedział takie opowiadanie, historię pewnej, zapewne krakowskiej rodziny. Posłuchajcie: Rodzice pracowali na wyższych uczelniach. Wedle zasady dzieci winny przynajmniej im dorównać. Tymczasem one z trudem przechodzą z klasy do klasy. Już przy maturze córki są poważne kłopoty. Ale dziecko uczonych rodziców musi nie tylko zdać maturę, lecz i zaliczyć studia. Córka żyje widmem nauki. Mała pojemność głowy jest poszerzana na siłę. Uczy się całymi dniami. Poza nauką nie widzi świata. Nie ma dość siły potrzebnej do przeciwstawienia się rodzicom. Na trzecim roku studiów trafia do szpitala. Po kilku miesiącach wiadomo już, że nie skończy studiów, że nie założy rodziny, że będzie stałą pacjentką kliniki psychiatrycznej.
Rozmowa z załamaną matką przeraża. Ani na sekundę nie dopuszcza do świadomości prawdy, że choroba córki w dużej mierze jest jej dziełem. Ona woli mieć córkę, która w czasie studiów zapadła w chorobę, niż zdrową mającą za sobą jedynie szkołę zawodową.
Syn miał dość siły, by obserwując dramat swojej siostry powiedzieć rodzicom, że z tego, iż oni są genialnie zdolni, niestety nie wynika, że zrodzili genialne dzieci. Rezygnuje ze studiów i zostaje mechanikiem samochodowym. Awantura była wielka. Rodzice nie chcą się do niego przyznać, zrezygnowali z wprowadzania go w swe towarzystwo.
Ks. Staniek kończy pytaniem: Ileż tego typu dramatów można obserwować w życiu? Część z nich jest zawiniona przez najbliższych, część jest dziełem samych nieszczęśników, którzy zbyt wysoko, czyli ponad swoje możliwości, ustawili życiową poprzeczkę. Wielu ludzi przeceniło swoje możliwości, wielu wpatrzonych w piękny świat reklam, zostało wprowadzonych w błąd. Niektórzy zachęcani przez przyjaciół, znajomych, rodzinę zaryzykowali swoim życiem. Ulegli niezdrowym ambicjom. Życie runęło. Niektórzy wchodzą przez to samo w świat kredytów, które nigdy się nie kończą, świat życia ponad stan, hazard. W ten sposób znaleźli się na marginesie, nawet po ukończeniu najlepszych studiów. Niektórzy wpadają w wielkie uzależnienia – w świat ucieczki – pomimo wielkich talentów artystycznych. Na końcu lądują jako bezdomni, z psychiką porażoną niezaradnością. Są jak owe ewangeliczne panny bez oliwy, którym zabrakło mądrości życiowej. Zostali z niczym. Dramat.
Papież Franciszek zaproponował dla tych ludzi, ale też dla nas, na następny tydzień – Światowy Dzień Ubogich – ŚDU, coś na wzór Światowego Dnia Młodych – ŚDM. Tyle, że dzieje się to święto bardziej lokalnie. Papież prosi, abyśmy zauważyli biedę wokół siebie, tę często ukrywaną, często też krzyczącą i chwytająca dramatycznie za serca. Papież chciałby pomóc tym, którym zabrakło w życiu szczęścia, którzy są dziećmi Bożymi, a którym przez czasami zły los czy brak pomocnej dłoni w życiu zupełnie się nie powiodło. Papież prosi w imieniu Jezusa: pomóżcie naprawić ich życie.
Dlatego w naszym mieście, na Małym Rynku od wtorku stanie Namiot Spotkań, gdzie krakowianie będą mogli podzielić się adresem kogoś potrzebującego, kogoś może takiego przyprowadzą, aby wielu wolontariuszy z krakowskich organizacji dobroczynnych mogło porozmawiać, wypić razem gorącą herbatę, podprowadzić do stałej pomocy, a może kompletnej metamorfozy życia. Od dzisiaj trwa w tej intencji modlitewne Jerycho w sąsiedniej świątyni św. Barbary, od czwartku będziemy w Bazylice przeżywać rekolekcje, a w piątek i sobotę o 11:00 i 18:30 Wspólnota Betlejem z Jaworzna będzie nam otwierać oczy na pomaganie tym, którym coś w życiu nie wyszło, coś pękło.
Zapraszam Was serdecznie na to wydarzenie. Co więcej, mam głębokie przeświadczenie, że zaprasza Was, krakowian, studentów na to wydarzenie sam Chrystus. Cała dzisiejsza Msza św. jest takim zaproszeniem Jezusa na te spotkania ŚDU. On uczy nas umiaru. On napełnia nasze serca podstawową miłością i mądrą życzliwością do człowieka, każdego człowieka. To On sprawia w nas Mądrość. Eucharystia to zawsze jest takie zaproszenie Jezusa, do dzielenia się. Bo kto dla Niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich (Mdr 6). Amen.