„Przysiadła sobie tutaj, w przedsionku bazyliki Mariackiej, zawsze cicha, spokojna, dyskretna, macierzyńska. Nikomu nie przeszkadzała, każdemu pomagała” – mówił 50 lat temu kard. Stefan Wyszyński.
Pół wieku temu wraz z kard. Karolem Wojtyłą nałożył on papieskie korony na obraz Matki Bożej Częstochowskiej w bazylice Mariackiej w Krakowie. Uroczystość odbyła się 15 grudnia 1968 roku i zgromadziła takie tłumy, że prymas Polski i metropolita krakowski musieli wejść do bazyliki boczną bramą. Przez główne wejście nie dało się przecisnąć. Ludwika Birczyńska, mieszkająca tuż obok kościoła, która wraz z dziećmi brała udział w uroczystości koronacji, wspomina, że tak dużo ludzi w bazylice i przed nią, na Rynku Głównym, widziała później tylko raz – 16 października 1978 roku, wieczorem w dniu wyboru Karola Wojtyły na papieża.
Kopia owiana legendą
Najprawdopodobniej obraz MB Częstochowskiej, znajdujący się w bocznej kaplicy, po prawej stronie, tuż obok wejścia do bazyliki Mariackiej, pochodzi z XVII wieku (na odwrocie umieszczona była data 1638). Według jednej z wersji został on jednak namalowany w XV wieku, kiedy to jasnogórski oryginał był odnawiany w Krakowie. Jak mówi ks. inf. Bronisław Fidelus, emerytowany proboszcz bazyliki Mariackiej, istnieje nawet legenda, że obrazy zostały zamienione i to do Częstochowy wysłano kopię, oryginał pozostawiając w Krakowie.
W przygotowanym z okazji jubileuszu opracowaniu, ks. Grzegorz Kotala wyjaśnia natomiast, że rzeczywiście umieszczenie w XVII wieku obrazu MB Częstochowskiej w kościele Mariackim mogło nawiązywać do wydarzeń z wieku XV. Przypomina również, że bazylika pełniła funkcję „mieszczańskiej katedry” i „nie byłoby niczym dziwnym, choć jest to czysta spekulacja, gdyby częstochowski obraz w roku 1434 zawitał przed powrotem na Jasną Górę do kościoła Mariackiego, a pamięć owego wydarzenia po 200 latach skłoniła rajców do uczczenia tego faktu i zarazem uświetnienia początku panowania nowego króla Władysława z rodu Jagiellonów, inauguracją kultu częstochowskiego wizerunku w kościele Mariackim”.
Trzęsły się mury
Koronacja 15 grudnia 1968 roku kończyła nawiedzenia Matki Bożej Jasnogórskiej w archidiecezji krakowskiej. „Był to wyjątkowy wypadek, aby Nawiedzenie odbywało się w obecności obrazu Matki Boskiej, wiadomo bowiem, że od chwili uwięzienia przez władze państwowe w 1966 roku, Bogurodzica przeszła »niewidzialnie« przez całą Diecezję Katowicką i Archidiecezję Krakowską. Symbolem Jej obecności w każdej parafii były puste ramy. U kresu wędrówki przez ziemię krakowską w bazylice Mariackiej pustych ram nie było. Była to przecież Jej świątynia, która każdym swoim szczegółem świadczy o Jej obecności” – pisze ks. Grzegorz Kotala.
Misje święte w parafii trwały już od 1 grudnia, a program samej uroczystości obejmował kilka dni. Profesor Bogusław Grzybek, kierownik chórów a od 1976 roku organista w bazylice Mariackiej, wspomina zwłaszcza będący interpretacją tekstu Juliusza Słowackiego hymn „Bogarodzico, Dziewico”, który wspólnie wykonało kilka chórów – m.in. chór „Hasło” z bazyliki Mariackiej czy nowotarski chór „Gorce”, prowadzony przez jego ojca. – Zebrał się olbrzymi zespół. Jak ja to usłyszałem! Stefan Profic grał na organach aż trzęsły się mury – opowiada Bogusław Grzybek. – „Niech nam nie bluźni wróg, Ni wiary naszej tknie” – te słowa były tak mocne w tych czasach – mówi.
Zebranie śpiewaków na koronację nie było wcale proste. Jak wspomina B. Grzybek, chórzyści z „Gorców” byli wzywani do partyjnego komitetu, straszeni, że nie dostaną koncesji na robienie kożuchów, prace stolarskie czy prowadzenie sklepów. – Ojciec się przeraził, że mu się chór rozleci, ale pozostali wytrwali, zaryzykowali wspólnie – opowiada profesor. Kiedy jego ojciec, już po koronacji, był pytany „kto mu pozwolił zabierać ludzi na taką imprezę”, odpowiedział, że „To jest moje życie, to jest moje działanie, tego się nie wyprę”.
– W tych czasach, kiedy komunizm nas gnębił, kiedy nie pozwalano publicznie wyznawać wiary, to było wielkie przeżycie i pokazanie komunistom, że naród polski jest wierzący, że gromadzi się w świątyniach, że czci Boga i jest przywiązany do Matki Najświętszej – podkreśla ks. inf. Bronisław Fidelus.
Dziękujemy za każdy paciorek
– To były czasy, kiedy inteligencja katolicka nie była za tzw. pobożnością ludową – taką jak koronacje czy pielgrzymki – mówi ks. Fidelus. Jego zdaniem uroczystość w bazylice Mariackiej udowodniła, że potrzeba „ducha dla całego narodu”. O znaczeniu prostej modlitwy mówił też w koronacyjnym kazaniu kard. Stefan Wyszyński. Przywołał gest tych, którzy „jak wasze dzieci skradają się do Was, matki, aby wam ukraść pocałunek, tak one skradają się do Matki Bożej i nieśmiało pocierają obrazek lub medalik o Jej obraz”.
„Doprawdy trzeba przewrotności albo pychy, by nie rozumieć jak olbrzymi ładunek energii religijnej i duchowej, głębokiej, żywej wiary, mieści się w tym skromnym zewnętrznym akcie” – mówił Prymas Polski. Zachęcał też do dziękczynienia „za najmniejszy paciorek polskiego dziecka, za najskromniejszy akt religijnego wyznania handlarki spod Sukiennic, która zostawiwszy swój stragan wpada tu na moment, aby spojrzeć, nabrać otuchy i nadziei. Dziękujemy za najmniejszy nawet znak krzyża – może zniekształcony – spieszącego się do pracy robotnika, rolnika, urzędnika, nauczyciela, lekarza, którzy się tu zatrzymywali”.
Jak jest dzisiaj? Przy głównym wejściu do bazyliki, od strony Rynku Głównego, widać kartkę z przypomnieniem: „Tylko na modlitwę” (turyści, chcący zobaczyć przede wszystkim ołtarz Wita Stwosza, wchodzą inną drogą). Wystarczy kilka kroków, by znaleźć się w niewielkiej kaplicy i zobaczyć nie tylko obraz Królowej Krakowa, ale i gabloty z wotami, świadczącymi o wyproszonych tutaj łaskach. Maryjną kaplicę mijają także przychodzący do spowiedzi – a księża dyżurują tu w konfesjonałach od poniedziałku do soboty od godz. 6 do 19 i w niedzielę podczas Mszy św. – Patrzę przez te 50 lat na Matkę Bożą i na tych, którzy tam przychodzą. Widać i wielki kult i wielką wiarę w pośrednictwo Maryi – mówi ks. inf. Bronisław Fidelus.