W ostatnich dniach przeżywaliśmy patronaty dwóch wielkich męczenników. Św. Sebastian i św. Agnieszka mają nam coś do powiedzenia o czasach zagrożenia. Oboje odnieśli zwycięstwo nad swoim lękiem i umieli sprostać trudnej próbie prześladowania. Św. Agnieszka oddała swoje młodziutkie życie zmieniając zupełnie pogańskie nastawienie otoczenia. Zadziwiła społeczność cesarskiego Rzymu. Jej kościół na rzymskiej Piazza Navona do tej pory świadczy o celowości poświęcenia życia dla chrześcijańskiej drogi.
Dla św. Sebastiana pełniącego znaczną funkcję w hierarchii rzymskiej gwardii cesarskiej, chrześcijaństwo było osnową życia, wysoką miarą obowiązków profesjonalnych. Z tego powodu chciano go złamać, a cesarz „Dioklecjan kazał żołnierzom przywiązać go na środku pola do drzewa i zabić strzałami z łuków. Tyle strzał tedy utkwiło w nim, że podobny był do jeża, a żołnierze przypuszczając, że już nie żyje, odeszli”. Te słowa zapisał bł. Jakub de Voragine OP w swojej średniowiecznej „Złotej legendzie”. Sebastian półumarły przeżył jednak te tortury, a gdy tylko zagoiły się rany, powrócił do sił i nie zmieniał swojego chrześcijańskiego stylu bycia. Dlatego innego razu zatłuczono go pałkami, a jego ciało pochowano haniebnie w Cloaca Maxima. Nie zapomniano o nim jednak i jest nie tylko patronem wielu kościołów, profesji, wspólnot i np. Gwardii Szwajcarskiej, ale wyznacza etos braci kurkowych z całej Europy. Jego patronat wymaga ciągłej gotowości do obrony własnych wartości, pomocy potrzebującym i ćwiczenia się w chrześcijańskiej sztuce życia. W Rzymie nad grobem męczennika Sebastiana wybudowano kościół pod jego wezwaniem. Jest to obecna bazylika św. Sebastiana za Murami (San Sebastiano fuori le Mura). A na miejscu jego męczeństwa powstał drugi kościół – bazylika św. Sebastiana na Palatynie. W bazylice św. Piotra w Watykanie znajduje się natomiast kaplica św. Sebastiana, gdzie niedawno połączono jej ołtarz z relikwiami św. Jana Pawła II. To tam zwykle udajemy się rodzinnie i pielgrzymkowo na modlitwę podczas obecności w Wiecznym Mieście.
Patronowie ciągle podpowiadają jak żyć po ludzku i chrześcijańsku w czasach, które straszą nas wojną i chorobami. W zagrożeniu warto zawsze słuchać Ewangelii. Ona podpowiada nam dlaczego męczennicy mają rację i w konsekwencji dobrze rozporządzają swoim życiem. Dziś słyszeliśmy, że Jan Chrzciciel został uwięziony, a Jezus Pan kieruje się wówczas na północ kraju, do tzw. Galilei pogan. To ta północna część Ziemi Świętej z bardzo zróżnicowanym środowiskiem społecznym: teren u zbiegu szlaków handlowych, o znacznym wymieszaniu kultur oraz zwyczajów, a lud tam zamieszkujący charakteryzuje trudny w utrzymaniu religijny porządek. Czy nie jest to poniekąd opowieść o naszych czasach? Jednak w tym właśnie regionie Jezus powołuje apostołów, w tym przyszłą głowę Kościoła ‑Piotra! Jezus nie lęka się wejść w brud. Wkracza tak w bagno moralne Galilei, jak i neopogańskie obyczaje współczesnych. Uczy nas przezwyciężać zagrożenie poprzez wejście w jego epicentrum. To Jego sposób. Z takiego podejścia biorą się prawdziwi wyznawcy, apostołowie i męczennicy, Jego naśladowcy.
W zagrożeniu winniśmy być aktywni i „sprężać” nasze działanie na wzór poprzedników w wierze, a nie chować głowę w piasek. Takie jest nasze zadanie. Tam, gdzie zagrożenia się mnożą, gdzie mieszają się kultury i mnoży się niepewność, tam gdzie panuje inflacja wartości Jezus powołuje nas do rzeczy zdaje się niemożliwych. Takiego rozwiązania doświadczajmy na tej Eucharystii. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/