Liturgia przedstawia dziś wyrazistą wewnętrznie postać mężczyzny. W opowiadaniu ewangelicznym Jan Chrzciciel prezentuje się jako niezwykle silna osobowość. Nie może być inaczej z prorokiem. Bohater Ewangelii to człowiek adwentu, czyli oczekujący ciągle na większe wyzwania. Czyniący na ziemi Boży pokój i ład. Jednak silny mężczyzna, Jan Chrzciciel nie udaje. Czuje się również słaby w więzieniu, ma wątpliwości i zapytuje Pana Jezusa czy nadeszły już oczekiwane czasy mesjańskie. Czy ma żywić radość?
Pan Jezus odpowiada mu przez uczniów-wysłanników. „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11). Myślimy, że Janowi te słowa przyniosły ulgę. Działo się bowiem to, co on wyprorokował, przeczuwał wcześniej. Oto Pan przyszedł. Nadeszły czasy mesjańskie. Radość z działania Bożego udzieliła mu się zapewne nawet w odosobnieniu i niedostatku wolności.
Czy radość z tego, że świat jest dotknięty działaniem Boga udziela się w naszych czasach? Czy głosimy ją zdecydowanie więźniom, chorym naszym, głodnym, umierającym, maluczkim, zagubionym, nic nieznaczącym, sponiewieranym, zranionym i załamanym, wszystkim znajomym? Oczywiście, że w codziennej pracy, zagonieniu, porządkach, robieniu zakupów możemy zatracić tę wrażliwość i radość. Ale popatrzmy choćby na tegoroczne targi bożonarodzeniowe na rynku, pełne przedświątecznej refleksji i kolorytu. Niech radość czasów mesjańskich, które przecież trwają, udziela się nam wszystkim, którzy odwiedzamy w tych dniach nasz rynek. Bo kiedy jesteśmy spostrzegawczy zauważymy zmiany zachodzące w świecie w związku z Jezusem i Jego duchowym stylem. Choinka i kram z aniołkami wołającymi „Gloria” to przecież nie symbol wolnych dni, ale świętowania tajemnic wiary i chrześcijańskiej recepty na wiele bolączek. Wiemy, że nie wszystko na tym świecie jest urządzone bezproblemowo. Jednakże radość z bycia autentycznym chrześcijaninem — człowiekiem adwentowym, oczekującym zawsze na więcej dzieł Bożych w życiu winna nas wypełnić. Ten chrześcijański wymiar, ten hart ducha jest nam potrzebny na co dzień.
Człowiek adwentu to nie jest trzcina, którą wiatr kołysze. On rośnie zaufaniem Jezusowi. To człowiek, który w swojej życiowej misji podąża za dobrymi wiadomościami. Liczy w tonacji radości dalsze dzieła, które Bóg błogosławi. Bo czasy mesjańskie w nas trwają! Krótki, bo trzywersowy wiersz księdza Jana Twardowskiego, klasyka gatunku, nosi tytuł „Radość” i to potwierdza:
Marudzą że samotność dziura nie ma nikogo
Komunia święta to miejsce
gdzie można spotkać się z Tobą. Amen.