„Uwolnij swoje źródła” — katolicka misjonarka z USA Maria Vadia napisała książkę pod takim tytułem. Autorka zachęca nas w niej wprost: Uwolnijcie swoje źródła duchowe, często jakby uśpione. Wybudźcie z drzemki życie wewnętrzne. Uśmiechnijcie się do siebie nawzajem, nie bądźcie katolikami żyjącym złymi newsami! Żyjcie raczej dobrymi wiadomościami. Świat nie został stworzony w szarych barwach, lecz jest pełny kolorów radości. Wystarczy ich na każdy dzień.
Czy misjonarka Maria Vadia nie ma racji? Zesłanie Ducha Świętego było prawie 2000 lat temu, ale konsekwencje tego są ożywcze. Często jednak obserwujemy ludzi ochrzczonych, a nie praktykujących radości. Brak entuzjazmu wiary, który postuluje każda Msza święta to niepokojąca oznaka. Przypatrzmy się ludziom po wyjściu z naszych nabożeństw. Czy ich twarze wyrażają radość, pociechę? Przecież działamy w obecności Ducha Świętego i otrzymujemy Jego zaczyn radości. I co się z nami dzieje? Nierzadko tłumimy Ducha wracając do programu mienionych dni jakby podczas liturgii nic się nie wydarzyło. A przecież Duch Święty nie jest przechowywany w jakichś konserwach na wypadek wojny, lecz bije w sercu 7 sakramentów naszej wspólnoty. Ich wielkanocna moc normalnie wyzwala ze smutku.
Już w Psalmie 30 napisane jest: „Zamieniłeś moją żałobę w taniec, zdjąłeś ze mnie wór pokutny, a przepasałeś radością!” (Ps 30, 11–12). Po ziemskim czasie Jezusa Chrystusa, Jego zbawczej męce i zmartwychwstaniu, zesłaniu Ducha Świętego wszystko jest inaczej. Znika zniechęcenie, przygnębienie, rozpacz i beznadzieja. Nic nas nie jest w stanie odłączyć od miłości Boga.
Św. Paweł tłumaczy to samo z innej jakby strony: wg niego istnieje pewne napięcie między „duchem” a „ciałem”. W Liście do Galatów „ciało” oznacza symbolicznie całą zepsutą grzechem pierworodnym naturę człowieka. Natomiast „Duch” użyty w tym urywku oznacza wprost Ducha Świętego, tzn. cały zespół Jego darów i utworzoną pod Jego wpływem nową postawę. Owocem takiego ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Dlatego św. Jan Bosko nam podpowiada, że szatan boi się ludzi radosnych. Nie ma się czemu dziwić. Z takim arsenałem owoców Ducha, z radością już na drugim miejscu, po agape, zły naprawdę nie ma szans.
Żyjemy nierzadko w świecie smutnym, zakompleksionym. Przyzwyczailiśmy się nieco do tego. Lecz czy dobrze nam z tym? Czy my nie za mało cieszymy się po każdej Eucharystii jako synowie-córki Króla Królów i Pana Panów? Czy mamy tę świadomość wyniesienia człowieka?
Jeżeli cieszymy się prawdziwie, porywa nas prawdziwa tożsamość chrześcijan: jest nią sam Duch Święty. Jesteśmy w końcu solą ziemi, światłem świata, sercem środowiska. Miejmy świadomość, jak ważni jesteśmy dla Boga i tych, którzy nas kochają. Trzeba jednak w tym miejscu przypomnieć jedną choćby przestrogę: nigdy nie przyklejajmy do ust „amerykańskiego”, aktorskiego uśmiechu. Ta sztuczność nikomu humoru nie poprawi.
Duch Święty, którego Ojciec posłał w imieniu Syna (por. J 14) pozwala nam nazwać Święta Wielkanocne Świętami Tajemnicy Radości. Te tajemnice radości, ofiary, światła i chwały kończą się jakby Uroczystością Ducha Świętego. Nabierajmy do życia ich ducha! Inaczej modlitwa będzie tylko obowiązkiem, a Eucharystia będzie czynnością powtarzalną, rytem, zamiast sakramentem siły przebicia. Duch Święty chce w nas owocować, chce nas wszystkiego nauczyć. Dzisiaj tę prawdę sobie przypominamy. Dlatego pozwólmy dziś Duchowi Świętemu w nas pozytywnie zamieszać, nas przemieniać, nas modelować. Amen.
/ks.inf. Dariusz Raś/