Krakowskie ptaki to nie tylko gołębie, chociaż to one jako pierwsze stają nam przed oczami, gdy myślimy o fruwających stworzeniach nad Rynkiem Głównym. Jednak przez kilka wiosenno-letnich miesięcy, szczególnie przy kościele Mariackim, królują jerzyki, które upodobały sobie zakamarki jego murów, w których wyjątkowo dobrze się czują.
Bazylikowi przyjaciele
Jerzyki przylatują do Krakowa już na św. Jerzego, czyli około 24 kwietnia, i właśnie ze względu na tę datę, otrzymały swoją polską nazwę zwyczajową. Nazwa łacińska, czyli systematyczna określająca rodzaj i gatunek zwierzęcia jest również bardzo oryginalna. Brzmi bowiem Apus apus[1] i należy do tzw. zdublowanych nazw gatunkowych. W słowniku łacińskim słowo Apus oznacza nie tylko samego jerzyka, ale ptaka rajskiego. Rzeczywiście jerzyk to bardzo tajemniczy ptak, który wyróżnia się na tle innych podniebnych gatunków.
Jerzyki spędzają z nami zaledwie cztery krótkie miesiące i wylatują do ciepłych krajów na początku sierpnia. Nasza bazylika stała się ich prawdziwym domem. Znalazły tu idealne, przyjazne i bezpieczne miejsce do zakładania gniazd i wychowania potomstwa. Na domostwa wykorzystują gotyckie i niedostępne otwory po rusztowaniach, które znajdują się w murze świątyni. Pozwolono im przez to na prawdziwe królowanie na terytorium starego Krakowa, gdyż jerzyki nie znoszą konkurencji i wyganiają ze swojego regionu inne ptaki. Za tę swoistą i historyczną „sympatię” bazylika została oznaczona już przed laty przez Polską Fundację Przyrodniczo-Leśną specjalną tabliczką informacyjną Budynek przyjazny jerzykom.
Goście innych miast
Jerzyki, poza Krakowem spotykane są także w innych miastach, głównie tych dużych, gdzie powstają coraz to wyższe budynki, które Apus apus potraktowały jako nowe, dogodne do gniazdowania skupiska skał. W Polsce można spotkać ich kolonie również w Tatrach. Na tle innych ptaków wypadają bardzo pozytywnie – nie brudzą elewacji ani otoczenia, gdyż ich odchody są praktycznie niedostrzegalne i rozpylają się w powietrzu.
Bracia jaskółek?
Jerzyki bardzo często uważane są za duże jaskółki. Nie jest to prawdą. Mają tylko podobne sylwetki, ale są sporo większe i mają długie, wąskie, sierpowate skrzydła przekraczające rozpiętością 40 cm oraz krótki, rozwidlony ogon. Ważą zaledwie 30–50 gramów. Najbliżej im do kolibrów. Osobniki obu płci są jednakowej wielkości, o ubarwieniu czarno-brązowym z zielonawo-czarnym połyskiem. Ich gardziel jest biaława. Dziób króciutki, bo tylko 10 milimetrowy. Najkrótszy wśród ptaków. Tak więc, mimo że jerzyki i jaskółki są do siebie podobne, to jednak nie są ze sobą blisko spokrewnione.
Podniebni domatorzy
Jerzyki prawie całe swoje życie spędzają w powietrzu. Na niebie zdobywają pokarm, materiał na gniazdo, piją wodę łapiąc krople deszczu, śpią, a nawet zbliżają się do siebie w parach. Są doskonałymi lotnikami. Latają od 40 do 100 km/h, na dłuższych przelotach nawet ponad 160 km/h, czasem szybują. Potrafią latać bez przerwy całymi dniami. Pokonują wiele tysięcy kilometrów w jedną stronę, aby w jednym jedynym tylko lęgu w maju czy też czerwcu złożyć 2–3 jaja i po odchowaniu piskląt, powrócić na zimowiska. Na lęgowiskach i zimowiskach o poranku i wieczorami urządzają grupowe gonitwy, którym towarzyszy głośny świergot. Fruwają na różnych wysokościach, czasami tak wysoko, że bardzo trudno je dostrzec, a czasem wyglądają, jakby ocierały się brzuszkami o miejskie mury i dachówki. Na ląd „schodzą” tylko na czas wysiadywania jaj i karmienia swoich młodych. Jednak nie siadają na ziemi, ale czepiają się krótkimi, silnymi łapkami skał, nierówności murów i pionowych struktur.
Wizjonerzy pogody
Dorosłe osobniki jerzyków potrafią przewidywać pogodę! Wyczuwają strefy obniżonego ciśnienia już z odległości 1300 km i przenoszą się w inne miejsce, zostawiając swoje młode. Dzieci przebywające w gnieździe ograniczają wtedy swoją aktywność życiową. Zapadają w letarg, mogą tydzień nie pobierać pokarmu. Bywa, że rodzice odlatują nawet kilkaset kilometrów i przebywają w lepszych warunkach, dopóki pogoda w pobliżu lęgowiska się nie poprawi.
Pogromcy owadów
Jerzyki jedzą tzw. „plankton powietrzny”, w tym komary. Są w stanie zjeść nawet 40.000 sztuk dziennie. Czy to możliwe? Tak. Taka ilość oznacza po prostu, że goniąc za zdobyczą od świtu do nocy, jeden osobnik dla wykarmienia jednego pisklęcia, musi schwytać co sekundę jednego owada! Łowy te przesądzają o nadzwyczajnej pożyteczności tych ptaków.
Jerzyki – niezwykłe ptaki, których życie jest iście niebiańskie. Żeby je zobaczyć wystarczy tylko znaleźć się przy kościele Mariackim w wiosenno-letnie dni i podnieść wzrok ku górze. Teraz już odlatują, ale okazja kolejna już za rok. Pewne jest, że powrócą do bazyliki, bo gdzie będą mieć lepiej niż tutaj?