Niezwykłe opowiadanie z dzisiejszej Ewangelii dnia dotyczy św. Piotra. Ten pierwszy wśród apostołów spróbował trudnej sztuki chodzenia po wodzie. Próba nie powiodła się. Stracił kontakt z oczami Mistrza, a może zbytnio zapatrzył się w wodę i swoje kroki. Jeden podmuch wiatru spowodował, że przepadł w falach Jeziora Tyberiadzkiego. Wiemy z tego opowiadania, że jako rybak i dobry pływak przestraszył się nie na żarty. Sam Jezus musiał interweniować.
Historia z Pisma Św. uczy nas pokory wobec żywiołów. Nawet XXI wiek z wielkimi osiągnięciami nauki wskazuje ciągle to samo, jak niezbadane są siły, które mogą przyczynić się do unicestwienia człowieka i naruszenia równowagi natury. Naukowcy poświęcają czas, a narody wielkie środki ekonomiczne, aby ograniczyć i zahamować łańcuch zakażeń nowej choroby. Martwimy się. Nosimy maski, myjemy często ręce, zachowujemy konieczny dystans. Ale jak słychać potrzeba nam wobec ataku choroby jeszcze więcej pokory. Bez pokory w dłuższej perspektywie nie wygramy. Wielu przecież wydawało się, że jest już dobrze, że Polska przejdzie łagodnie okres epidemii. A z perspektywy miesięcy widać inne tendencje. Lekceważenie żywiołu choroby byłoby grzechem. Dlatego pamiętajmy szczególnie w najbliższych miesiącach tę prawdę, że przestrzeganie zaleceń sanitarnych, to nie tylko wyraz naszej odpowiedzialności za siebie nawzajem, lecz to stosowanie ewangelicznej zasady przykazania miłości Boga i bliźniego.
Ktoś zapytał mnie czy Bóg nie może zatrzymać zarazy? Hmm… Nie możemy myśleć o działaniu Bożym bezrefleksyjnie i bez pokory. Bóg nie działa na żądanie, jak sądził pewien mały Jasiu, który odmawiał wieczorną modlitwę i mówił tak:
- I jeszcze spraw Panie Boże, żeby Ankara była stolicą Finlandii.
- Co ty gadasz? — dopytuje się mama.
- Tak napisałem na klasówce z geografii!
Przeżycia Szymona Piotra uwiecznione na kartach Pisma uczą nas pokory wobec Bożych cudów. Nie znamy do końca tajemnic ekonomii Bożego Miłosierdzia. Nieraz doznajemy przeciwnego wiatru. W życiu osobistym, w historiach rodzinnych, w historii narodów. Lecz pamiętajmy, że Jezus zawsze przychodzi z interwencją w odpowiednim czasie. On towarzyszy naszym szczęściom i rozterkom w sakramentach. Pojawia się na ołtarzach całego świata podczas Ofiary składanej w niedzielę, aby nas wspomóc. Przybywa do izdebki naszych serc w czasie każdej modlitwy osobistej. Towarzyszy naszym wynagradzającym postom i jałmużnie dla potrzebujących.
Przeciwności były, są i będą. Choroby były, są i będą. Niepewności były, są i będą. Jednak czymś stałym, ale i ciągle nowym jest Boża obecność we wszystkim, co przeżywamy. Nie bądźmy więc oporni w rozpoznaniu pomocnej dłoni Jezusa. Ona jest często tuż przy nas. A kiedy ją w końcu rozpoznamy to nie opowiadajmy już całych historii o źródłach naszego niepokoju. Jezus je już zna i widzi. Skupmy się raczej na rozmowie z Nim. Bądźmy podobni do św. Piotra, który napisał w liście lata całe po wydarzeniu na jeziorze: „Miejcie się na baczności, abyście, zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku. Wzrastajcie też w łasce i poznaniu naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa! Jemu niech będzie chwała i teraz, i do dnia wieczności”! (2 P 3, 17-18). Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/