Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi” (Łk 19,41).
Kiedy Syn Boży płacze nad miastem, szczególnie nad tym Miastem, wiemy, że dzieje się coś niesłychanie poważnego. Jerozolima przestała służyć pokojowi. Jej los w „starym wydaniu” jest przesądzony. Prorok-Mesjasz-Syn Boży zna już historię i przyszłość tego miasta ze słynnym wzgórzem świątynnym. Wiatry historii odmienią wkrótce zupełnie jego panoramę. Nie zostanie kamień na kamieniu. Jezus Chrystus dobrze już wie, że tylko Jego ofiara i zbawczy akt, którego dopełni poza murami ziemskiej Jerozolimy otworzy bramy Jerozolimy niebieskiej. Nowego Miasta. To On — Baranek ofiarny — godzien jest otworzyć bramę nieba i złamać okowy panoszącego się zła. Tylko On godzien jest wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo został zabity i nabył Bogu krwią swoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu i uczynił ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, że będą królować na ziemi w pokoju (por. Ap 5). A Panu Bogu chodzi o zbawienie i przygotowanie właśnie takich ludzi, którzy naśladując Jego Syna służą pokojowi na ziemi. Pokój jednak często kosztuje. Chrystus Pan sam tego doświadczył i nadal doświadcza, jeszcze dziś, podczas tylu wojen i tlących się konfliktów.
Gdy w listopadzie 1918 roku, po 123 latach nieobecności na mapach politycznych Europy, Polska odzyskiwała niepodległość, stało się to głównie dzięki wytrwałości i ofiarności rodzin, które w okresie niewoli przekazywały nowym generacjom młodych Polaków przywiązanie do tożsamości, języka i kultury Ojczyzny. Potem dzięki ofierze wielu młodych ludzi, bohaterów niepodległości, którzy nie zawahali się dać swojego zdrowia i życia na szalę wolności zaprowadzono wreszcie pokój na tej ziemi. W latach pierwszej wojny światowej (1914−1918) wystąpiły sprzyjające okoliczności dla sprawy restytucji polskiej suwerenności. Zaborcy stanęli wówczas naprzeciwko siebie, łamiąc swą dotychczasową solidarność w kwestii polskiej. W 1918 r. rozwiązano ostatnie odziały polskie walczące u boku tzw. państw centralnych. Polacy sprzymierzyli się z państwami bloku Ententy. I to właśnie dlatego w styczniu 1918 r. w przemówieniu do kongresu USA, prezydent Woodrow Wilson uznał odbudowę niepodległej Polski z dostępem do morza za jeden z warunków zawarcia trwałego pokoju w Europie.
Lwów był miastem wieloetnicznym, jak wieloetniczna była Polska Piastów i Jagiellonów. Łatwo było wówczas zauważyć nawet w rozgrywkach piłkarskich, że polski Lwów kibicował proporcjonalnie Pogoni albo Czarnym, że ukraiński Lwów stał murem za ST Ukraina, a żydowski Lwów dopingował swoją Hasmoneę. I w ten sposób nawet sport stał się emanacją uczuć narodowych, a te z kolei nader często bywały zakładnikiem skomplikowanej polityki. Kiedy więc doszło do zajęcia Lwowa przez ukraińskie wojska, Polska Organizacja Wojskowa rozpoczęła kontrakcję objęcia Lwowa w „posiadanie państwa polskiego”. W ten sposób doszło do ciężkich walk w mieście i wielu ofiar poniesionych za to miasto przez ludność. W walkach we Lwowie i w obronie jego polskości do 22 listopada 1918 włącznie uczestniczyło z bronią w ręku lub w służbach pomocniczych 6022 osób, w tym 1374 uczniów szkół powszechnych i średnich oraz studentów. 2640 nie przekroczyło 25. roku życia, najmłodszy miał 9 lat. Zginęło lub zmarło od ran 439 żołnierzy i członków wojskowej służby sanitarnej, w tym 12 kobiet. 120 poległych było uczniami, a 76 studentami uczelni. Jeden z nich, 13-letni Antoś Petrykiewicz złożył ofiarę życia — został najmłodszym w historii kawalerem Orderu Virtuti Militari (za Michał Klimecki, Polsko-ukraińska wojna o Lwów i Galicję Wschodnią 1918–1919, Warszawa: Volumen, 2000, s. 139). Do powstania legendy Orląt Lwowskich przyczyniła się dodatkowo także postawa harcerek i harcerzy, zarówno tych lwowskich, jak i tych z całego kraju.
Dzisiejsza Ofiara Eucharystyczna dopomaga nam w zrozumieniu życia i jego sensu jako ofiary. I to ofiary konkretnej, np. za rodzinę, za miasto, za Ojczyznę. To przecież jasne dla nas, że nie chodzi o to, aby poszukiwać tutaj na ziemi szczęścia przez unikanie złej pogody, trudnego kontekstu historycznego, gorszej koniunktury ekonomicznej, przemilczanie utrapień czy kłopotów w Ojczyźnie lub wśród bliskich. W życiu nie chodzi w ogóle o unikanie problemów i ofiar. Należy je raczej mocno podejmować, a siebie angażować dla wielkich spraw, oddawać się najszlachetniejszym celom, wydawać na nie swoje bogactwa, talenty, siły, zdrowie, a nawet heroicznie ofiarować życie całe. Tak czyniły to Orlęta Lwowskie i obrońcy Lwowa. Ich ofiara miała sens. Ojczyzna ziemska bowiem pamięta ich czyny, a Ojczyzna niebieska ufamy — przyjęła ich do siebie.
Ofiara Eucharystii zbliża nas również, a może przede wszystkim do zrozumienia intencji samego Jezusa w naszym życiu i rozpoznania własnej drogi do wiecznego Miasta, wiecznej Ojczyzny. Po Krakowie, Lwowie, Warszawie czy Zakopanem przyjdzie kiedyś bowiem czas na niebieskie Jeruzalem. To docelowe nasze Miasto w niebie, które otworzył dla nas Jezus. Przez wprowadzanie pokoju wokół nas już tutaj na ziemi, przez zrezygnowanie z chęci odwetu, Bóg czyni z nas narzędzia pokoju; wybaczające, ale i ciągle potrafiące ofiarować siebie dla spraw najważniejszych. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone podczas Mszy św. w 100-lecie oswobodzenia Lwowa