„Kościół musi się zmieniać. Kościół stoi w miejscu w czasach, które wymagają ruchu”. Z taką opinią obiegową spotykamy się w mediach, na okładkach gazet czy wśród znajomych. Uśmiecham się, kiedy to mówię. Kościół jest co prawda wielkim wehikułem duchowym, lecz nie maszyną produkującą świętych katolików. Stąd można poprawić to zdanie opinii publicznej i, stojąc bliżej prawdy, inaczej je wypowiedzieć: „Wielu ochrzczonych stanęło w miejscu w czasach, które wymagają ruchu”. Bo dzieje się tak, że inspirowani prawdą, nierzadko kłamiemy. Naprowadzeni radą spowiednika, wbrew niej postępujemy. Namawiani przez Ewangelię do czystości życia, gubimy sens i wpadamy w nieczystość, lenistwo, gniew, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Doświadczamy ludzkiej mysterium iniquitatis — tajemnicy nieprawości.
Zrekapitulujmy. Wspólnota wiary daje nam chrzest — drogocenny prezent od Jezusa. Ten chrzest możemy ciągle odnawiać, nawracać się. Impuls chrztu bowiem bije w nas jak krystaliczne źródło, z którego czerpiemy łaski i szczęśliwe życie. Z tego powodu wracamy ustawicznie do opowieści o chrzcie, która nas ustawia nad brzegami Jordanu. Stajemy w kolejce za Panem Jezusem do Jana Chrzciciela. Jeden obok drugiego, jedna za drugą, aby nas obmyto łaską w czasie tej i każdej następnej Mszy św.
Ważna jest ta kolejność. Nie zapomnijmy o niej. Po pierwsze stoimy za Jezusem po chrzest nawrócenia, po drugie od Niego otrzymujemy łaskę zbawienia. Stajemy w prawdzie, zwracamy uwagę na akt nawrócenia, na przemianę kierunku życia w śladach Jezusa. Potem dopiero możemy odczuć, doświadczyć przemiany. Nigdy na odwrót. Taka jest kolej rzeczy. Bo chrzest to nie jest żadna magiczna sztuczka nad Jordanem, lecz znak sakramentalny Jezusa ku nawróceniu z grzechu i ku zbawieniu.
Kiedy przybywają z różnych stron Krakowa i świata do kancelarii parafii Mariackiej ludzie, którzy po przejściach życiowych proszą o chrzest dla dziecka, pomimo że nie planują małżeństwa lub czekają z nim na lepsze czasy, potrzeba razem z nimi zastanowić się nad duchową stroną życia. Wypada się z nimi spotkać choćby na pół godziny i zadać im proste pytania, które otwierają serce: Czy wierzycie w Boga? Czy rano i wieczór modlicie się? A niedzielna msza św.? Czy czytacie Pismo św. jako Słowo Boże? Dlaczego unikacie kontaktu ze swoimi parafiami? Czy ograniczacie swoje grzechy ku nawróceniu chrześcijańskiemu? Jak chcecie wychować dziecko w wierze skoro tak kiepsko do tej pory się działo?
I po wspólnym zastanowieniu i refleksji, spotkaniu liturgicznym, podchodzimy z nimi do chrztu świętego dbając bardzo, aby rodzice chrzestni, zwłaszcza w sytuacjach niesakramentalnych związków wzięli większą odpowiedzialność za dawanie przykładu wiary. W 2019 roku ogółem w kościołach całej parafii Mariackiej chrztów udzielono aż 204. Dzieci pochodzących z parafii było 4‑oro. Chrztu nikomu się nie odmawia. Jak nad Jordanem. Czy nawrócenie będzie w konsekwencji udziałem domu nowo ochrzczonych? Zależy to raczej od stałości serc ludzi, a nie od całego Kościoła czy jakiegoś duchownego. Bo choć nawrócenie jest piękne jak wiosna, to trzeba jeszcze cierpliwie współpracować z rodzącą się świętością. Inaczej nawrócenie w nas nie pracuje i niepostrzeżenie oddalamy się od źródeł Jordanu. Dlatego prosimy dzisiaj Zbawiciela: Pracuj w nas Panie Jezu, abyśmy nie tyle narzekali na Kościół, ale nasze serca stale zasilali duchowo. Pracuj wśród rodzin dzieci nowo ochrzczonych. Pracuj i nawracaj wciąż nowe serca. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/