Dzień, w którym po raz pierwszy przyjmujemy Jezusa obecnego w białej hostii, pamiętamy chyba, my dorośli, do końca życia. Choćby skrawkami przechowywanej pamięci, choćby przeglądając zdjęcia, choćby momentem w taki jak dziś dzień wracamy do tego dnia. Ten dzień nas ukształtował jako wierzących w Chrystusa i Jego drogę. Patrząc na was, uroczyście ubranych na dzień I Komunii Świętej, czujemy się jak wy, dziećmi Boga, tylko cokolwiek bardziej doświadczonymi. Niezwykle poruszająco o swojej Pierwszej Komunii Świętej mówił w Watykanie 15 października 2005 r. podczas spotkania z dziećmi papież Benedykt XVI. „Zrozumiałem, że Jezus przyszedł do mojego serca, odwiedził właśnie mnie. I że jest to dar miłości, który rzeczywiście wart jest więcej niż wszystko inne, co może dać mi życie. (…) Mam nadzieję, że również dla was wszystkich I Komunia, którą przyjmiecie będzie początkiem przyjaźni z Jezusem na całe życie”.
Podczas Ostatniej Wieczerzy Chrystus zostawił nam siebie w niebywale prosty sposób. On przychodzi w Chlebie. Poleca sprawować Eucharystię na swoją pamiątkę. Działo się to pod panowaniem Rzymu, które obejmowało wówczas całe wielkie terytoria wokół Morza Śródziemnego. Potem nadeszły kolejne królestwa, zmieniały się granice, byliśmy jako ludzkość świadkami wielu wynalazków, m.in. podróży człowieka na Księżyc, a ta obecność Jezusa trwa. Od 2000 lat rodzą się i umierają ludzie, rozpoczynają się i kończą wojny, przemija postać świata – a ta żywa Pamiątka Jezusa niewzruszenie mieszka wśród ludzi. W tym cudzie Eucharystii uczestniczymy wszyscy podczas każdej Mszy św. W tej, którą odprawia papież, biskup czy kapłan. I nieważne, czy jest ona sprawowana w wielkiej i bogatej katedrze, czy małym kościele, a nawet sub divo — pod gołym niebem. Zawsze jest obecny sam Jezus, który do nas mówi: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje.” To On, Jezus jest obecny pośród swego ludu, karmi go duchowo, odnawia, pociesza, wyrzeka się z nami wszelkiego grzechu, daje klarowny plan na życie, z otwartym niebem na horyzoncie.
Wielu współczesnych rodziców pragnie zapewnić swoim pociechom bezstresowe i bezproblemowe życie. To takie naturalne. To przecież dla nich gotowi są codziennie ponosić wyrzeczenia, zapewnić swojemu dziecku przyszłość, choćby nieco lepszą od swojej. Ale jednocześnie niektórzy rodzice pragną uchronić swoje latorośle od podejmowania poważnych decyzji i brania za nie odpowiedzialności. To jest poważny błąd. Dzieci nie są zabawkami. W pewnym wieku — a na ogół jest to właśnie 8.–9. rok życia, nadchodzi najwyższa pora, aby za swoje zachowania dzieci już mogły odpowiadać. Od wielu lat kontestuje się publicznie świadomość grzechu: tego pierwotnego rozróżnienia między dobrym czynem a tym złym, między dobrą myślą a myśleniem nieuczciwym, między dobrą mową a tą pełną jadu, rozróżnienia hasła „róbta co chceta” od „pracuj nad sobą!”. Niweluje się nawet z życia potrzebę regularnego sakramentu spowiedzi. Taka postawa poprowadzi na manowce całą cywilizację.
Dlatego spowiadajmy się systematycznie, chętnie przyjmujmy Chrystusa w komunii świętej. I to nie tylko od święta, na Boże Narodzenie czy Wielkanoc, ale często, co niedzielę, a nawet wchodząc do kościołów Krakowa na codzienne krótkie msze. Nie dajmy sobie wmówić, że ktoś nas kocha bardziej niż Bóg, że ktoś lepiej tchnie ducha, wypełni sensem i zbuduje nasze życie niż Bóg. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/