Chrzest Jezusa był zupełnie inny niż nasz. To od razu wiemy po sczytaniu tekstu Ewangelii wg Łukasza. Słowo na dziś nie zostawia wątpliwości. Nie było świecy, białej szatki, oleju; zamiast księdza był prorok-kuzyn, zamiast poświęconej wody chrzcielnicy wody Jordanu. Tyle różnic, ale jedno uderza. Chrzest Janowy i nasz chrzest jest potwierdzeniem prawdy o naszej naturze oraz prezentem na drogę pochodzącym od Boga, który mieszka i czeka w niebie.
Co więcej, chrzest jest takim wydarzeniem, które zapowiada pewien trud, bój, dlatego zapewne używamy sformułowania „chrzest bojowy”. Dla naszego Pana i dla nas, chrzest jest zapowiedzią wejścia na drogę zwiększonej aktywności. Chrzest zapowiada rozwój wypadków, przygotowanie na nieprzewidywalnie piękne jak również mniej fascynujące fragmenty życia. Chrzest wprowadza nas w komedie i życiowe dramaty. Chrzest wskazuje jednak na najwartościowsze ich rozwiązania. Prowadzi nową i szczęśliwą drogą życia. Drogę z Bogiem i do Boga. Bez finalnej tragedii. Z happy endem.
Chrzest odnawia nas tak wielce, że nic nie stoi już na przeszkodzie. Nihil obstat. Jezus jest tak umiłowany, tak posłany, tak przyjacielski, ofiarny dla nas i za nas, że po naszym chrzcie świętym już nic nie stoi na przeszkodzie do zbawienia. Została usunięta bariera ludzkich niemożności! Przez chwalebne życie, zbawczą mękę i zmartwychwstanie Jezus Chrystus — nasz Pan — Nowy Adam uwolnił od kajdan zła, otworzył bank zbawienia i wszystkich nas do niego zaprosił. Osobiście na drodze życia potrzebujemy tak naprawdę tylko tego jednego: podążania śladami Jezusa. Nie wystarczy tylko dobra intencja czy wyłączność na nazwę chrześcijanie. Ci, co się ochrzcili wiedzą, że chrzest wystarczy do pełni szczęścia wtedy i tylko wtedy jeśli ludzie żyją autentyczną więzią z Jezusem. Jeśli bowiem zamarli ze swoim chrztem w grzechu to zamrozili największy dar przewyższający wartością górę złota. W zapominaniu kim są, w umyślnym, zaprogramowanym życiu na manowcach Ewangelii, w strachu przed dobrą drogą może być trudno o zbawienie.
Bóg na chrzcie powiedział: Jesteś moim synem umiłowanym, jesteś moją kochaną córką! Echo tego Głosu słychać w naszym życiu, w codziennej radości, twórczej lekkości bytu. Doświadczamy jej. A martwimy się wówczas, kiedy dotykamy grzechu w nas i wokół nas. Dlatego dzisiejsze święto jest okazją, byśmy powrócili do tajemnicy chrztu, do chwili, gdy do nas, kiedy byliśmy niewielcy On przemówił słowami: jesteście umiłowani! To znaczy: zostaliście zanurzeni w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, zostaliście prawdziwie zaopatrzeni życiem Bożym na drogę do nieba. Izajasz poetycko prorokował: oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata (por. Iz 40,10). Te słowa już spełniły się i ciągle się wypełniają. We chrzcie.
Eucharystia tego dnia wspominając chrzest Pana chwyta nas za serce właśnie tym spostrzeżeniem. Na drodze życia napotkaliśmy przed wieloma laty Jezusa. On nas dotknął sakramentem i przemienił, ubogacił. To życie wciąż w nas tętni. Ono odnawia oblicze ziemi i pulsuje w nas, abyśmy usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego (Por. Ps 104 i Tt 3,7). Czy jednak dialog Boga ze mną i Tobą jest dostatecznie kontynuowany? Czy w drodze umiem się cieszyć z tego daru bycia dotkniętym łaską na wiosnę, w lecie, na jesieni życia i na jego zimowym szlaku? Eucharystia daje nam tę pewność, radość co tydzień, w każdym wieku, w każdym stanie. Dlatego tak dobrze nam na Niej być i Nią żyć. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/