Bóg dokonuje prezentacji swego Wybrańca: „Oto mój Syn” (Mt 3). Jak w Betlejem dokonuje Wszechmogący prezentacji Jezusa najbliższym, czyli Maryi, Józefowi oraz aniołom, pasterzom; jak w świątyni poznają Go m.in. Symeon i Anna, jak potem zaproszenie do odwiedzin Wybrańca dociera do magów pogańskich, zwanych Trzema Królami, tak w końcu, po latach Bóg daje poznać Mesjasza szerokiemu odbiorcy, czyli ludowi całego Izraela, który gromadzi się tłumnie przy Chrzcicielu nad rzeką Jordan. Stopniowo Bóg odkrywa karty namaszczonego Wybrańca i wskazuje drogę ludzkości. Tylko ci, którzy jej nie odrzucą, a pójdą za głosem Sługi Jahwe, staną się w pełni usatysfakcjonowani i dumni z wyboru. Ci, którzy pójdą za Nim znaleźli Drogę, Prawdę i Życie.
Elementarną prawdą tego stopniowania odkrywamy i my. Dostajemy zadanie stopniowego przepracowania wiadomości, nie tak o tym wiekopomnym wydarzeniu nad Jordanem, lecz o chrzcie własnym. Byliśmy bowiem ochrzczeni jako dzieci. Potrzeba nam dojrzewać do Drogi, Prawdy i Życia.
Z jakiegoś powodu wielu rozmija się we własnym życiu z darem chrztu i stopniowaniem jego wymagań. Nie dzieje się tak z powodu Jezusa czy Jego Ewangelii, ale powodu braku podjęcia głębokości i rozległości doktryny wiary. Przykre to. Przeżywanie chrztu jako tradycji, a nie gwarancji zdrowego ducha i błogosławieństwa świata całego powoduje grzeszny rozziew, rezygnację z poszukiwania prawdy, nierzadko praktyczną apostazję. Z wysoką miarą wiary nie zgadza się świadectwo tak wielu z ochrzczonych. Nasuwa się wręcz pytanie co z tym zrobi Pan Bóg?
100-procentowe chrześcijaństwo jest światłem dla świata. Tajemnica chrześcijaństwa nie tkwi tak w opowiadaniu charakterystycznych historii Biblii czy nawet odkrywaniu symboliki wielkich przypowieści Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo to samo życie Jezusa, w które jesteśmy włączeni. To ten wewnętrzny dynamizm codziennej wędrówki człowieka dzięki Bogu podobnego do Chrystusa. Bo chrześcijaństwo nosimy w sobie. Jesteśmy nim naznaczeni. Nie jest ono na pewno świątecznym ubraniem, ale staje się naszym codziennym chlebem. Inaczej nie zasmakuje. To ono daje siły życiu osobistemu i rodzinnemu. Jeśli ludzie żyliby według jego zasad to nie było rozwodów, wojen, głodu, kradzieży, a wszelkie kłótnie i spory kończyłyby się wieczornym znakiem pokoju.
Nasz chrzest święty nie jest tylko obmyciem ze starego grzechu ludzkości, ale odmianą stylu życia. Niedziela opowiada nam właśnie tę tajemnicę. Chrzest jest wewnętrznym zaproszeniem do uczestniczenia w przestrzeni Boga, codziennym ukierunkowaniem i naznaczeniem niebem. Jego znak ma moc uświęcania i uzdrawiania. W dalekich galaktykach nie śniło się o mocy chrztu i jego znaków. Nie przegapmy daru chrztu, nośmy go w sobie stale i rozdzielajmy jego łaski innym. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/