Słowo na tę niedzielę otrzymaliśmy nadzwyczaj piękne. Dziś trwa modlitwa za powołania i dlatego Słowo prowadzi nas do źródeł naszych aspiracji. Ciągle zbyt rzadko uświadamiamy sobie, że wszyscy ludzie są powołani do świętości, lecz każdy na swej drodze życia. W wielkim tłumie owiec, każda posiada swoje oddzielne powołanie, taką misję życiową. Dziś modlimy się za te poszczególne misje życiowe i za tych, którzy stoją u progu decyzji na życie. Bo powołanie, zadanie otrzymane od Pasterza owczarni, nie ogranicza się tylko do specjalności zakonnej, kapłańskiej, misjonarskiej, lecz również traktuje inne działy życia: pielęgniarki, lekarzy, informatyków, kolejarzy, piekarzy, profesorów, kierowców, kupców, bankowców, kelnerów, portierów, itd. Każdy w swoim powołaniu odnajduje miejsce wśród owiec Dobrego Pasterza. Czujemy się spełnionymi, radosnymi, potrzebnymi, wówczas, kiedy doświadczamy owej pasji powołania 24 godziny na dobę. Powołanie, to przecież ustawiczność, codzienność, która owocuje dopiero w innym wymiarze życia.
Głos Dobrego Pasterza wyznacza kierunek powołania. Jak Jego głos odróżnić od innych, aby się nie pomylić? Pierwsza charakterystyka: Boży głos jest kojący, wyciszający, dający pokój, bezpieczeństwo, a nie chaos. Druga charakterystyka: głos Dobrego Pasterza jest również wymagający. Nakłania do korekty, wyznacza ambitne drogi. Tak odróżniamy go wyraźnie od głosu wilków i najemników, które mamią mirażami, a niosą niepokój i wprowadzają w tarapaty.
Dobry Pasterz jest nadzwyczaj pracowity, prowadzi owce, nawołuje je, ofiarowuje się dla nich 24 godziny na dobę. Ze świętości i dobroci samego Pasterza i z podróży, podążania za Jego głosem jest ulepiona cała wspólnota chrześcijan. Bez postawy Zbawiciela Pasterza, Jego znanej nam sylwetki, Jego głosu, bylibyśmy rozproszeni i pogubieni. Dziś, na tej Mszy świętej jest ta chwila, abyśmy na nowo wyostrzyli kurs naszego powołania.
Benedykt z Nursji, święty zwany Współtwórcą Europy, założyciel zachodniej szkoły zakonnej (V/VI wieku), stwierdził w swojej regule, że każdy z mnichów, aby być prawdziwie dobrym chrześcijaninem i naśladowcą Dobrego Pasterza powinien zapanować po mistrzowsku nad modlitwą i pracą. Ora et labora. Kolejność tych zadań jest nieprzypadkowa! Owce po pierwsze słuchają głosu — modlą się, i po drugie podążają za głosem — pracują. Nie daj Boże odwracać tę kolejność. Niesamowite, że każdy, kto żyje wg tej zasady odczuwa szczęście już tu na ziemi 24 godziny na dobę. Święty Benedykt sam tego doświadczył.
Taką osobą, spełniającą zasady chrześcijańskiej równowagi modlitwy i pracy była Hanna Helena Chrzanowska, polska prekursorka pielęgniarstwa rodzinnego, domowego i parafialnego. Ta pielęgniarka, działaczka charytatywna, pedagog, pisarka, instruktorka klęczała często w naszych ławkach kościelnych, zwłaszcza przed obliczem Ukrzyżowanego w południowej nawie. Druga wojna światowa doświadczyła ją mocno. Zabrała najbliższe osoby: najpierw ojca w obozie koncentracyjnym, potem brata w Katyniu. Jednak w tej parafii pod opieką kard. Karola Wojtyły i ks. infułata Ferdynanda Machaya, mojego poprzednika, rozpoczęła swoją przebojową drogę za Dobrym Pasterzem. 45 lat temu odeszła z tego świata w opinii świętości. Pewnie dzięki wierności Dobremu Pasterzowi na pogrzebie Hanny nie śpiewano „Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie”, lecz wielkanocne „Gloria”. Hanna zostanie ogłoszona błogosławioną i godną chwały ołtarzy w nadchodzącą sobotę w bazylice Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.
W świecie często panuje inny wzór niż ora et labora. Dominuje tam kod życia najemników, który streścić można w haśle: baw się dobrze, wyciśnij z życia ile się da. Reklamowe zachęty i uproszczone filmowe modele obyczajowe traktują życie jako zaledwie dodatek do rozrywki, ale to z pozoru nieszkodliwe motto prowadzi do katastrofalnego kryzysu. Bez głębi i systematycznego wysiłku człowiek rozkłada na łopatki swoje marzenia. Przechodzi powoli do watahy polujących na szybką strawę wilków i uczestniczy w ich wyścigu, zaprzedaje powołanie demonowi. Potrzebuje nawrócenia.
Msza to czas Dobrego Pasterza. On mówi tu i teraz: „Życie moje oddaję za owce” (J 10). Niech te słowa dźwięczą w nas, abyśmy nie zmarnowali łaski naszego powołania. Pamiętajmy: Bóg oddał życie do naszej dyspozycji, codziennie otrzymujemy nowe 24 godziny na wypełnienie naszych misji wedle złotej reguły, ora et labora, a Msza nas wiąże z ciągłą „pracą” Dobrego Pasterza dla nas. Dlatego nie zamykajmy się w poczuciu zadowolenia. Ceńmy sobie ponad wszystko dane nam powołania i realizujmy ich wysokie aspiracje! Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/