Niedawno zakończyła się tegoroczna odsłona XVI Zwyczajnego Synodu Biskupów. Papież Franciszek jest przekonany, że to przełomowy moment. Trzeba też powiedzieć, że synod budzi sprzeczne odczucia. Jedni wierni mówią, że nie jest w ogóle potrzebny. Najlepiej, żeby wszystko zostało po staremu. Drudzy, oceniają, że on trwa, ale nie przyniesie żadnych prawdziwych zmian. Inni znów obiecują sobie wielkie zmiany w porządku Kościoła na całym świecie, wyglądają nowych prądów wprowadzonych przez papieża w następnych latach. A dziś słyszymy słowo mocne. Możemy go odnieść do czasu rozmyślania nad Kościołem marzeń XXI wieku.
Słyszymy podziękowanie Bogu: „Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przejęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale jako to, czym jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was, wierzących” (1 Tes, 2) oraz wezwanie do pokory przed głównym menedżerem-mistrzem Kościoła: „Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” (Mt 23,11).
Czym jest synod a czym nie jest? Nie jest zebraniem, opracowaniem planu reform. Synod to nie zgromadzenie polityczne, ale zwołanie w Duchu; nie spolaryzowany parlament, czy organizacja zjednoczonych katolików, ale miejsce łaski i komunii przed Panem. Jezus nie był po stronie żadnego stronnictwa politycznego swoich czasów – ani faryzeuszy, ani saduceuszy, ani esseńczyków, ani zelotów – był po stronie zwykłych ludzi. Franciszek powtarzał to zdanie wielokrotnie. Wg niego również ważną rolę w przekazie wiary mają kobiety, bo „Kościół nie tylko jest matką”, ale przede wszystkim „jest kobietą” – „to właśnie kobiety najlepiej go odzwierciedlają, gdy idą do grobu Chrystusa i odkrywają zmartwychwstanie”. Papież Franciszek opowiedział, że istotą procesu synodalnego jest podstawowa prawda, której nigdy nie możemy stracić z oczu: jego cel stanowi słuchanie, zrozumienie i wprowadzenie w życie woli Bożej.
Synod ma uzdolnić, wg ojca świętego Franciszka, do walki z bałwochwalstwami naszych czasów. „Tymi światowymi, które często wynikają z osobistej próżności, takimi jak żądza sukcesu, autoafirmacja za wszelką cenę, żądza pieniędzy i zafascynowanie robieniem kariery. Ale także z tymi bałwochwalstwami pod przykrywką duchowości: moje wyobrażenia religijne, moja sprawność duszpasterska…”. Papież wezwał do powrotu do adoracji. „Każdego dnia poświęcajmy czas na zażyłość z Jezusem Dobrym Pasterzem przed tabernakulum. Niech Kościół będzie adorujący”. Wg papieża, jesteśmy wezwani do marzenia „o Kościele będącym sługą wszystkich, sługą najmniejszych. O Kościele, który nigdy nie domaga się „dobrego sprawowania”, ale przyjmuje, służy, miłuje, przebacza. O Kościele otwartych drzwi, który jest portem miłosierdzia”.
Synod to więc nie 364. nieznających się osób – różniących się wiekiem, pochodzeniem, mentalnością, zajmujących się wizją Kościoła na wielodniowych obradach w Watykanie, ale żywi ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa. Dlatego na synodalnym półmetku warto oddać się adoracji i służbie innym. To pozwoli Kościołowi w nas i wokół nas odzyskać żywotność, świeżość i autorytet. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/