Święty Sebastian pochodził z Mediolanu. Żył w III wieku, stał się legionistą, a potem oficerem w armii Cesarstwa Rzymskiego. Doceniony przez zwierzchników został dowódcą oddziału pretorianów cesarza Dioklecjana. Sebastian nie praktykował obowiązkowego w armii pogańskiego kultu, nie chciał bowiem grzeszyć i postępować wbrew wierze w Jednego Boga. Dla wielu Rzymian okazał się profanem. Ich bowiem zwyczaje dotyczące składania ofiar bóstwom były bogate i nowo nawrócony nie brał w nich udziału. Kiedy rzecz się wydała, zarzucono Sebastianowi zdradę obyczajów stanu. Pozostał znakiem dla świata. Wg zarządzenia cesarza Dioklecjana legionistę chrześcijanina pojmano, wyprowadzono na odkryte pole, przywiązano do pręgierza i strzelano do niego strzałami. Jak piszą wczesnochrześcijańscy pisarze i kronikarze św. Sebastian przypominał po egzekucji jeża. Sam mimo ran nie wyzionął jednak ducha. Jeszcze oddychał. Dobito go więc pałkami. A on był mężny do końca. Tyle podanie.
Świętego Sebastiana za swojego patrona obrały pomne jego poświęcenia dla spraw najważniejszych stany rycerskie oraz m.in. bractwa obronne, w tym Europejska Wspólnota Strzelców Historycznych (EGS). Dlatego i my, prastare Krakowskie Bractwo Kurkowe przybywamy uczcić świętego Sebastiana w królewskiej katedrze na Wawelu. Będą dzisiaj pasowani nowi członkowie krakowskiego Bractwa po to, aby mężnie i na wzór Patrona swoją wiarę wyznawali, według niej żyli i swoich przekonań do końca bronili. Ubieranie kontuszu, udział w uroczystościach, częste zbiórki charytatywne nie kończą bowiem zadań brata kurkowego. Bracia są znakiem dla świata, a bractwo chrześcijańskie to nie tylko elitarny klub o tradycyjnych korzeniach. To zmiana postrzegania życia.
Związki bractw obronnych poświęcają swój czas nie dla upodobania pierwszych szeregów i sławy, ale dla rozwiązywania po chrześcijańsku najróżniejszych problemów ludzkich i społecznych. Wszędzie tam, gdzie strzelcy mają możliwość niesienia pomocy są gotowi do jej udzielenia. Domy seniora, domy dziecka, ubodzy, studnie w Trzecim Świecie, troska o misje chrześcijańskie, pomoc na obszarach dotkniętych katastrofami to różne zadania, w których już pomagają strzelcy w całej Europie. Nie robią tego tylko łożąc pieniądze, ale angażując się bezpośrednio w takie działania. Naśladują w aktywności św. Sebastiana i narażają się niejednokrotnie nawet wśród znajomych na wytykanie: czy ty nie jesteś za święty, czy nie nazbyt pryncypialny?
Niemniej jednak w bractwie nie tak chodzi o wartości materialne, ale o dzielenie się nimi, nie tak chodzi o wspólne zdjęcia, ale najbardziej o pracę dla bogactwa niewidzialnego. To wynik przeżywanej z wiarą drogi Ewangelii. Dzisiejsza perykopa — fragment Pisma — niesłychanie nam pomaga w zrozumieniu naszej roli jako znaków dla świata, nierzadko bezimiennych ofiarodawców, pomagających bez nagrody, braci miłosiernych bez miary. Usłyszeliśmy słowo: I przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili nosze, na których leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2). I tak dokonał się cud, kiedy owych czterech działało wspólnie, ofiarnie. Oni zdążali do Jezusa Chrystusa pomimo przeciwieństw, blokującego ciekawskiego tłumu czy dachu, który trzeba było rozebrać. Jezus widząc ich rozczula się, rozgrzesza i pomaga, uzdrawia tego piątego, potrzebującego zdrowia. To scena do naśladowania i do przepracowania w naszym braterskim kręgu. Chodzi w naszym bractwie o dosłowne niesienie pomocy, o poświęcanie się, a nie o jakieś marzenia i teoretyczne starania.
Z ankiety przeprowadzonej przez p. Annę Gondek w 2003 do pracy magisterskiej dotyczącej naszego bractwa, a napisanej na Akademii Górniczo-Hutniczej wynika ciekawe spostrzeżenie. Otóż sami bracia mówią, że nieprzeciętność jest właściwą cechą Bractwa Kurkowego. Brat Kurkowy „musi coś w swoim życiu osiągnąć, coś sobą reprezentować, być w pewnej dziedzinie widoczny”, „chodzi o to, aby o każdym z Braci Kurkowych, można kiedyś napisać książkę”. To tylko niektóre z waszych wypowiedzi. Jeśli ambicje nas otaczają w duchu chrześcijańskim to bardzo dobrze. Zważyć trzeba najpierw jednak nie tak na aspiracje, lecz na czyny, na konkretne ślady, które zostawiamy po sobie. Nie chodzi nawet o medale ze szlachetnego kruszcu, ale o odmienione chrześcijaństwem życiorysy.
Spytajmy dlatego czy nasze ślady są chrześcijańskie, bezinteresowne, pełne wiary, czy mają one na co dzień coś wspólnego z oddaniem, ofiarą i wzorem Patrona? Jeśli nie, to szybko trzeba się nawrócić na ścieżki Ewangelii. Jeśli jednak tak, jeśli mężnie wypełniamy testament naszego chrześcijańskiego braterstwa i jesteśmy ofiarni i wierni to bądźmy spokojni o losy tradycji krakowskiego Bractwa. Dlatego wspólnie prosimy na tej Eucharystii: Boże, udzielaj nam ducha męstwa, abyśmy za przykładem świętego Sebastiana, męczennika, słuchali więcej Ciebie niż ludzi. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone w Święto Patronalne Bractwa Kurkowego na św. Sebastiana w katedrze na Wawelu