To paradoks. Krnąbrny prorok Jonasz nie wydaje się idealnym kandydatem na patrona Niedzieli Słowa Bożego. A jednak. Dzisiaj pierwsze czytanie wynosi Jonasza na piedestał. Słowo Boże skierowane do Jonasza, przypominającego charakterem każdego z nas, człowieka niechętnego wielkim misjom wzbudziło jego wewnętrzny sprzeciw. Zaczął przed Bogiem uciekać. Słowo Boże poraziło go. Jak ma iść do Niniwy, stolicy potężnego podówczas państwa, miasta rozległego jak opisuje to Jonasz na trzy dni drogi, i głosić tam nawrócenie? To jakby komuś z nas nakazać misję na Marsa czy pójście jako kibic na mecz drużyny konkurencji. Jonasz chce być poza zasięgiem proroctwa i uprawia z Bogiem swoistą zabawę w chowanego. Udał się do portu i zaokrętował się wraz z kupcami na wyprawę. Może na drugim końcu morza Bóg zostawi go w spokoju?
Jakże więc Jonasz może zostać patronem Niedzieli Słowa Bożego? A jednak. Jonasz w końcu przekonuje się jakie Słowo Boże jest skuteczne. Burza sprawia, że załoga statku wrzuca go jako przynoszącego nieszczęście pechowca do wzburzonego morza, a on uratowany przez wielką rybę, ląduje na plaży… i poddaje się Słowu Boga. Idzie do nielubianej Asyrii. Po co? Może i po to, aby patronami tej niedzieli mogliby zostać również nawróceni mieszkańcy Niniwy. Bo oni po jego opowieści i ostrzeżeniu zmienili swe postępowanie i poprawili swoje morale; porzucili swoje zabobony i zwrócili się do prawdziwego Boga. Zaczęli żyć w świetle wiary w Jedynego. Słowo Boże sprawiło, że w ich pokoleniu nie ziścił się czarny scenariusz. Dzięki obserwacji historii Jonasza poganie z Niniwy stali się pokorni i ujrzeli jak działa Słowo Boże. Nie można z Nim nigdy żartować. Ono prędzej czy później każdego dosięga.
Słowo Boże wielu współczesnych chowa zamknięte w księgach Biblii. Na półce stoi przykurzone. Traktujemy Je i my często tylko jako pomnik literatury żydów i chrześcijan. Może niektórzy traktują je jako ważną inspirację do modlitwy. A przecież Słowo Boże jest więcej niż inspiracją — jest od początku busolą chrześcijan. Jeśli się Jemu opieramy i chowamy w cieniu spraw codziennych przed Jego zasięgiem — biada nam.
Spotkanie Słowa Bożego z nieposłusznym mniej lub bardziej człowiekiem jest zawsze złożone. Nawrócenie bowiem człowieka na życie według Słowa nie jest procesem jednopiętrowym. Ludzkie DNA — kod genetyczny w którym zapisano fizyczne właściwości każdego z nas — posiada przynajmniej poczwórną złożoność. Co dopiero proces nawrócenia ducha. Ile pięter już pokonałem? Słowo Boże jest sprawcą życia bardziej nawet niż ludzkie DNA. Ono jest pierwsze, rzetelne i prawe. Ono ma moc i to Ono zna precyzyjnie DNA każdego z nas. Ono nasze życie podtrzymuje w ciele. Stąd potrzeba nam zadania domowego. Przeczytajmy lub przesłuchajmy w Internecie w tym tygodniu choćby Ewangelię św. Marka w jej 16 rozdziałach. Niech to Słowo w nas zamieszka. Niech nas ożywi i naprawi nasz czas. Niech sprawi uzdrowienie naszego świata z epidemii i strachu. Jak u proroka Jonasza. Oddajmy się na nowo potędze Bożej busoli już w tym tygodniu. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/