Bóg jest wielkim specjalistą od cudownych przemian, metamorfoz, transformacji, zmian, przeobrażeń. U samego początku czasu Bóg stworzył świat. On posiada taką moc, że potrafił przeobrazić nic w coś. Kosmologia i inne nauki przyrodnicze pytają ciągle jak to się stało. Naukowcy zdają się potwierdzać intuicję o wielkiej pra przemianie, wielkim pra wybuchu, który zainicjował historię tego świata, całego kosmosu, również naszego układu słonecznego z planetą Ziemią.
Bóg nie zwolnił tempa cudownych przemian. Jako koronę całego stworzenia stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Zmienił porządek i wyposażył istotę ludzką w rozum, wolną wolę i duszę. Uduchowione ciało, ucieleśniona dusza dotykają prawdy Bożego planu, i są powołane do ostatecznej przemiany. Bo świat nie jest ostatecznym domem ludzi. Oni przechodzą do wieczności. Doświadczają przemiany, dotykają śmierci i przechodzą do wieczności. I jak mówi modlitwa mszalna, życie ludzi zmienia się, ale się nie kończy i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie.
Bóg nie przestał interesować się człowiekiem i pomimo grzechu pierworodnego uniżył samego siebie, posłał swojego Syna, który przemienił się w jednego z nas i stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. Bóg naprawił w ten sposób duszę ludzką, odkupił ludzi z grzechu. Ta przemiana — kenoza — zdecydowała o losach ludzkości. Można wskazać ważne momenty tego uniżenia się Boga. W Nazarecie, w Betlejem, na krzyżu Golgoty, finalnie w zmartwychwstaniu Zbawiciela, nastąpiło wyniesienie natury ludzkiej. Autorem tej przemiany był On sam.
Przemienienie Pana Jezusa na górze Tabor, które dziś świętujemy, wskazuje nam właśnie na tę perspektywę. Dochodzi w konsekwencji do przemiany priorytetów człowieka. Bo to niebo stoi dla niego otworem. Sugestywna przemiana Jezusa na górze zapowiedziała zbawienie i je sprawiła, a wtajemniczani uczniowie dosłownie oniemieli. Doznali momentu zachwytu i świętego przestrachu. Bo jeśli Bóg coś zmienia na oczach ludzkich, człowiek oniemieje. Światłość, która zajaśniała na górze Tabor, była światłością Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. I co więcej: ojcowie Kościoła twierdzą, że również i uczniowie z tego powodu doświadczyli przemiany. Dotknęli tak wielkiej tajemnicy.
Bogu bowiem chodzi nie o jakieś porażenie człowieka swoją wielkością, lecz właśnie o jego przemianę. Człowiek zmysłowy czy człowiek cielesny ma możliwość nawrócenia, przemiany siebie w człowieka duchowego, wrażliwego, nowego człowieka, w tego, który żyje łaską, w tego, który promieniuje w swoim środowisku. Bóg umożliwia taką przemianę. Z tego płynie szczęście, które Piotr kwituje okrzykiem: „dobrze nam tu”. Doświadczenie oglądania Boga, nawet przez moment twarzą w twarz, to nie tylko największe zaskoczenie i szczęście. Jego owocem staje się wielka przemiana człowieka. Czy jednak człowiek z tej okazji w pełni korzysta? Czy staje się przemieniony?
Ułamek tego szczęścia i zaskoczenia apostołów możemy doświadczyć w czasie Eucharystii. Na wspólnotowym łamaniu chleba jesteśmy przecież zaskakiwani. Bóg przemienia zwykły chleb w wielki znak Jego obecności, w sakrament spotkania, w Chleb aniołów. Doświadczamy często tej oznaki Bożego zaufania do nas. Przyjmujemy Komunię św. czy też Ją adorujemy. Lecz czy dajemy się Bogu przemienić? Czy dajemy się zaskoczyć i zachwycić? Czy nie wpadliśmy w swoistą rutynę i mechaniczność przyjmowania Najświętszego Sakramentu? Zobaczyć przemianę chleba w sakrament i wiedzieć, że ta tajemnica to przecież nie wszystko. Potrzeba jeszcze przyjąć konsekwencje Komunii św., Bogu dać działać do końca i zmieniać życie tylko według Jego planu. Wówczas doświadczymy szczęścia, Bożego dotknięcia spraw i wielkiej przemiany. Niech tak się stanie. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone podczas mszy św. odpustowej u oo. Pijarów w święto Przemienienia Pańskiego.
Mozaika przedstawia przemianę — Langustę na palmie