W tę sobotę minęło 50 lat od lądowania Apollo 11 na Księżycu. Wyjście astronautów na jego powierzchnię nastąpiło właściwie 21 lipca. Neil Armstrong po drabince zszedł z lądownika i postawił pierwszy krok na powierzchni Księżyca, wypowiadając przy tym słowa: „To jest mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości” („It’s one small step for a man, but one giant leap for mankind”). Aby doszło do tego epokowego sukcesu potrzebna była praca tysięcy ludzi przez całe lata. Opracowano wiele wynalazków. Ocenia się, że cały projekt Apollo kosztowałby dzisiaj aż 153 miliardy dolarów. Ostatnio pojawiają się sygnały, że podróż na Księżyc jest etapem w realizacji jeszcze śmielszego celu: załogowego lotu ludzi na Marsa. Co to ma do dzisiejszego słowa Bożego?
Otóż obchodząc rocznicę wielkiego sukcesu ludzkiego rozumu możemy zapytać samych siebie, ile to czasu minęło od Bożego „lądowania” w historii świata i ludzkości? Ile czasu minęło od genialnego w zamyśle momentu stworzenia? Ile czasu minęło od tej pierwszej Bożej misji dla nas? Czy myślimy o tym pierwszym darze od którego wszystko się zaczęło? Niedziela jest bowiem tym momentem w tygodniu, w której dziękujemy za wszelkie Boże „ingerencje”, za cały świat dotknięty palcem Boga i ciągle przez Niego podtrzymywany w istnieniu, za tajemniczy dar wcielenia i zmartwychwstania Jego Syna Jezusa Chrystusa na tym skrawku kosmosu, trzeciej wśród planet układu słonecznego. Wśród nas bowiem już wiele stuleci temu wylądowała mądrość, łaska, miłość Boża z powodu bezcennego wynalazku Bożego.
Pierwsze czytanie naprowadza nas na to jak przenikliwe oczy posiadał ojciec naszej wiary Abraham. On dostrzegał Boże interwencje w swoim życiu i w odwiedzinach trzech zagadkowych przybyszów wyczuł obecność samego Boga, którego poznawał niegdyś w Ur Chaldejskim po głosie. Dostrzegał Jedynego Boga w swoich gościach (por. Rdz 18). A to dziś rzadka umiejętność — umieć Bożą wizytę rozpoznać i za hojność Jego darów dziękować.
W Ewangelii Łukaszowej Maria reprezentuje tę właśnie umiejętność. Ona wybrała lepszą cząstkę: życie dziękczynieniem za Bożą obecność, kontemplację tajemnicy i oddania na modlitwie, podczas kiedy jej siostra Marta obrała drogę życia nazbyt aktywnego. Iluż to współczesnych topi w nadaktywności swoje duchowe zdolności… A Maria wie co jest najważniejsze: rozpoznać misję Boga na ziemi. Dlatego mistrzowie życia duchowego wskazują jak konieczna jest wśród nas chrześcijan pewna równowaga między kontemplacyjną Marią a aktywistką Martą. Bo to bliskość z Jezusem jest zapowiedzią nieba i daje nam zdrowy balans. Nie setki smsów, wiadomości, telefonów dziennie. Szukajmy tej bliskości Boga jak każdy z nas potrafi najlepiej.
A dzisiejsza Eucharystia? To nic innego jak kolejny etap lądowania Boga na ziemi. Co tydzień bowiem oczekujemy nowych znaków Bożej obecności wpośród nas. Jest ich tak wiele i tak subtelnych jak uśmiech przechodnia. A to ten znak najpiękniejszy: biała Hostia Najświętszego Sakramentu Ołtarza. Ten dar wydaje się taki skromny, pokorny, nikły. Jednak niech zmysły nas nie mylą: to wielki skok w historii ludzkości. To przecież sakrament chrześcijańskiej siły przebicia. To skok w jakość życia duchowego, pogłębionego ewangeliczną bliskością Zbawiciela tu i teraz. Niech stanie się ten przepotężny znak choćby małym krokiem człowieczym, moim i twoim, dla zgłębiania tajemnic Bożych w praktyce. Niech Bóg nas tym znakiem dotknie i pobłogosławi. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/