Co miał na myśli Piotr, mówiąc o Jezusie, że jest Mesjaszem? W I wieku słowo mesjasz oznaczało nowego króla, wybawiciela Izraela, przepowiadanego przez proroków wyzwoliciela narodu wybranego. Piotr nie miał zapewne pełnej świadomości, że Jezus został namaszczony na oddanie życia za całą ludzkość. Jednak postawa Piotra bardzo spodobała się Jezusowi. Odwaga, prawość serca i wielka intuicja doczekały się wielkiej pochwały — awansowały Szymona, wprawnego rybaka z Kafarnaum do rangi nowego człowieka, Piotra-Skały, lidera apostołów i fundamentu Kościoła, pierwszego biskupa Rzymu. Piotr poznał Jezusa na tyle, że odważnie zrozumiał Bożą intencję. Jednakże postawa Piotra aż do Zesłania Ducha Świętego pozostawiała nierzadko wiele do życzenia, a niedojrzałość Piotra niejednokrotnie wyziera z kart Ewangelii. To krzyżowa ofiara Jezusa i moc Jego zmartwychwstania przemieniła Piotra na dobre. Stał się papieżem, ojcem chrześcijaństwa i odważnym naśladowcą Chrystusa. Aż do swojej śmierci krzyżowej na Watykanie.
Innym równie odważnym papieżem był św. Pius X. Przed wyborem w 1903 roku nazywał się Giuseppe Melchiore Sarto. Pochodził z ubogiej rodziny z okolic Wenecji. Już kilkuletni Giuseppe chciał przyjmować Ciało Pańskie, Komunię świętą. Proboszcz i biskup odmówili. Ówczesne prawo kościelne nie dopuszczało tak wczesnej Komunii św. Biskup miał nawet powiedzieć: „Jak kiedyś chłopcze zostaniesz papieżem, będziesz mógł to zmienić”. Chłopiec nie zrezygnował ze swojego marzenia z dzieciństwa. Po latach, już jako kardynał po konklawe przyjął imię Pius, które po łacinie oznacza „pobożny”. W 1910 r. wydał dekret, na mocy którego do stołu Pańskiego mogą przystępować już kilkuletnie dzieci. Wystarczy, że rozumieją, Kogo spożywają, a już dwa lata po wyborze na Stolicę Piotrową Pius X przywrócił wiernym praktykę codziennej Komunii świętej. Zmarł w 1914 r., niedługo po wybuchu I wojny światowej. Ofiarował swoje życie w intencji jej jak najszybszego zakończenia.
Inny odważny człowiek to pewien proboszcz, o którym opowiada książka Proboszcz niezwykłej parafii. Kapłan ten po śmierci Leonida Breżniewa, radzieckiego I sekretarza KPZR, modlił się za jego duszę. Dostało się mu od nabożnych parafian, no bo jak tak można modlić się za komunistę? Zgorszonym parafianom tak tłumaczył swoją postawę: — Śniło mi się, że spotkałem sekretarza ateistycznej partii w niebie, więc podszedłem i tylko spytałem: — I po co ci, Lonia, to wszystko było?
Odwagi nam potrzeba. Jesteśmy spadkobiercami Ewangelii Jezusa Chrystusa. A to jest odważna droga życia. Nie możemy chować głowy w piasek. Nie możemy myśleć, że „nasza chata z kraja”. Życie to nie jest jakaś bajeczka dla dzieci, czy samo poszukiwanie rozrywki. Dlatego zachęcany przez felietonistę jednej z krakowskich gazet tekstem A może księża wytłumaczą…, w duchu chrześcijańskim prosto wyjaśniam: w dobie rekordowych osiągnięć pandemii nie należy bać się maseczek, jak diabeł święconej wody. Maseczka w miejscu publicznym jest oznaką altruizmu, stanowi kwintesencję chrześcijańskiej miłości bliźniego. Nie należy również obawiać się zalecanej w czasie pandemicznym formuły przyjmowania Komunii św. na rękę, tylko przyjmować ją czystą dłonią i godnym sercem. Nie bądźmy lekkomyślni, lecz cierpliwi w tych małych rzeczach. Zdyscyplinowani pokonamy „chińskiego” wirusa. A dla tych, którzy nie wierzą w jego istnienie, zalećmy milczenie i modlitwę, za tych którzy umierają w szpitalu, w bólu i bez możliwości, żeby ktoś bliski trzymał ich za rękę. Bądźmy odważni w przewidywaniu, bądźmy odważni w słowach i bądźmy odważni w czynach. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/