Rekuperacja, odzysk, recykling to dziś bardzo popularne słowa. Niezwykle ekologiczne podejście człowieka do świata natury na początku, na pierwszym miejscu jednak powinno być stosowane do niego samego. Nie wyłącznie do odpadów i śmieci. Przypomina o tym wyraźnie dzisiejsze Słowo z Ewangelii Łukasza (Łk 15, 1n). Ono promuje zdecydowanie ekologię człowieka. Bo Bóg — Dobry Pasterz nie pozostawia nas sierotami. W swojej miłości pozostawia nam wielką wolność i nigdy jej nie łamie. Jednak poszukuje, pokazuje, że poza Nim nie możemy być szczęśliwi. Zechcemy odejść, zagubić się, schować przed Nim? Nie zatrzymuje siłą. Bóg tak kocha, że chce decyzji serca na nawrócenie. Wtedy wyrusza na ratunek.
Jest jeden paradoks tego fragmentu Ewangelii Łukasza. Bo jak rozumieć pewną nieostrożność Dobrego Pasterza? Pozostawia 99 owiec i chce odzyskać jedną, która woła? Przecież może stracić całą grupę. Otóż w czasach Jezusa w Palestynie dużymi stadami opiekowało dwóch lub trzech pasterzy. Gdy odszedł jeden, zawsze pozostawał ktoś do pilnowania reszty owiec. Stąd uprawniona jest taka prosta, ale jakże atrakcyjna duchowo odpowiedź na pytanie o nieostrożność Dobrego Pasterza: gdy Syn Boży idzie szukać owiec, Bóg Ojciec i Duch Św. opiekują się nadal stadem. Nic owocom nie grozi. I gdy Syn Człowieczy wisi na krzyżu, oddaje życie nie za jedną owcę, ale po kolei za wszystkie owce, które zna z imienia i nazwiska, które nawraca.
Rekuperacja człowieka to marzenie Boga. O ile oczywiście Bóg ma marzenia, to jednym z nich jest na pewno odzysk zagubionej osoby, zagubionej duszy. To pierwszy plan Boga dla człowieka: plan zbawienia. Dlatego podczas tej Mszy św. jeszcze raz dajmy się Bogu odnaleźć, pamiętając, że rekuperacja — nawrócenie grzesznika — to ciągły proces. Procesem odwrotnym jest spoganienie. Chrześcijanie od wieków nieustannie są w tym procesie nawrócenia aktywni. Albo tracą swoją drogę, gubią się. Chrześcijanie traktują życie nie tylko jak chodzenie po krawędzi: raz dobro i raz zło. Nawracają się ciągle na to, co wyższe, na wartości szlachetniejsze. Niech tego wieczoru radość nawracania stanie się także naszym udziałem.
Zobaczmy św. Pawła jak u niego przebiegł ten proces nawrócenia na to, co najbardziej ambitne w życiu. Od człowieka-ciała, od własnego „ja”, faryzejskiego „ego”, od prześladowcy wspólnoty Kościoła, do naśladowania Jezusa Chrystusa i apostoła narodów był tylko jeden krok. Paweł pisze: Jeśli ktoś inny mniema, że może ufność złożyć w ciele, to ja tym bardziej: obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa faryzeusz, co do gorliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej stałem się bez zarzutu. Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego (Flp 3,3–8a). Paweł dał się porwać chrześcijaństwu i drodze nawrócenia. Nastąpiła u niego owa rekuperacja ducha, metanoja, zmiana myślenia, tak silny żal, że przebudował gruntownie życie. Dał się odnaleźć Dobremu Pasterzowi. Potem już za Nim chodził i pomagał w nawróceniu innych.
Dziś kiedy cieszymy się obecnością alergologów i pneumonologów z okazji ich już 24-ej konferencji profesjonalnej, popatrzmy też na jeszcze jeden oprócz św. Pawła życiorys. Z nami bowiem dziś Muzeum Narodowe w Krakowie celebruje 180. rocznicę urodzin Jana Matejki, 125-lecie jego śmierci oraz 120. rocznicę ekspozycji w jego domu przy ul. Floriańskiej. Jak wiemy, Jan Matejko to wielki malarz i historiozof. Postrzegał losy ojczyny ziemskiej Polski poprzez wybitne osobowości tę historię kształtujące. Ten krakowianin był jednak człowiekiem poważnej wiary, zdolnym do skupienia i medytacji. Znał doktrynę wiary i był wrażliwy na sprawy kościelne. W swoich wspomnieniach prof. Stanisław hr. Tarnowski napisał o nim tak: „W Wielki Piątek roku 1884 Matejko, bardzo smutny, bardzo przygnębiony, chodził po kościołach odwiedzać groby. Trwało to kilka godzin. Czy w modlitwie znalazł pociechę, czy tylko w rozmyślaniach o Męce Pańskiej i Zmartwychwstaniu natchnienie – po powrocie zaczął natychmiast malować ten obraz i skończył go w dni dziesięć”. Chodzi o słynny obraz Matejki „Wniebowstąpienie”. Nim Matejko ośmielał wiarę i ułatwiał proces nawrócenia ludzi.
Jego wrażliwość artystyczna ukazała odbiorcom Chrystusa wstępującego do nieba na tle ogromnego serca, na którym dostrzegamy zapisane słowo „Maria”. Na obrazie Jezus wstępuje do nieba w scenerii niedosłownej, abstrakcyjnej, wręcz mistycznej. U góry obrazu autor umieścił wyraźne swoje wyznanie wiary w Trójcę Świętą. Dostrzegamy bowiem blask przybierający kształt trójkąta. Co ciekawe, Matejko łączy w jednym obrazie wyznanie zbawczej śmierci Jezusa na krzyżu, Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Jego Chrystus jest jeszcze poraniony, ale już zapraszający do nieba. Chrystus patrzy na nas oczami Dobrego Pasterza. Tłem dla Zbawiciela jest ogromna mandorla – czyli aureola obejmująca całą postać – przybierająca kształt serca podtrzymywanego przez anioły. Imię „Maria”, zapisane na tym sercu, wpisuje duchowość artysty w klimat maryjny i zarazem mariacki.
Mariacki? Podczas tej Eucharystii otoczeni jesteśmy przez matejkowskiego projektu anioły polichromii prezbiterium, przyozdobione tęczowymi skrzydłami i śpiewające na naszych oczach litanię do Maryi, jesteśmy prowadzeni jakby wiarą tego krakowskiego artysty w świat niewidzialnych duchów, prosto do nieba. Łatwiej nam tutaj wychodzić z cienia ziemskich labiryntów, grzechów, wchodzić w ślady konwertytów, rekuperując nasze życie dla drogi ewangelicznej, w codziennej wędrówce za Dobrym Pasterzem. Niech tak się stanie. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/