Na Jezusie nie robią wrażenia szyldy, stanowiska, zewnętrzny wygląd, modny strój. Jezus, Syn Boży patrzy od razu na serce człowieka. On natychmiast dostrzega to, co najważniejsze. Natomiast człowiek raczej wydaje sądy na podstawie tego co widzi, nierzadko pozorów, które są krzywdzące. Jezus patrzy na serce. I co dostrzega? Kogo dostrzega w ławach kościelnych i przy ołtarzach? To centralne pytanie naszej dzisiejszej Ewangelii. Bo Boga interesuje nie tak zawartość materialna świątyń, lecz wnętrze serc ludzi tam przybywających.
Serce faryzeusza nie prosi Boga o nic, ponieważ sądzi, że nie potrzebuje już niczego. W modlitwie faryzeusz podkreśla swoje zasługi. Porównuje się z innymi jako wzorzec. Dostrzega swoje przewagi. Faryzeusz myśli tak: popatrzcie jaki jestem dobry, jestem miarą dla innych, jestem centrum i punktem odniesienia w tej świątyni. Czyż to nie ludzka pycha sprawia wrażenie samousprawiedliwienia? Faryzeusz uważa, że Bóg musi go zbawić, ponieważ sobie na to zasłużył.
Celnik uznawany powszechnie za wyzyskiwacza, pomimo fatalnej opinii społecznej traktującej jego zawód za nikczemny, posiada serce pokorne i zdolne do nawrócenia. Serce celnika zna ze szczegółami swoje grzechy. W modlitwie celnik podkreśla swoją grzeszność. Nie wywyższa się ani sekundy. A Bóg, który „pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje”, przyjmuje jego żal. Celnik odchodzi usprawiedliwiony, bo zrozumiał, że świątynia jest miejscem uświęcania, a nie miejscem pokazania się. Jezuita Artur Wenner stwierdza w komentarzu do dzisiejszej Ewangelii, że fundamentem życia duchowego jest poznanie własnej grzeszności i nieograniczonego Bożego miłosierdzia. Nie jest to żadną miarą zachęta do grzeszenia, ale do uznania, że bez łaski nie mogę odwrócić się od grzechu, mogę co najwyżej siebie oszukiwać. Przecież nawet u świętych istnieje żywe poczucie własnej marności przed Bogiem i potęgi działającej w nich łaski.
W zbiorach Brooklyn Museum znajduje się obraz James’a Tissota (1886−94) pt. „Faryzeusz i celnik”. Na obrazie faryzeusz zajmuje centralne miejsce w przestrzeni świątyni. Natomiast celnik skrywa się za kolumną. Bijąc się w piersi stoi w cieniu. Artysta przekazuje nam cenną prawdę: z reguły wielcy grzesznicy nie zajmują pierwszych miejsc, raczej chowają się „za filar”, szukają miejsca bez świateł. Jednak grzesznik wie dokładnie, że Pan Bóg widzi w ukryciu. I daje łaskę przebaczenia w ukryciu. W konfesjonale. W izdebce serca człowieka. Tam dokonuje się nawrócenie.
Dzisiejsza Eucharystia zachęca nas więc wprost do traktowania kościoła jako miejsca pokory i nawrócenia. Co więcej, Eucharystia to czysta nauka pokory, bo potrzeba ludzkiej pokory do zdumiewania się Bogiem tu i teraz. Za chwilę dokona się przecież na ołtarzu coś, co nas przewyższa. Najświętsza Tajemnica, w której Bóg będzie chciał nam dać siebie. Jakże więc bez pokory można mieć wiarę w sercu? Psalm 34 jest właśnie o tym:
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu,
ocala upadłych na duchu.
Pan odkupi dusze sług swoich,
nie zazna kary, kto się do Niego ucieka (Ps 34).
/ks. inf. Dariusz Raś/