Wzywamy dziś św. opiekunów lasów i kniei. Warto przypomnieć przełomowe szczegóły ich życia. Zobaczyć czy jesteśmy tak dobrymi chrześcijanami i porównać swoje siły duchowe z nimi. Przed nami bowiem nie tylko (3 listopada) wspomnienie św. Huberta, ale uroczystość Wszystkich Świętych.
Korzystając ze źródeł Polskiego Związku Łowieckiego (rok założenia 1923) dowiadujemy się np. o św. Eustachym. Wiadomo o nim wystarczająco dużo, choć nie ma pełnej dokumentacji zdarzeń z jego życia. Sięgamy bowiem czasów Imperium Romanum. Przed nawróceniem na chrześcijaństwo miał nazywać się Placidus (Placyd) i być generałem cesarza Trajana. Podczas polowania, pomiędzy Tiburem a Praeneste, zobaczył w rogach jelenia krzyż. Po tym zdarzeniu nawrócił się i ochrzcił razem ze swoją rodziną. Wtedy też przyjął imię Eustachy. Spotkała go seria nieszczęść sprawdzających jego wiarę. Podobnie do Hioba, Eustachy lamentował, błagał Boga, ale nie utracił wiary. Wkrótce jednak po tym życiowym teście odzyskał w zdrowiu rodzinę i wcześniejszą pozycję. Za czasów cesarza Hadriana Eustachy odmówił złożenia pogańskiej ofiary, nie zaparł się Chrystusa i został razem z żoną i synami skazany na okrutną śmierć. Najpierw został rzucony lwom na pożarcie, ale ponieważ one nie wyrządziły mu szkody, został upieczony żywcem w rozżarzonym wole z brązu. W Rzymie nieprzerwanie trwa jego kult, nieopodal Panteonu w kościele jego imienia. Na cześć świętego pali się specjalny rodzaj kawy. Kościół i cafeterię odwiedzają myśliwi i łowczynie nie tylko Italii, ale i basenu Morza Śródziemnego.
Drugim wielkim patronem łowczych i ludzi oddanych kniei jest św. Bavon (589 — ok. 654). Był wielkim pasjonatem łowów z ptakami łowczymi, a legenda mówi, że oskarżono go jednak o kradzież niezwykle cennego sokoła — białozora. Kara mogła być jedna – śmierć. Bavon stał już pod szubienicą, gdy nagle wprost z chmur spłynął na ziemię rzekomo ukradziony ptak. Sokół usiadł na ramieniu Bavona. Był to znak niewinności. Bavon, który do tej pory bogobojnego życia nie wiódł, na ten znak nawrócił się. Zawierzył Opatrzności Bożej. Został zakonnikiem — pustelnikiem, głosił Ewangelię Jezusa. Szybko po śmierci go kanonizowano. Grób świętego znajduje się w Gandawie. Wielka przemiana duchowa sprawiła, że Kościół ogłosił go patronem sokolników.
Natomiast św. Hubert żył ok. 1300 lat temu. Hubert był potomkiem królewskiego rodu Merowingów i ważną personą na dworze króla Thierry III. Ożenił się z przedstawicielką jednego z najznamienitszych rodów Europy VII wieku, córką Pepina z Heristal. Istnieje aż 7 biografii Huberta, pisanych między wiekiem VIII i XVI. Na ich podstawie można przyjąć, że Hubert wiódł dosyć uporządkowane życie arystokraty. Kiedy został wdowcem zaczął korzystać nadmiernie z wolności. Żywot wypełniały mu całonocne biesiady w towarzystwie druhów z książęcej drużyny. Dnie spędzał na polowaniach. W łowach zupełnie się zatracił. Polował bez opamiętania. Nie przestrzegał nawet zasady, by dzień święty święcić. Pewnego dnia – w Wielki Piątek – nadeszło jednak opamiętanie. Hubert wraz z drużyną wyruszył w lasy Gór Ardeńskich na konne polowanie na jelenie. W pewnej chwili orszakowi jeźdźców ukazał się ogromny biały jeleń – dziesiątak. Hubert ruszył konno za zwierzem. Towarzysze zostali daleko w tyle. W pewnym momencie zwierz sam zatrzymał się na leśnej polanie. Także koń Huberta stanął jak wryty. Psy towarzyszące księciu, nie chciały atakować zwierza. Hubert dostrzegł, że pośrodku jeleniego wieńca żarzy się świetlisty krzyż, znak Zbawiciela. Według podania jeleń przemówił ludzkim głosem i zapytał Huberta dlaczego niepokoi biedne zwierzęta, a nie dba o zbawienie duszy? Hubert zsiadł z konia, rzucił się na kolana i zapytał: Panie, co mam robić ? W odpowiedzi jeleń odrzekł: Jedź do Maastricht, do mego sługi Lamberta, on powie ci, co masz uczynić. W następstwie głębokiego doświadczenia duchowego Hubert został po czasie formacji księdzem i pomagał owemu biskupowi. Po męczeńskiej śmierci Lamberta ówczesny papież Sergiusz I konsekrował Huberta na biskupa i odtąd to właśnie Hubert był ordynariuszem diecezji Maastricht i Liege. Hubert zmarł około roku 727. Krótko po śmierci został kanonizowany i jako święty, ustanowiony został przez Kościół patronem myśliwych. W miasteczku dziś noszącym nazwę Saint Hubert można zobaczyć cudowną stułę biskupa, a grób dawnego myśliwego to współcześnie cel pielgrzymek braci łowieckiej z całej Europy. Jego chrześcijańskie życie błyszczy do dziś wszystkim ochrzczonym, a najbardziej wam wielka rodzino łowiecka (życiorysy na podstawie www.pzlow.pl).
W litanii świętych „łowieckich” są również inni święci: Idzi, Emeryk, Franciszek. Im poświęcić możemy inne rozważanie. Wszystkich jednak owych mężczyzn łączy jedno: zakorzenienie swojego życia w wierze w Jezusa, ciągła i żywa gotowość do nawrócenia, poszukiwanie tego, co w Górze. Stali się łowcami dusz. Natura mądrego człowieka zjednoczona z naturą stworzenia przejawia się więc nie tyle w samej kulturze i etyce łowiectwa, ale buduje na przekonaniach jeszcze mocniejszych i wyższych. Poznajemy w ich życiu, że niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu, nie udzieli mu się łaska zbawienia. Otwierajmy się na to w tej godzinie Eucharystii, modlitwy najświętszej i najbardziej przemieniającej człowieka. Spotkajmy Jezusa i zaprośmy go do naszego życia ludzkiego, a potem promieniujmy nową kulturą tam, gdzie jesteśmy, gdzie pracujemy, gdzie obcujemy z pięknem natury, w ochronie przyrody i podtrzymywaniu wielkich tradycji łowczych. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone w Zagórzu, podczas obchodów Hubertusa