0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Wydarzenia

Matka z kaplicy pod wieżą

Matka z kaplicy pod wieżą

Przy­sia­dła sobie tutaj, w przed­sion­ku bazy­li­ki Mariac­kiej, zawsze cicha, spo­koj­na, dys­kret­na, macie­rzyń­ska. Niko­mu nie prze­szka­dza­ła, każ­de­mu poma­ga­ła” – mówił 50 lat temu kard. Ste­fan Wyszyński.

Pół wie­ku temu wraz z kard. Karo­lem Woj­ty­łą nało­żył on papie­skie koro­ny na obraz Mat­ki Bożej Czę­sto­chow­skiej w bazy­li­ce Mariac­kiej w Kra­ko­wie. Uro­czy­stość odby­ła się 15 grud­nia 1968 roku i zgro­ma­dzi­ła takie tłu­my, że pry­mas Pol­ski i metro­po­li­ta kra­kow­ski musie­li wejść do bazy­li­ki bocz­ną bra­mą. Przez głów­ne wej­ście nie dało się prze­ci­snąć. Ludwi­ka Bir­czyń­ska, miesz­ka­ją­ca tuż obok kościo­ła, któ­ra wraz z dzieć­mi bra­ła udział w uro­czy­sto­ści koro­na­cji, wspo­mi­na, że tak dużo ludzi w bazy­li­ce i przed nią, na Ryn­ku Głów­nym, widzia­ła póź­niej tyl­ko raz – 16 paź­dzier­ni­ka 1978 roku, wie­czo­rem w dniu wybo­ru Karo­la Woj­ty­ły na papieża.

Kopia owia­na legendą

Naj­praw­do­po­dob­niej obraz MB Czę­sto­chow­skiej, znaj­du­ją­cy się w bocz­nej kapli­cy, po pra­wej stro­nie, tuż obok wej­ścia do bazy­li­ki Mariac­kiej, pocho­dzi z XVII wie­ku (na odwro­cie umiesz­czo­na była data 1638). Według jed­nej z wer­sji został on jed­nak nama­lo­wa­ny w XV wie­ku, kie­dy to jasno­gór­ski ory­gi­nał był odna­wia­ny w Kra­ko­wie. Jak mówi ks. inf. Bro­ni­sław Fide­lus, eme­ry­to­wa­ny pro­boszcz bazy­li­ki Mariac­kiej, ist­nie­je nawet legen­da, że obra­zy zosta­ły zamie­nio­ne i to do Czę­sto­cho­wy wysła­no kopię, ory­gi­nał pozo­sta­wia­jąc w Krakowie.

W przy­go­to­wa­nym z oka­zji jubi­le­uszu opra­co­wa­niu, ks. Grze­gorz Kota­la wyja­śnia nato­miast, że rze­czy­wi­ście umiesz­cze­nie w XVII wie­ku obra­zu MB Czę­sto­chow­skiej w koście­le Mariac­kim mogło nawią­zy­wać do wyda­rzeń z wie­ku XV. Przy­po­mi­na rów­nież, że bazy­li­ka peł­ni­ła funk­cję „miesz­czań­skiej kate­dry” i „nie było­by niczym dziw­nym, choć jest to czy­sta spe­ku­la­cja, gdy­by czę­sto­chow­ski obraz w roku 1434 zawi­tał przed powro­tem na Jasną Górę do kościo­ła Mariac­kie­go, a pamięć owe­go wyda­rze­nia po 200 latach skło­ni­ła raj­ców do uczcze­nia tego fak­tu i zara­zem uświet­nie­nia począt­ku pano­wa­nia nowe­go kró­la Wła­dy­sła­wa z rodu Jagiel­lo­nów, inau­gu­ra­cją kul­tu czę­sto­chow­skie­go wize­run­ku w koście­le Mariackim”.

Trzę­sły się mury

Koro­na­cja 15 grud­nia 1968 roku koń­czy­ła nawie­dze­nia Mat­ki Bożej Jasno­gór­skiej w archi­die­ce­zji kra­kow­skiej. „Był to wyjąt­ko­wy wypa­dek, aby Nawie­dze­nie odby­wa­ło się w obec­no­ści obra­zu Mat­ki Boskiej, wia­do­mo bowiem, że od chwi­li uwię­zie­nia przez wła­dze pań­stwo­we w 1966 roku, Bogu­ro­dzi­ca prze­szła »nie­wi­dzial­nie« przez całą Die­ce­zję Kato­wic­ką i Archi­die­ce­zję Kra­kow­ską. Sym­bo­lem Jej obec­no­ści w każ­dej para­fii były puste ramy. U kre­su wędrów­ki przez zie­mię kra­kow­ską w bazy­li­ce Mariac­kiej pustych ram nie było. Była to prze­cież Jej świą­ty­nia, któ­ra każ­dym swo­im szcze­gó­łem świad­czy o Jej obec­no­ści” – pisze ks. Grze­gorz Kotala.

Misje świę­te w para­fii trwa­ły już od 1 grud­nia, a pro­gram samej uro­czy­sto­ści obej­mo­wał kil­ka dni. Pro­fe­sor Bogu­sław Grzy­bek, kie­row­nik chó­rów a od 1976 roku orga­ni­sta w bazy­li­ce Mariac­kiej, wspo­mi­na zwłasz­cza będą­cy inter­pre­ta­cją tek­stu Juliu­sza Sło­wac­kie­go  hymn „Boga­ro­dzi­co, Dzie­wi­co”, któ­ry wspól­nie wyko­na­ło kil­ka chó­rów – m.in. chór „Hasło” z bazy­li­ki Mariac­kiej czy nowo­tar­ski chór „Gor­ce”, pro­wa­dzo­ny przez jego ojca. – Zebrał się olbrzy­mi zespół. Jak ja to usły­sza­łem! Ste­fan Pro­fic grał na orga­nach aż trzę­sły się mury – opo­wia­da Bogu­sław Grzy­bek. – „Niech nam nie bluź­ni wróg, Ni wia­ry naszej tknie” – te sło­wa były tak moc­ne w tych cza­sach – mówi.

Zebra­nie śpie­wa­ków na koro­na­cję nie było wca­le pro­ste. Jak wspo­mi­na B. Grzy­bek, chó­rzy­ści z „Gor­ców” byli wzy­wa­ni do par­tyj­ne­go komi­te­tu, stra­sze­ni, że nie dosta­ną kon­ce­sji na robie­nie kożu­chów, pra­ce sto­lar­skie czy pro­wa­dze­nie skle­pów. – Ojciec się prze­ra­ził, że mu się chór roz­le­ci, ale pozo­sta­li wytrwa­li, zary­zy­ko­wa­li wspól­nie – opo­wia­da pro­fe­sor. Kie­dy jego ojciec, już po koro­na­cji, był pyta­ny „kto mu pozwo­lił zabie­rać ludzi na taką impre­zę”, odpo­wie­dział, że „To jest moje życie, to jest moje dzia­ła­nie, tego się nie wyprę”.

– W tych cza­sach, kie­dy komu­nizm nas gnę­bił, kie­dy nie pozwa­la­no publicz­nie wyzna­wać wia­ry, to było wiel­kie prze­ży­cie i poka­za­nie komu­ni­stom, że naród pol­ski jest wie­rzą­cy, że gro­ma­dzi się w świą­ty­niach, że czci Boga i jest przy­wią­za­ny do Mat­ki Naj­święt­szej – pod­kre­śla ks. inf. Bro­ni­sław Fidelus.

Dzię­ku­je­my za każ­dy paciorek

– To były cza­sy, kie­dy inte­li­gen­cja kato­lic­ka nie była za tzw. poboż­no­ścią ludo­wą – taką jak koro­na­cje czy piel­grzym­ki – mówi ks. Fide­lus. Jego zda­niem uro­czy­stość w bazy­li­ce Mariac­kiej udo­wod­ni­ła, że potrze­ba „ducha dla całe­go naro­du”. O zna­cze­niu pro­stej modli­twy mówił też w koro­na­cyj­nym kaza­niu kard. Ste­fan Wyszyń­ski. Przy­wo­łał gest tych, któ­rzy „jak wasze dzie­ci skra­da­ją się do Was, mat­ki, aby wam ukraść poca­łu­nek, tak one skra­da­ją się do Mat­ki Bożej i nie­śmia­ło pocie­ra­ją obra­zek lub meda­lik o Jej obraz”.

Dopraw­dy trze­ba prze­wrot­no­ści albo pychy, by nie rozu­mieć jak olbrzy­mi ładu­nek ener­gii reli­gij­nej i ducho­wej, głę­bo­kiej, żywej wia­ry, mie­ści się w tym skrom­nym zewnętrz­nym akcie” – mówił Pry­mas Pol­ski. Zachę­cał też do dzięk­czy­nie­nia „za naj­mniej­szy pacio­rek pol­skie­go dziec­ka, za naj­skrom­niej­szy akt reli­gij­ne­go wyzna­nia han­dlar­ki spod Sukien­nic, któ­ra zosta­wiw­szy swój stra­gan wpa­da tu na moment, aby spoj­rzeć, nabrać otu­chy i nadziei. Dzię­ku­je­my za naj­mniej­szy nawet znak krzy­ża – może znie­kształ­co­ny – spie­szą­ce­go się do pra­cy robot­ni­ka, rol­ni­ka, urzęd­ni­ka, nauczy­cie­la, leka­rza, któ­rzy się tu zatrzymywali”.

Jak jest dzi­siaj? Przy głów­nym wej­ściu do bazy­li­ki, od stro­ny Ryn­ku Głów­ne­go, widać kart­kę z przy­po­mnie­niem: „Tyl­ko na modli­twę” (tury­ści, chcą­cy zoba­czyć przede wszyst­kim ołtarz Wita Stwo­sza, wcho­dzą inną dro­gą). Wystar­czy kil­ka kro­ków, by zna­leźć się w nie­wiel­kiej kapli­cy i zoba­czyć nie tyl­ko obraz Kró­lo­wej Kra­ko­wa, ale i gablo­ty z wota­mi, świad­czą­cy­mi o wypro­szo­nych tutaj łaskach. Maryj­ną kapli­cę mija­ją tak­że przy­cho­dzą­cy do spo­wie­dzi – a księ­ża dyżu­ru­ją tu w kon­fe­sjo­na­łach od ponie­dział­ku do sobo­ty od godz. 6 do 19 i w nie­dzie­lę pod­czas Mszy św. – Patrzę przez te 50 lat na Mat­kę Bożą i na tych, któ­rzy tam przy­cho­dzą. Widać i wiel­ki kult i wiel­ką wia­rę w pośred­nic­two Maryi – mówi ks. inf. Bro­ni­sław Fidelus.

M. Kluba, M. Woźniak
„Gość Niedzielny” 492018