0:00/ 0:00

Zeskanuj, aby wesprzeć Bazylikę

spark-qr mobile
POKAŻ MNIEJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Nie masz aplikacji? Wejdź na spark.pl
ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Aplikacja dostępna dla platformy

Kazania

Kotwica

Kotwica

Kohe­let — mędrzec Sta­re­go Testa­men­tu, z per­spek­ty­wy dłu­gie­go doświad­cze­nia życio­we­go, infor­mu­je nas dzi­siaj o tym, że w sumie w świe­cie kró­lu­je mar­ność. Czy w kole­jach życia, kie­dy patrzy­my na to, co prze­ży­li­śmy, na tle opi­nii, któ­re spo­tka­li­śmy nie zdo­by­wa­my podob­ne­go doświad­cze­nia? Potrze­ba nam poko­ry życio­wej Kohe­le­ta. „Mar­ność nad mar­no­ścia­mi, powia­da Kohe­let, mar­ność nad mar­no­ścia­mi – wszyst­ko jest mar­no­ścią” (Koh 1,2). Sło­wo „mar­ność” odno­si mędrzec do naszych usi­ło­wań, nauk i sta­rań do któ­rych nie zapra­sza­my Boga. W tek­ście hebraj­skim uży­te sło­wo hevel, nie ozna­cza nawet mar­no­ści tyl­ko dym, parę, czy­li coś prze­mi­ja­ją­ce­go, nie­trwa­łe­go i ulot­ne­go. Tak jest z naszym życiem, dopó­ki sen­su ist­nie­nia nie odnaj­dzie­my wyso­ko w górze, w Bogu. Wysłu­chaw­szy Kohe­le­ta może­my więc powtó­rzyć sta­ro­pol­skie: „bój się Boga”. To jest począ­tek mądro­ści i w sumie osta­tecz­na kotwi­ca ludz­kich nadziei. Prze­kie­ruj­my więc dzi­siaj wszyst­kie nasze indy­wi­du­al­ne, rodzin­ne i wspól­no­to­we nadzie­je na Boga.

Odkry­wa­my, że Bóg jest zawsze po stro­nie czło­wie­ka – nie prze­ga­pi w nim żad­ne­go, nawet naj­mniej­sze­go odru­chu dobra, chce zawsze roz­strzy­gnąć na jego korzyść. Taka jest kotwi­ca naszych głę­bo­kich prze­ko­nań i nadziei, któ­re prze­ka­zał nam sam Pan Jezus. Jed­nak­że potrze­ba ludziom ele­men­tar­ne­go roz­po­zna­nia wła­snych mało­ści, grze­chu, roze­zna­nia pyłu i dymu życia. A nie pro­mo­cji opo­ru i nie­wia­ry. Spo­ty­ka­my bowiem w naszym pol­skim świe­cie coraz wię­cej ludzi, któ­rzy pogu­bi­li się, żyją jak­by Boga nie było. Wyco­fa­li się nie tyl­ko z prak­ty­ki sakra­men­tal­nej, ale nawet z czy­ta­nia Pisma Świę­te­go i modli­twy. Co wię­cej, nie­któ­rzy z nich pro­mu­ją ryzy­kow­ne dro­gi na skró­ty do niby-szczę­ścia. Zgu­bi­li kie­ru­nek życia i nama­wia­ją innych do kar­ko­łom­nych postaw np. do sprzecz­nej prze­cież z zasa­da­mi moral­no­ści pochwa­ły homo­sek­su­ali­zmu. Jesz­cze inni to ci, któ­rzy ucie­ka­ją się do ducho­we­go leni­stwa, „życia w lodów­ce”, „oby tyl­ko wszyst­ko pozo­sta­ło po sta­re­mu”. Papież Fran­ci­szek mówi o tych ostat­nich  „chrze­ści­ja­nie zapar­ko­wa­ni”, czy­li ci, któ­rzy zna­leź­li w Koście­le jak­by par­king, pocze­kal­nię, eme­ry­tu­rę. Czy chrze­ści­ja­nin prze­cho­dzi na emeryturę?

Wśród chrze­ści­jań­skich sym­bo­li nadziei wyróż­nia się kotwi­ca. Jest ona tym waż­nym narzę­dziem, któ­re mary­na­rze rzu­ca­ją na dno, aby następ­nie ich sta­tek, okręt czy łódź mogła pozo­stać bez­piecz­nie bli­żej brze­gu. A gdzie my kotwi­czy­my? Nasza wia­ra każe nam zako­twi­czyć nie na dnie morza, lecz… w nie­bie. Nasza kotwi­ca wyzna­cza nam nie­ja­ko kurs do wyso­kie­go por­tu. Tego kur­su na nie­bo, sta­łe­go doświad­cze­nia powie­wu Ducha Świę­te­go, naby­wa­my tutaj, na Eucha­ry­stii. To koniecz­ne, aby prze­mie­nić chrze­ści­jan tyl­ko z nazwy w chrze­ści­jan rze­czy­wi­stych. To doświad­cze­nie, umie­jęt­ność życia w bogac­twie i jed­no­cze­śnie bycia ubo­gim i dzie­le­nie się z inny­mi. To rów­nież doświad­cze­nie życia nie­jed­no­krot­nie skrom­ne­go, a jed­no­cze­śnie prze­ży­wa­nie bogac­twa naj­więk­sze­go, bez zazdro­ści tym, któ­rzy wię­cej posia­da­ją. Jeśli ktoś tego nie rozu­mie, potrze­ba, aby prze­czy­tał jesz­cze raz choć­by kil­ka wer­sów Kohe­le­ta czy św. Łuka­sza, któ­re to otwie­ra­ją sze­ro­ko oczy: „Pew­ne­mu zamoż­ne­mu czło­wie­ko­wi dobrze obro­dzi­ło pole. I roz­wa­żał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomie­ścić moich zbio­rów”. I rzekł: „Tak zro­bię: zbu­rzę moje spi­chle­rze, a pobu­du­ję więk­sze i tam zgro­ma­dzę całe moje zbo­że i dobra. I powiem sobie: Masz wiel­kie dobra, na dłu­gie lata zło­żo­ne; odpo­czy­waj, jedz, pij i uży­waj!” Lecz Bóg rzekł do nie­go: „Głup­cze, jesz­cze tej nocy zażą­da­ją two­jej duszy od cie­bie; komu więc przy­pad­nie to, co przy­go­to­wa­łeś?” Tak dzie­je się z każ­dym, kto skar­by gro­ma­dzi dla sie­bie, a nie jest boga­ty u Boga” (Łk 12, 16–21). Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/