Śluby lwowskie króla Jana Kazimierza, rozpowszechniły tytułowanie Maryi Królową Polski. Kult ten znany był jednak wcześniej, od objawień o. Mancinellego jakby organicznie związanych z… — i tu najciekawsze — naszym kościołem Mariackim. Warto rozważyć ten rys historii przed mariackim odpustem. Przed wiekami w Neapolu, dokładnie na przełomie XVI i XVII w. żył ojciec Giulio Mancinelli, jezuita. Był człowiekiem modlitwy, szukał nowych modlitewnych inspiracji, zastanawiał się po wieczornych pacierzach nad nowymi wezwaniami, które mogłaby zawierać Litania do Matki Bożej z Loretto — modlitwy właśnie w baroku rozpowszechnionej w świecie. I jak mówi podanie historyczne, 14 sierpnia 1608 r. jezuita po wieczornych modlitwach udał do swojej celi i modlił się słowami litanii loretańskiej. W dniu tym przypadała 40. rocznica śmierci jego współbrata z nowicjatu — św. Stanisława Kostki.
Gdy zegar na wieży kościelnej przy klasztorze Il Gesu’ Nuovo, należącym do Towarzystwa Jezusowego, wybił godzinę 21.00, o. Giulio spojrzał przez okno w kierunku morza i… zobaczył zbliżającą się w wielkim majestacie postać Matki Bożej z Dzieciątkiem. U Jej stóp klęczał piękny młodzieniec w aureoli i jezuickim habicie — Stanisław Kostka. Na ten widok o. Mancinelli zawołał: „Królowo Wniebowzięta, módl się za nami”, na co Matka Boża odpowiedziała: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”. Po tych słowach o. Giulio zakrzyknął: „Królowo Polski Wniebowzięta, módl się za Polskę!”. Wówczas Maryja miłosiernie spojrzała na klęczącego przed Nią Stanisława Kostkę̨, potem na o. Mancinellego i powiedziała: „Jemu tę łaskę dzisiejszą zawdzięczasz, mój Giulio”. Radość niezwykła napełniła serce zakonnika po tym widzeniu. Od tej chwili modlił się: „Królowo Polski, módl się za nami” i wielokrotnie powtarzał: „Matka Boża wielkie rzeczy dla Polaków zamierza” (za: Stanisław Krzemiński, Różaniec, maj 2010).
Naturalnie o swoim widzeniu o. Mancinelli powiadomił zakon. Powołano komisję do badania objawienia. Ono okazało się wiarygodne. A o. Giulio poruszony — mimo przeżytych 72 lat — rozpoczął pieszą pielgrzymkę do Rzeczpospolitej. 8 maja 1610 r. przybył do Krakowa. O jego drodze do Polski dowiedzieli się król Zygmunt III Waza, biskup i przedstawiciele wszystkich stanów. To w ich asyście przekroczył zakonnik próg Katedry na Wawelu. Podczas Eucharystii, sprawowanej przy konfesji św. Stanisława Biskupa, miał powtórne widzenie. Maryja miała mu powiedzieć: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, wstawiaj się więc do Mnie za nim, o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci będę zawsze, tak jak teraz, miłosierną” (za: Stanisław Krzemiński, Różaniec, maj 2010). Ona też poprosiła, aby w Krakowie, na znak, że jest Królową, ustanowić widzialny symbol Jej królowania. W 1628 r. — w dziesiątą rocznicę śmierci o. Mancinellego, mieszczanie spełnili tę prośbę, montując na wieży wyższej kościoła Mariackiego królewską koronę z drewna. W 1666 r. — w dziesiątą rocznicę ślubów Jana Kazimierza — założono nową, okazalszą, ze stopów półszlachetnych metali, złoconą. Ona miała być znakiem duchowym dla mieszkańców i gości. I tę właśnie koronę w tym roku poddajemy gruntownej konserwacji. Z Krakowa po objawieniu o. Mancinellego wyszedł impuls do tytułowania Matki Bożej Królową Polski, a korona królewska to znak więzi z patronatem Panny Maryi dla Polaków. Skuteczność patronatu ciągle dowodzą wota składane u nas i w tak wielu sanktuariach w Polsce. A Polacy udając się na emigrację zawsze zabierają ze sobą podobizny Maryi w jej wielu pięknych formach: Hodegetrii Jasnogórskiej, Zwiastowania, Ostrobramskiej, Nieustannej Pomocy i wielu innych. A tutaj w Krakowie, słynny ołtarz mariacki i korona królewska na hejnalicy mariackiej, ciągle przypominają słowa: „Matka Boża wielkie rzeczy dla Polaków zamierza”.
Jak wygląda nasza modlitwa? Czy używamy różańca i litanii jako uprzywilejowanych motywów codziennego życia duchowego? Bo jeśli krakowianie i Polacy nie korzystają z modlitwy z Maryją do Boga, pomimo tylu świętych interwencji w losy Ojczyzny, i nie nauczą tego młodszych pokoleń, to muzea o tematyce religijnej, nawet z najpiękniejszymi świadectwami historii — tego nigdy nie uczynią. Muzea i historia tylko mogą naprowadzić człowieka do pytań o modlitwę. Chodzi o czyn modlitwy. My przecież patrzymy na czynną modlitwę Eliasza z czytania dzisiejszego, uczestniczmy również w modlitwie Jezusowej z ewangelii. W Eucharystii dzisiejszej odnajdujemy się jako czyniący modlitwę. Ona wprowadza nas w życie Boga obecnego. Wzmacniajmy wokół nas tego ducha modlitwy, stanięcia wobec Sacrum. Ono wypełni nasze życie, a jest jak szmer łagodnego powiewu nieba (1 Krl 13a). Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/