0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania, Wydarzenia

Matka i Królowa

Matka i Królowa

Uro­czy­stość zakoń­cze­nia roku jubi­le­uszo­we­go 50-lecia Koro­na­cji wize­run­ku Mat­ki Bożej Czę­sto­chow­skiej w bazy­li­ce Mariac­kiej — 15 grud­nia 2018r.

Powi­ta­nie ks. inf. Dariu­sza Rasia:
Emi­nen­cjo Księ­że Kar­dy­na­le, Eks­ce­len­cjo Nun­cju­szu Apo­stol­ski w Pol­sce — Prze­wod­ni­czą­cy naszej Eucha­ry­stii, Eks­ce­len­cjo Metro­po­li­to Kra­kow­ski — Ojcze Archi­die­ce­zji Kra­kow­skiej, Eks­ce­len­cje Księ­ża Bisku­pi, Wie­leb­ni Księ­ża, Czci­god­ni Sio­stry i Bra­cia, Oso­by Kon­se­kro­wa­ne, Sza­now­ni Par­la­men­ta­rzy­ści i Samo­rzą­dow­cy, Dro­dzy Kra­ko­wian­ki i Kra­ko­wia­nie, Przy­ja­cie­le, Dobro­czyń­cy i Goście tej pra­sta­rej i żywot­nej wspól­no­ty wia­ry — para­fii pod wezwa­niem Wnie­bo­wzię­cia Naj­święt­szej Maryi Panny,

Dokład­nie przed 50 laty pry­mas kar­dy­nał Ste­fan Wyszyń­ski wypo­wie­dział te sło­wa: „W trze­cią nie­dzie­lę Adwen­tu, gdy Kościół woła do nas: Raduj­cie się! I ponow­nie powia­dam wam, raduj­cie się, na zakoń­cze­nie wędrów­ki Maryi, obec­nej wśród Ludu Kra­kow­skie­go, umy­ślił sobie wasz Arcy­pa­sterz przy­ozdo­bić tę cichą miesz­kan­kę Kra­kow­skie­go Betle­je­mu koro­na­mi chwa­ły. Jest to wspa­nia­ły akcent otwar­cia nowe­go szla­ku Jej czci, nowe­go Adwen­tu Jej chwa­ły w ser­cach Ludu Kra­kow­skie­go. Dzie­je się to w naj­wspa­nial­szej świą­ty­ni Mariac­kiej, któ­ra jest syn­te­zą czci i miło­ści Boga, Ojczy­zny i Kościo­ła, świa­dec­twem cudow­nej inkar­na­cji Boga Czło­wie­ka w życie Narodu”.

Wła­śnie w nur­cie tych słów, gro­ma­dzi­my się dzi­siaj na dzięk­czy­nie­nie przed Panem Dzie­jów w tym omo­dlo­nym miej­scu, przed obli­czem Naszej Patron­ki, nazwa­nej przez Kar­dy­na­ła Woj­ty­łę Kró­lo­wą Kra­ko­wa. Dzię­ku­je­my za łaski i wyglą­da­my nowych wyzwań, onie­śmie­le­ni szczo­dro­ścią ostat­nich 50 lat oraz dzie­dzic­twem już pra­wie ośmiu wie­ków para­fii. Wska­zu­ją na to licz­ne wota zgro­ma­dzo­ne w kapli­cach i przy ołta­rzach bazy­li­ko­wych, w tym ten ostat­ni dar — wotum ks. Kar­dy­na­ła Sta­ni­sła­wa, krzyż pek­to­ral­ny św. Jana Paw­ła II, któ­ry na zawsze przy­ozdo­bił sukien­kę koro­no­wa­ne­go obli­cza przed któ­rym sto­imy. Z ser­ca dzię­ku­je­my Emi­nen­cji za ten jesz­cze jeden wyraz wię­zi oso­by świę­te­go Papie­ża z Kra­ko­wem i naszą bazy­li­ką Mariac­ką. Tak jak w XIX wie­ku, gdy kard. Duna­jew­ski zło­żył w darze wotyw­nym Order Orła Bia­łe­go, a był to akt pro­ro­czy wska­zu­ją­cy na nad­cho­dzą­ce wyzwo­le­nie Pol­ski, tak niech i ten dar wska­zu­je na przy­szłe łaski dla Kra­ko­wa i Pol­ski, Ojczy­zny Naszej.

Dzię­ku­je­my Bogu za żywą łącz­ność naszej cele­bra­cji z Ojcem Świę­tym Fran­cisz­kiem, któ­re­go repre­zen­tu­je głów­ny cele­brans nasze­go zgro­ma­dze­nia, Abp Nun­cjusz Salva­to­re Pen­nac­chio. Cie­szy­my się z koron papie­skich zało­żo­nych przed pół wie­kiem, a dzi­siaj z tej wię­zi, któ­rą wyra­ża­ją otwar­tość i radość, pro­mie­nie­ją­ce od Arcy­bi­sku­pa Nun­cju­sza. Skła­da­my rów­nież podzię­ko­wa­nie za poświę­ce­nie 14-gło­so­wych orga­nów w pre­zbi­te­rium, grun­tow­nie odre­stau­ro­wa­nych i przy­go­to­wa­nych przez austriac­ką fir­mę Rie­ger spe­cjal­nie na to świę­to. Rin­gra­zia­mo di cuore Sua Ecce­len­za! Sia­mo mol­to lie­ti del­la Sua pre­sen­za alla Basil­ca di Nostra Signo­ra di Cracovia!

Gospo­da­rzem uro­czy­sto­ści jest w Archi­die­ce­zji zawsze Metro­po­li­ta, Arcy­bi­skup Marek Jędra­szew­ski, któ­re­mu szcze­gól­nie dzię­ku­je­my za umoc­nie­nie i towa­rzy­sze­nie nam w cza­sie całe­go roku jubi­le­uszo­we­go, za modli­twy przed koro­no­wa­nym obli­czem Maryi pod­czas pro­ce­sji Boże­go Cia­ła i pod­czas nawie­dzin nasze­go kościo­ła, a dziś szcze­gól­nie za dar sło­wa homilii.

Przed laty, na zakoń­cze­nie uro­czy­sto­ści koro­na­cji pry­mas zwró­cił się w modli­twie do Mat­ki Bożej, mówiąc pamięt­ne sło­wa: Przy­sia­dłaś sobie tutaj, w przed­sion­ku bazy­li­ki Mariac­kiej, zawsze cicha, spo­koj­na, dys­kret­na, macie­rzyń­ska. Niko­mu tu nie prze­szka­dzasz, każ­de­mu poma­gasz”. Z taki­mi nadzie­ja­mi i modli­twa­mi, pomni na przy­się­gę Archi­pre­zbi­te­rów mariac­kich, sto­imy przed naszą Patron­ką, obec­ną wśród nas w tej­że kra­kow­skiej, szcze­gól­nej kopii Czar­nej Madon­ny. Niech nami wszyst­ki­mi, przed­sta­wi­cie­la­mi wszyst­kich sta­nów i powo­łań Ona się nadal opie­ku­je, przed­sta­wia Panu nasze proś­by, doda­je odwa­gi w ewan­ge­licz­nym powo­ła­niu do odno­wy obli­cza czło­wie­ka i Zie­mi, tej Zie­mi. Amen.

 

Homi­lia abpa Mar­ka Jędraszewskiego:
Znaj­du­je­my się w naj­wspa­nial­szej świą­ty­ni Mariac­kiej, któ­ra jest syn­te­zą czci i miło­ści Boga, Ojczy­zny i Kościo­ła. Świa­dec­twem cudow­nej inkar­na­cji Boga Czło­wie­ka w życie pol­skie­go Naro­du. Te sło­wa wypo­wie­dział dokład­nie w tym miej­scu 50 lat temu słu­ga Boży, ks. kard. Ste­fan Wyszyń­ski – pry­mas Pol­ski. Bazy­li­ka Mariac­ka jako syn­te­za czci i miło­ści Boga, Ojczy­zny i Kościo­ła. A jed­no­cze­śnie bazy­li­ka Mariac­ka jako straż­nicz­ka pamię­ci histo­rycz­nej, w któ­rej spla­ta­ją się dzie­je Boga, pol­skie­go Naro­du i Kościo­ła. Dzie­je nie­ła­twe. Dzie­je nie­kie­dy trud­ne, wręcz tra­gicz­ne. Wspo­mi­na­my je w tym roku zwłasz­cza, kie­dy przy­pa­da stu­le­cie odzy­ska­nia przez Pol­skę nie­pod­le­gło­ści po 123 latach zaborów.

Dzie­je nie­ła­twe i trud­ne tak­że w cią­gu tego minio­ne­go stu­le­cia. Dzie­je nie­ła­twe i trud­ne tak­że wte­dy, kie­dy spoj­rzy­my na minio­ne 50-lecie zawar­te mię­dzy 1968 a 2018 rokiem. Bo są to dzie­je wypeł­nio­ne naj­pierw wiel­ką rado­ścią prze­ży­wa­ną przez pol­ski naród w związ­ku z tym, że przez wszyst­kie para­fie, kościo­ły i kaplicz­ki naszej ojczy­zny prze­mie­rzał trium­fal­nie obraz nawie­dze­nia NMP. To nawie­dze­nie zaczę­ło się w 1957 roku, zosta­ło nie­ja­ko zawie­szo­ne na rok 1966 kie­dy obcho­dzi­li­śmy mile­nium chrztu Pol­ski. A potem mia­ły odbyć się kolej­ne nawie­dze­nia w naszych pol­skich die­ce­zjach, żeby cała Pol­ska mogła spo­tkać się twa­rzą w twarz z obli­czem Czar­nej Madonny.

Te pierw­sze lata od 1957 do 1966 roku upły­wa­ły bez więk­szych trud­no­ści, gdy cho­dzi o szlak Maryj­ny, szlak nawie­dze­nia przez pol­ską zie­mię. Trud­no­ści zaczę­ły się wte­dy, kie­dy roz­po­czę­ły się głów­ne obcho­dy mile­nij­ne w naszej ojczyź­nie. Jesz­cze w Gnieź­nie, gdzie te obcho­dy się zaczę­ły 14 kwiet­nia i trwa­ły do 16 kwiet­nia 1966 odby­wa­ły się bez utrud­nień ze stro­ny ówcze­snych władz komu­ni­stycz­nych. Ale roz­po­czę­ły się owe trud­no­ści, gdy obraz nawie­dze­nia miał przy­być do Pozna­nia 17 kwiet­nia 1966 roku. Nie moż­na było wte­dy urzą­dzić ofi­cjal­nej pro­ce­sji z poznań­skiej fary do kate­dry. Wła­dze zgo­dzi­ły się jedy­nie na prze­jazd pry­wat­ny, ale jak wspo­mi­na­ją świad­ko­wie tam­tych wyda­rzeń, pozna­nia­cy unie­sie­ni entu­zja­zmem wzię­li cały samo­chód z obra­zem Mat­ki Bożej na ramio­na i w trium­fal­nym pocho­dzie przy­nie­śli go do cze­ka­ją­ce­go przed kate­drą Epi­sko­pa­tu Pol­ski. Do Kra­ko­wa 6 maja obraz dotarł inną dro­gą, ku zasko­cze­niu wszyst­kich, tak­że wier­nych, któ­rzy przez dłu­gie godzi­ny ocze­ki­wa­li wzdłuż uprzed­nio usta­lo­nej i potwier­dzo­nej przez ówcze­sną wła­dzę tra­sy. Mie­siąc póź­niej, 6 czerw­ca po uro­czy­sto­ściach na KUL‑u obraz zamknię­to w samo­cho­dzie-kapli­cy, pokry­to plan­de­ką i zawie­zio­no na Jasną Górę. Odtąd ta kro­ni­ka przy­krych wyda­rzeń rosła gwał­to­wa­nie, wręcz lawi­no­wo. 24 czerw­ca mię­dzy Pasłę­kiem a Ostró­dą samo­chód z obra­zem Mat­ki Bożej zatrzy­ma­no a obraz prze­wie­zio­no do war­szaw­skiej kate­dry. Sam pry­mas przez 3 godzi­ny musiał stać na szo­sie zanim go nie zaczę­to eskor­to­wać do rezy­den­cji na uli­cy Miodowej.

Tym­cza­sem w kate­drze nie było przy­go­to­wa­ne­go jesz­cze odpo­wied­nie­go miej­sca, więc obraz umiesz­czo­no w zakry­stii twa­rzą do uli­cy. I na uli­cą War­szaw­ską zaczął patrzeć zza krat wize­ru­nek nawie­dza­ją­cej Maryi, któ­rą uwię­zio­no na całe trzy mie­sią­ce. 2 wrze­śnia w dro­dze z War­sza­wy do die­ce­zji kato­wic­kiej obraz został zno­wu zatrzy­ma­ny i prze­wie­zio­ny na Jasną Górę. Został tam na całe dłu­gie 6 lat – do czerw­ca 1972 roku pie­czo­ło­wi­cie strze­żo­ny przez poste­run­ki mili­cji. Takie było dzia­ła­nie poli­cji i na to odpo­wie­dział Epi­sko­pat Pol­ski twier­dząc, że Mat­ki Bożej uwię­zić się nie da, mimo że obraz ska­za­no na pobyt w Czę­sto­cho­wie. 4 wrze­śnia 1966 roku zgod­nie z pra­wem zaczę­ło się nawie­dze­nie w die­ce­zji kato­wic­kiej, zamiast obra­zu w kościo­łach poja­wi­ły się puste ramy, kwia­ty, palą­ca się świe­ca i Ewan­ge­liarz. I te puste ramy będą towa­rzy­szy­ły Kró­lo­wej Pol­ski w przej­ściu przez die­ce­zję kato­wic­ką, a potem archi­die­ce­zję kra­kow­ską, die­ce­zję tar­now­ską, prze­my­ską, archi­die­ce­zję w Luba­czo­wie i die­ce­zję lubelską.

Jak­że zna­mien­ne sło­wa pro­te­stu i bólu jed­no­cze­śnie popły­nę­ły z Jasnej Góry 26 sierp­nia 1968 roku, gdzie pry­mas Wyszyń­ski sta­wiał dra­ma­tycz­ne pyta­nia: Dla­cze­go uwię­zio­no Twój obraz nawie­dze­nia? Ten obraz, któ­ry dotych­czas niósł Two­je bło­go­sła­wio­ne posłan­nic­two do sto­li­cy Pol­ski – War­sza­wy. Poprzez archi­die­ce­zję war­szaw­ską, męczeń­ską zie­mię pod­la­ską, zie­mię bia­ło­stoc­ką, poprzez Łom­żę z Kur­pia­mi, świę­tą War­mię, Gdańsk, zie­mię cheł­miń­ską, i die­ce­zję gorzow­ską, poprzez Śląsk Opol­ski, Wro­cław, pra­co­wi­ty Śląsk Czar­ny aż ku kró­lew­skie­mu szla­ko­wi na Wawe­lu. Dla­cze­go ode­bra­no Cię pry­ma­so­wi, któ­ry Cię wiózł do pra­co­wi­te­go ludu Ślą­skie­go? Może Ty Kar­dy­na­le, Metro­po­li­to Kra­kow­ski wiesz dla­cze­go się nie docze­kał swej Mat­ki, dla Niej ku obro­nie naro­du wspa­nia­ły lud Pod­ha­la i kró­lew­skiej zie­mi kra­kow­skiej? Kto za to odpo­wie? Kto zro­zu­mie dla­cze­go dro­ga miło­ści, jed­no­ści i poko­ju zosta­ła prze­rwa­na? Nikt tego nie zro­zu­mie. Jako znak naszej żywej wia­ry Naj­lep­sza Mat­ko przyj­mij odno­wie­nie naszych ślu­bów jasno­gór­skich, któ­re tu zło­ży­li­śmy. Przyj­mij odno­wę ślu­bów, posta­wę naszej wier­no­ści zobo­wią­za­niom i zapew­nie­nie, że chwa­ła Two­ja nigdy nie usta­nie w ustach miłu­ją­ce­go Cię ludu. Po Two­jej pon­ty­fi­kal­nej cele­brze, naj­do­stoj­niej­szy Metro­po­li­to Kra­kow­ski w cza­sie któ­rej będzie­my się modlić, aby ze sto­li­cy ducho­wej naro­du do sto­li­cy kró­lew­skiej — Kra­ko­wa, wol­na i swo­bod­na poszła Pani nawie­dze­nia. Żeby tak się sta­ło powtórz­my z mocą: Kró­lo­wo Pol­ski, przy­rze­ka­my.

Ale wła­dze nie ustę­po­wa­ły i stąd nawie­dze­nie obra­zu Mat­ki Bożej w archi­die­ce­zji kra­kow­skiej zaczę­ło się w sytu­acji, gdy mogły być tyl­ko puste ramy obra­zu, zapa­lo­ny Pas­chał i Ewan­ge­liarz. I tak było przez cały czas tego nawie­dze­nia od 4 listo­pa­da 1967 do 15 grud­nia 1968. Może­my posta­wić sobie raz jesz­cze dzi­siaj za pry­ma­sem Wyszyń­skim pyta­nie: dla­cze­go? Dla­cze­go tak się sta­ło? Odpo­wiedź znaj­dzie­my w zro­zu­mie­niu tego, czym była Mat­ka Boża Jasno­gór­ska dla naro­du pol­skie­go. Jaką dla nie­go przed­sta­wia­ła war­tość, war­tość, któ­rą chcia­no za wszel­ką cenę naro­do­wi pol­skie­mu ode­brać. O tej war­to­ści nie­zwy­kłej i jak­że głę­bo­kiej mówił z całą mocą Jan Paweł II, zwłasz­cza pod­czas swo­jej pierw­szej piel­grzym­ki do ojczy­stej zie­mi w 1979 i tak­że pod­czas dru­giej w 1983, kie­dy to jesz­cze for­mal­nie trwał stan wojen­ny wpro­wa­dzo­ny 13 grud­nia 1981 roku.

Dla­cze­go uwię­zio­no? Dla­te­go, że naj­pierw, co pod­kre­ślał papież, chcia­no nam ode­brać Mat­kę. A jak mówił: przy­zwy­cza­ili się Pola­cy, wszyst­kie nie­zli­czo­ne spra­wy swo­je­go życia, róż­ne momen­ty waż­ne, roz­strzy­ga­ją­ce, chwi­le odpo­wie­dzial­ne wią­zać z tym miej­scem, z tym sank­tu­arium. Przy­zwy­cza­ili się ze wszyst­kim przy­cho­dzić na Jasną Górę, aby mówić o wszyst­kim swo­jej Mat­ce. A dalej, chcia­no nas odciąć od miej­sca, w któ­rym bije ser­ce naro­du, wsłu­cha­ne w ser­ce naszej Mat­ki i Kró­lo­wej. I zno­wu sło­wa papie­ża: trze­ba usły­szeć echo całe­go życia naro­du w ser­cu Mat­ki, Mat­ki i Kró­lo­wej! A jeśli bije ono tonem nie­po­ko­ju, jeśli odzy­wa się w nim tro­ska i woła­nie o nawró­ce­nie, o umoc­nie­nie sumień, o upo­rząd­ko­wa­nie życia rodzin, jed­no­stek, śro­do­wisk — trze­ba to woła­nie przy­jąć, bo ono rodzi się z miło­ści mat­czy­nej, któ­ra po swo­je­mu kształ­tu­je dzie­jo­we pro­ce­sy na pol­skiej zie­mi. Cho­dzi­ło o to, aby­śmy nie mogli słu­chać ser­ca Maryi, któ­re nas wzy­wa do tego, aby­śmy żyli tak, jak tego pra­gnie od nas Jej Boski Syn. Po trze­cie, chcia­no nas ode­rwać od miej­sca, w któ­rym dzię­ki Maryi zawsze mogli­śmy się uczyć co zna­czy auten­tycz­na wol­ność, wol­ność jed­no­stek, tam gdzie każ­da oso­ba musi wybie­rać, musi uczyć się wybie­rać mię­dzy dobrem a złem, ale tak­że gdy cho­dzi o wymiar naro­do­wy naszej wol­no­ści. Ten wymiar, o któ­rym mówił papież, że naród jest praw­dzi­wie wol­ny, gdy może kształ­to­wać się jako wspól­no­ta okre­ślo­na przez jed­ność kul­tu­ry, języ­ka, histo­rii. Pań­stwo jest istot­nie suwe­ren­ne, jeśli rzą­dzi spo­łe­czeń­stwem i zara­zem słu­ży dobru wspól­ne­mu spo­łe­czeń­stwa i jeśli pozwa­la naro­do­wi reali­zo­wać wła­ści­wą mu pod­mio­to­wość, wła­ści­wą mu toż­sa­mość .Dalej, chcia­no nas odcią­gnąć od zma­gań o zacho­wa­nie szla­chet­no­ści ducha naro­du pol­skie­go, chcia­no spra­wić byśmy nie pro­te­sto­wa­li, nie sta­wa­li opo­ru wszyst­kim pró­bom zde­pra­wo­wa­nia nasze­go naro­du pod wzglę­dem ducho­wym. Chcia­no tak­że pozba­wić nas nadziei na dobrą przy­szłość. Tej nadziei, któ­rej naród nasz potrze­bo­wał w chwi­lach trud­nych. Tak jak potrze­bo­wał tej świa­do­mo­ści, że mimo zabo­rów jest nasza Mat­ka – Kró­lo­wa Pol­ski, i że Ona nas oca­li, że jest naszą nadzie­ją na dobrą przy­szłość mimo tak trud­nej sytuacji.

Tego wszyst­kie­go chcia­no nas pozba­wić i dla­te­go zamysł kar­dy­na­ła Karo­la Woj­ty­ły by na zakoń­cze­nie pere­gry­na­cji Mat­ki Bożej w archi­die­ce­zji kra­kow­skiej, kie­dy lud Boży nie mógł z bli­ska zoba­czyć twa­rzy Czar­nej Madon­ny, kie­dy Jej obec­no­ści doświad­czał wpa­trzo­ny w Ewan­ge­liarz i zapa­lo­ny Pas­chał. Zamysł, żeby na zakoń­cze­nie tej pere­gry­na­cji papie­ski­mi koro­na­mi zwień­czyć skro­nie Prze­naj­święt­szej Dzie­wi­cy i Jej Boskie­go Syna, żeby w ten spo­sób pod­kre­ślić wagę ist­nie­nia obra­zu Mat­ki Bożej, któ­ra tu w kapli­cy Salo­mo­no­wej od wie­ków była czczo­na i kocha­na. Kar­dy­nał Wyszyń­ski mówił o Niej sło­wa­mi nie­zwy­kłe­go cie­pła. Przy­sia­dła sobie tutaj, w przed­sion­ku bazy­li­ki Mariac­kiej, zawsze cicha, spo­koj­na, dys­kret­na, macie­rzyń­ska. A kar­dy­nał Woj­ty­ła w swo­im prze­mó­wie­niu tutaj, 50 lat temu, mówił, że obraz ten się­ga wie­ku XVII – cza­sów poto­pu, obro­ny Jasnej Góry, ślu­bów Jana Kazi­mie­rza i od tego cza­su pozo­sta­je w bazy­li­ce Mariac­kiej i jest jed­nym z obra­zów naj­bar­dziej umi­ło­wa­nym przez kra­ko­wian. Przez cały dzień podą­ża­ją tutaj rze­sze ludzi, wstę­pu­ją do bazy­li­ki Mariac­kiej, zatrzy­mu­ją się w kapli­cy przy wej­ściu, gdzie znaj­du­je się obraz Mat­ki Bożej Czę­sto­chow­skiej. Tam mówią do Niej o wszyst­kim, co się skła­da na ich życie. Jak­bym dopo­wie­dze­niem słów kar­dy­na­ła Woj­ty­ły, sło­wa jak­że przej­mu­ją­ce pry­ma­sa Wyszyń­skie­go: Nie prze­sta­je­my dzię­ko­wać za naj­mniej­szy pacio­rek pol­skie­go dziec­ka, za naj­skrom­niej­szy akt reli­gij­ne­go wyzna­nia han­dlar­ki spod Sukien­nic, któ­ra zosta­wiw­szy swój stra­gan wpa­da tu na moment, aby spoj­rzeć, nabrać otu­chy i nadziei.

Dro­dzy sio­stry i bra­cia, nawią­zu­je­my do tam­tych wyda­rzeń sprzed 50 lat, pró­bu­je­my zro­zu­mieć tam­ten czas, tam­te trud­no­ści, któ­re mia­ły nas pozba­wić spo­tka­nia z Mat­ką Naj­święt­sza. I tam­to zwy­cię­stwo, bo prze­cież obraz Mat­ki Bożej szedł przez Pol­skę, przez archi­die­ce­zję kra­kow­ską, przez Kra­ków, oto­czo­ny ogrom­ną miło­ścią, spra­wia­ją­cy, że ludzie nawra­ca­li się wewnętrz­nie, odzy­ski­wa­li siły do zma­gań o wol­ność ducha, odzy­ski­wa­li nadzie­je na przy­szłość. Dzi­siaj, 50 lat póź­niej, znaj­du­je­my się w innej sytu­acji histo­rycz­nej, ale zda­je­my sobie spra­wę z tego jak bar­dzo, tak­że dzi­siaj, koniecz­ny jest nasz oso­bi­sty wysi­łek, by nie dać się odciąć od Mat­ki. Mat­ki, któ­ra nie­usta­nie wska­zu­je na swo­je Boskie Dzie­ciąt­ko, a to Dziec­ko mówi: kochaj Boga, kochaj Go całym ser­cem, ze wszyst­kich swo­ich sił, całą swo­ją duszą. I to dziec­ko mówi: kochaj bliź­nie­go jak sie­bie samego.

Wszę­dzie tam,  gdzie jest ta miłość, taka miłość, tam czło­wiek jest pełen wewnętrz­ne­go poko­ju. Tam czło­wiek pro­mie­niu­je Bożą rado­ścią. Tam two­rzy się to, do cze­go wzy­wa nas cią­gle w swo­ich prze­mó­wie­niach i doku­men­tach Jan Paweł II. Wte­dy dzię­ki takiej miło­ści two­rzy się cywi­li­za­cja miło­ści. A gdzie jest taka cywi­li­za­cja, tam jest też przy­szłość dla tej cywi­li­za­cji. Nato­miast tam, gdzie bra­ku­je miło­ści do Boga, zawsze tam, gdzie pró­bu­je się ludzi od Boga odcią­gnąć i uwa­ża się, że trze­ba żyć jak­by Pana Boga nie było — tam zaczy­na się zawsze zmierzch i upa­dek – zaczy­na się próż­nia, po któ­rej nastę­pu­je śmierć. Nie dziw­my się, że mamy do czy­nie­nia dzi­siaj z cywi­li­za­cją śmier­ci, któ­ra chce nas ogar­nąć swo­im prze­ra­ża­ją­cym w skut­kach ramie­niem. Musi­my trwać przy Bogu. Musi­my nasze trwa­nie przy Bogu umac­niać poprzez nasze synow­skie przy­wią­za­nie do naszej Mat­ki – Kró­lo­wej – Pani Jasnogórskiej.

Dla­te­go dzi­siaj, 50 lat po tam­tych wspa­nia­łych wyda­rze­niach w bazy­li­ce Mariac­kiej, wspo­mi­na­jąc Słu­gę Boże­go kard. Ste­fa­na Wyszyń­skie­go, modląc się za przy­czy­ną św. Jana Paw­ła II Wiel­kie­go, pod­czas tej świę­tej Eucha­ry­stii, pro­si­my o to, aby­śmy dzię­ki wsta­wien­nic­twu naszej Mat­ki i Kró­lo­wej nie­ustan­nie umac­nia­li się w poczu­ciu, że jest Ona Mat­ką każ­dej i każ­de­go z nas, do któ­rej chce­my przy­cho­dzić ze wszyst­ki­mi bar­dzo waż­ny­mi, i wyda­wa­ło­by się drob­ny­mi spra­wa­mi. Pro­si­my Ją tak­że o to, aby­śmy mie­li w sobie dość otwar­cia, goto­wo­ści otwar­cia, aby Jej głos roz­le­gał się w głę­bi naszych sumień i mówił co trze­ba robić, by rato­wać to, co naj­waż­niej­sze w życiu Polek, Pola­ków, całej naszej Ojczy­zny. Aby dobro Ojczy­zny leża­ło tak­że w naszych ser­cach jako waż­ne zada­nia. Sko­ro Ona jest naszą Kró­lo­wą – Jej los Pol­ski bar­dzo na ser­cu prze­cież spo­czy­wa. Jak­że więc może być obo­jęt­ny dla nas?

Pra­gnie­my się modlić o to, aby­śmy się nie dali znie­pra­wiać wewnętrz­nie, aby­śmy umie­li stać i trwać przy praw­dzie, aby nasze trwa­nie obja­wia­ło się w jasnym i jed­no­znacz­nym tak-tak, nie-nie. I aby­śmy w taki jed­no­znacz­ny spo­sób umie­li się opo­wia­dać za praw­dzi­wym dobrem. Dobrem wspól­nym naszej Ojczy­zny, nasze­go kra­ju, ale tak­że dobrem tych pro­po­zy­cji, przed któ­ry­mi sto­imy i któ­re mamy ode­brać. Aby­śmy nigdy nawet w chwi­lach trud­nych nie zwąt­pi­li, że Ona jest z nami, że jest Mat­ką, że Ona nas kocha. Ta nasza modli­twa dzi­siej­sza za Jej prze­moż­ną przy­czy­ną łączy się z dzięk­czy­nie­niem za to wyda­rze­nie, któ­re mia­ło miej­sce 50 lat temu tutaj w bazy­li­ce. A jed­no­cze­śnie to wyda­rze­nie i to wszyst­kie dobro, któ­re dzia­ło się w cią­gu minio­nych 50 lat jest powo­dem do naszej wiel­kiej rado­ści, któ­ra jest tak­że wysła­wia­niem Boga, na kształt tego, co przed wie­ka­mi gło­sił pro­rok Sofoniasz:
wyśpie­wuj Córo Syjońska,
pod­nieś rado­sny okrzyk, Izraelu!
Ciesz się i wesel z całe­go serca,
Córo Jeru­za­lem!
Pan, twój Bóg jest pośród ciebie,
Mocarz — On zbawi,
unie­sie się wese­lem nad tobą,
odno­wi swą miłość,
wznie­sie okrzyk rado­ści.

To nasze dzięk­czy­nie­nie, nasze proś­by i nasza radość, któ­rą zano­si­my do Boga za przy­czy­ną Tej, któ­ra tak skrom­nie zna­la­zła miej­sce  w tej świą­ty­ni i któ­ra nas wita i któ­ra chce nam cią­gle mówić: kocham cię, a my odpo­wia­da­my: jestem przy tobie, pamię­tam, czu­wam. Amen.