Niespokojne są czasy. Chrześcijanie zawsze o tym pamiętali. W obliczu wojen, chorób, niepokojów, utraty stabilności Ewangelia wydaje się z jej niezmiennością być jak opoka. Pewne jest tylko to, co pochodzi z góry, od Boga. Przekonujemy się do jej słuszności coraz bardziej. Jakże nie zaufać słowom Pisma i Pana: „Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie” (Łk 12). Kluczem zdaje się dla nas chrześcijan przybranie postawy czujności. Uczymy się jej i w XXI wieku. Okazuje się w jej praktykowaniu, że tylko pełne przylgnięcie do Jezusa przygotuje człowieka na to, co dobre i złe w świecie.
Naukowcy i decydenci stwierdzili ostatnio, że jedno nieporozumienie dzieli nas od zagłady. W Nowym Jorku sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres podczas otwarcia dziesiątej Konferencji Przeglądowej Stron Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Nuklearnej, która trwa do 26 sierpnia, stwierdził, że w arsenałach na całym świecie znajduje się obecnie blisko 13 tysięcy sztuk broni jądrowej. Niektóre rządy wydają nadal miliardy, całe niewyobrażalne budżety na doskonalenie jądrowego zapasu rakiet. W jakim celu? W fałszywej wizji zapewnienia pokoju i bezpieczeństwa swoim obywatelom. Jakże to bezsensowna droga do pokoju i znak ułomności ziemskich spraw. Cóż mamy o tym myśleć? Bądźmy gotowi na dobre i na złe. Politycy wielu potęg światowych zagubili gdzieś moralny porządek i rozsądek. Każda wojna jest tego wyrazem!
A co dzieje się w społecznościach? Nic bardziej nie daje dzisiaj do myślenia jak dyskurs na temat płci. Płeć dla niektórych myślicieli, również na uniwersytetach, stała się jakby konstrukcją teoretyczną. Wielu daje rację koncepcji filozoficznej, wyrażonej szczególnie przez Hegla, według której prawda nie jest punktem wyjścia, ale wynikiem działania. Prawda, również ta o człowieku, jest jakoby plastyczna. W tym kontekście płeć biologiczna nie byłaby punktem wyjścia i informacją podstawową dla życia. Płeć człowieka dla płci kulturowej, genderowej nie byłaby czymś określającym. Dlatego zamiast o dwóch płciach biologicznych czy kulturowych jest tu i tam mowa o nieokreślonej ich wielości. Wskazuje się, o zgrozo, w tzw. postępowych kręgach, że społeczeństwo powinno nie tylko tolerować, ale też przyjąć i pozytywnie promować jakikolwiek rodzaj preferencji seksualnej swoich obywateli (por. ks. Fernando OCÁRIZ BRAÑA, WcN). I tak owi „luminarze” usposabiają innych do karkołomnych, niemoralnych postaw. Dochodzi przy tym też do banalizowania więzi międzyosobowej i miłości. Stąd nie tylko upada porządek w dziedzinie płciowości a rodzi się zjawisko niestabilności osobowości. Co mamy o tym myśleć? Bądźmy gotowi na dobre i na złe. Filozofowie wielu uczelni światowych pogubili gdzieś moralny porządek i rozsądek.
My się nie pogubmy! Bo czy naprawdę nie ma jednej odpowiedzi na to „kim jestem?” Zasady moralne to prawdziwe trzosy, prawdziwe bogactwo, wpisane są przecież głęboko w serce człowieka. Ono stanowi gwarancję jego harmonii, rozwoju osoby. Bądźmy więc gotowi, tzn. nie zgadzajmy się za żadną cenę ze sprzeczną z elementarną logiką życia i zasadami moralności postawą pochwały polityki i nauki o konieczności zbrojeń i nieokreślonej wielości płci. Bądźmy pewni, że prawda „nie jest plastyczna”, że „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. To dzięki niej przodkowie otrzymali świadectwo” (Hbr 11). I my je otrzymujemy w tych niespokojnych czasach. Nasze spotkanie w niedzielnym dniu ma nas upewnić na drodze wiary w zmartwychwstanie Jezusa. Niech więc działa w nas Jego światło, niech oświeca życie. Nośmy w sercach trzosy prawdy Miasta Niebieskiego. A Abraham postawiony nam za wzór zawierzenia, niech stanie się dla nas patronem tygodnia. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/