Dobrze czynił wszystko, nawet głuchym przywracał słuch i niemym mowę (por. Mk 7,37). Kolejny raz Słowo przypomina nam, że Bóg nie chce, abyśmy chorowali, abyśmy cierpieli. Cierpienia, bóle i sama śmierć to naprawdę nie są Boże wynalazki. Przecież kiedy Jezus żył na ziemi systematycznie uzdrawiał i nie zdarzyło się, aby komuś powiedział: „Bądź chory”! Bóg daje życie, otwiera na życie i promuje życie. I Bóg jest ostatecznym ratunkiem w cierpieniu tak fizycznym, jak i duchowym. Dlatego pamiętajmy o tym, że w Górze, w domu Ojca spełni się zupełnie proroctwo Izajasza. Odwagi! Nie bójcie się! (…) Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło wykrzyknie (Iz 35, 4–5). Bo tam, w niebie Pan przywraca wzrok ociemniałym, Pan dźwiga poniżonych (Ps 146). To czytamy w Słowie na dziś.
Co więcej, nasz parafianin, ks. Edward Staniek celnie stwierdził kiedyś, że obecność ludzi niepełnosprawnych wśród nas krzepkich jest żywą mową Boga. Człowiek z białą laską w ręku mówi o wartości zdrowych oczu, niemowa — o cenie daru języka, siedzący na inwalidzkim wózku — o wolności ukrytej w zdrowych nogach, upośledzony umysłowo — o darze rozumu. Bezpośredni kontakt z tymi ludźmi wzywa do podziękowania (…). Nie nasza to bowiem zasługa, że cieszymy się pełnią sił. Inni, często od urodzenia, bez własnej winy borykają się z kalectwem. Mogło być odwrotnie. Otwórzmy więc oczy na te dary, które posiadamy.
Dzisiejszą Ewangelię możemy też odczytywać w sensie bardzo osobistym. Słowo wzywa nas do przyjęcia postawy do końca chrześcijańskiej. Kiedy człowiek dorosły-katechumen przygotowuje się na przyjęcie sakramentu chrztu, potrzeba mu dodatkowego obrzędu. Ten obrzęd nosi właśnie nazwę „Effatha”. On ma zadanie „otworzyć uszy” na słuchanie Słowa Bożego i „otworzyć usta” na głoszenie tego, co się przeżyło, usłyszało i w konsekwencji „otworzyć serce” na Boga i drugiego. Trzeba nadać taką wrażliwość dorosłemu kandydatowi do chrztu, jakiej nie mają nieochrzczeni, przywrócić mu wrażliwość jakby z raju, sprzed grzechu. Dlatego celebrans naśladując Pana Jezusa, dotyka kciukiem prawego i lewego ucha oraz zamkniętych warg mówiąc: Effatha, abyś wyznał wiarę, którą usłyszałeś, na chwałę i uwielbienie Boga. Dopiero wtedy można przyjmować chrzest w świadomości i dorosłym trybie.
Niestety, cała rzesza chrześcijan, niektórych naszych braci i sióstr, staje często w pozycji obserwatora względem Słowa Bożego: to mi się nawet podoba, a to już nie, bo to nie na nasze czasy, to trzeba wyretuszować… Nie rozumiem sensu, nic mi to nie daje… Nie dziś mi o tym mówcie, może jutro… I tak gubi się cały sens bycia naprawdę blisko Boga. A przecież Jezus jakby szepcze cicho, na uboczu, w naszym świecie „otwórz się wreszcie”; powtarza to w zaciszu tylu kościołów, w pobliżu tabernakulum i w udzielanych sakramentach: effatha! Otwieraj się człowieku! Nie dystansuj!
Żyjemy w erze mediów elektronicznych, Facebooka. W tej epoce ludzie, zwłaszcza młodsi, zdają się nie potrzebować osobowego spotkania, bo łatwiej jest im nie rozmawiać ze sobą, ale kontaktować się przez szybkę ekranu. Wolą sms niż na przykład głęboką rozmowę przy stole. Z klikania niektórzy uczynili sposób życia. Ci sami jednak nie bardzo wiedzą jak się stawać ojcem, mamą, jak prowadzić wspólne życie w rodzinie bez rozwodów, wstrząsów, jak wychować następne szczęśliwe pokolenie. Bez otwarcia na osobę to się nigdy zupełnie nie uda. Opowiada jeden z misjonarzy pracujący na Filipinach, że tam wchodząc do pociągu ludzie szukają zawsze towarzystwa innych pasażerów, bo nie wyobrażają sobie podróżować samotnie (por. Deon, ks. Arkadiusz Nocoń). Mówią „dzień dobry” i zaczyna się pogawędka, uśmiech, szukanie wspólnych spraw, tworzenie wspólnoty. Działa tam duch effatha!
On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się. (Mk 7, 31nn). Na tej Eucharystii, z dala od świata, uczymy się mówić małodusznym, że prawdziwa wartość człowieka ujawnia się w jego odniesieniu zwłaszcza do słabych: dzieci, seniorów, chorych, kalekich. Eucharystia to opowieść o naśladowaniu Chrystusa. To spotkanie z otwartym Sercem Zbawiciela. I potrzeba nam ciągle nowego wprowadzenia nas samych w tę otwartość, w otwarte bogactwo wiary. Dotyczy to zarówno tych, którzy się dobrze mają, jak i tych osłabionych fizycznie, czy psychicznie. I choć bezwiednie przyciąga nas uroda, modny strój, wdzięk, a choroba, nędza materialna czy duchowa odstręczają, to uczymy się patrzeć na świat i ludzi oczami Jezusa (por. Anna Lutostańska, „Oremus” wrzesień 2003, s. 28). Otwierajmy się na Boga i ludzi! To droga szczęścia, mądrości i spełnienia. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/