Logika Jezusa jest bardzo odmienna od tej światowej. Tu nie liczą się trony, tytuły przed nazwiskiem, stanowiska pełnione w organizacjach. Nawet tytuły honorowe zupełnie nie przysparzają punktów w logice nieba. Moglibyśmy powiedzieć, że mądrość nieba działa przeciw ziemskiemu blichtrowi. Liczy się to, co jest w sercu dzisiejszego przekazu Słowa Bożego. Jezus Pan stwierdza z pełnym autorytetem: „Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (Mk 10, 43–45).
Zbigniew Herbert przybliżył kiedyś prawdę o ziemskim tronie wierszem „Bajka ruska”. Człowiek przywiązujący się do świata uczestniczy ciągle w życiowej grze o tron, zapomina niejednokrotnie o humanitas. Poeta tak opowiada: „Postarzał się car ojczulek, postarzał. Już nawet gołąbka własnymi rękami nie mógł zadusić. Siedział na tronie złoty i zimny. Tylko broda mu rosła do podłogi i niżej. Rządził wtedy kto inny, nie wiadomo kto. Ciekawy lud zaglądał do pałacu przez okno, ale Kriwonosow zasłonił okna szubienicami. Więc tylko wisielcy widzieli co nieco. W końcu umarł car ojczulek na dobre. Dzwony biły, ale ciała nie wynoszono. Przyrósł car do tronu. Nogi tronowe pomieszały się z nogami carskimi. Ręka wrosła w poręcz. Nie można go było oderwać. A zakopać cara ze złotym tronem – żal”.
Często zdarza się nam deklarować, że nie chcemy uczestniczyć w grach o tron. Chcemy naśladować Jezusa, chcemy za Nim iść. Czy jednak rzeczywiście jesteśmy do tego przekonani, czy też jak Jakub i Jan chcemy nierzadko prosić Jezusa o piękne zaszczyty, wysokie stanowiska, trony, pierwsze miejsca? Nasz Mistrz jednak nie podziela reguł rządzących światem. I na szczęście znamy osoby, które idą przez życie nie zabiegając o popularność i złoto.
Jedną z takich osobowości był Józef Turbasa (1921−2010). Ten krakus urodzony w Bieńczycach, profesjonalny krawiec, gdyby żył, miałby dzisiaj 100 lat. Żył dyskretnie, prawie nie udzielał wywiadów. Pisze o tym red. Grażyna Starzak w „Dzienniku Polskim”: pewnie obruszyłby się, gdyby wiedział, że krakowscy rajcy podjęli uchwałę o nadaniu jednej z ulic jego imienia. Pan Józef bowiem zadziwiał prostotą i klasą. Pracował dla ludzi najpierw we własnym mieszkaniu przy ulicy św. Gertrudy 14, potem przeniósł się do pracowni pod „piętnastkę”. Jego stałość w wzywaniu patronki św. Gertrudy, również na pismach urzędowych, sprawiła, że ona do dziś uważana jest za patronkę rodziny, która kultywuje krawieckie pasje ojca. Mistrz Turbasa był nie tylko genialnym krawcem, ale prawym chrześcijaninem, patriotą, żołnierzem Armii Krajowej ps. „Brzoza”, w latach powojennych aresztowanymprzez SB więźniem politycznym i potem działaczem społecznym cechu krawiectwa, pierwszym królem kurkowym Towarzystwa Strzeleckiego Bractwo Kurkowe w odrodzonej w 1989 roku Polsce. Jego talent krawiecki zyskał mu wielką renomę. Stanisław Lem, Czesław Miłosz, Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki to tylko przedstawiciele tych, którzy szyli u niego swoje ubrania. On ubierał, nie szył. Dawał ludziom serce. Ofiarował grosz na wiele dobrych celów np. na witraż do romańskiego kościoła na krakowskim Salwatorze. Ufamy, że cieszy się radością nieba ze świętymi, w tym z św. Janem Pawłem II, którego portret ufundował do Celestatu. Wypełniał bowiem przykazanie Chrystusa. Naśladował Go. Nie sprawiało mu bowiem satysfakcji tronowanie, ale aktywne wypełnianie powołania chrześcijańskiego, żeby służyć i dać swoje życie. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
fot. Wojciech Plewiński (archiwum pracowni)