Krzysztof Kolumb, wielki odkrywca Ameryki, napisał do króla Hiszpanii, przybijając do brzegu wyspy Haiti taki list: Tutaj jest wiele korzeni, wielkie kopalnie złota i innych kruszców. (…) Całą bronią mieszkańców są trzciny ścinane w chwili, kiedy sypią ziarno, na ich szerszym końcu przymocowują kawałek zaostrzonego drewna; ale nie mają odwagi się nim posługiwać. (…) Nie mają żadnej religii ani bałwochwalstwa. Wierzą jedynie, że w niebie mieszka wszelka moc, wszelkie dobro, wierzą niezbicie, że ja i moje okręty zstąpiliśmy z nieba. Odkrycie Ameryki wiąże się jak widzimy ze spotkaniem rdzennych mieszkańców, którzy są z natury religijni. Szukają jakby po omacku wyjaśnienia świata. Oczekują znaku z nieba. Są gościnni i ufni.
Jednakże odkrywcy już w pierwszych zdaniach listu pozbywają nas złudzeń. Ich celem jest podbój, a nie przyjaźń, nawiązanie kontaktów czy misja pomocowa, w tym ta związana z przekazem Ewangelii. Nie przybyli na nowe lądy jako chrześcijanie, lecz jako zdobywcy. I choć to próbujemy współcześnie racjonalizować i opowiadać, że człowiek jest z natury odkrywcą, to zastanawia nas to pierwsze i bardzo niechrześcijańskie nastawienie na konkwistę w wieku wielkich odkryć geograficznych. Wiemy, że skończyło się to wprowadzeniem na nowo niewolnictwa z którego przecież chrześcijaństwo już wyzwalało przez pierwsze wieki po Chrystusie. Wartości materialne przysłoniły wartość godności człowieka.
Andrzej i Szymon Piotr odnajdują coś więcej. Inaczej przecież Bóg zaplanował świat. U Jezusa apostołowie odkrywają mądrość życiową. Nie sprowadzają istnienia do gromadzenia ziemskich dóbr. Pozostawili nawet swoje łodzie rybackie. Odkryli prawdziwego Nauczyciela i Mistrza życia. Znaleźli Mesjasza, Tego, który przybył, aby wskazać ludziom ścieżkę duchową naprawy świata i naprawdę wyzwolić ich z niewoli i uwarunkowań grzechu. Naśladujemy apostołów jako ochrzczeni. Oczekujemy czegoś więcej od życia niż tylko gromadzenia materii. Dlatego poruszają nas słowa „Znaleźliśmy Mesjasza” (J 1,41). One oznaczają otwarcie się na plan Boży.
Apostołowie różnią się od zdobywców tego świata. Są pokorni i dlatego szukają bardziej sercem. Chcą być z ludźmi i dla ludzi. Znajdują w swojej misji uczniów równowagę, szczęście i osobisty rozwój. Inaczej bywa z nastawieniem wielu współczesnych: szukają szczęścia tylko kieszenią. Nawet okres epidemii nie uczy ich dzielenia się. Schowali się. Są nawet wewnętrznie źli na los, a może na Boga, za dziejącą się pandemię. Balast to srogi.
Ewangelia dnia stawia pytanie o jakość naszego pojmowania wiary. Czy my znaleźliśmy u Jezusa ten apostolski spokój w odkrywaniu świata? Widzimy może jaśniej podczas modlitwy i liturgii, że takie przesłanie zostawili nam nasi ojcowie. Kiedy patrzymy na ołtarz Mariacki i na ten dopracowany artystycznie kościół to zdajemy sobie sprawę z tego dziedzictwa. Najpiękniejszy budynek na rynku w Krakowie to nie bank, ale kościół. Dlatego ważne, aby nie zachowywać się w życiu jak zdobywcy i nie uprzedmiotowiać innych. Ewangelia szuka dziś życzliwych i pomocnych rąk. Odkryjmy błogosławiony los troszczących się o innych w imię Jezusa a zbawimy siebie! Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/