Dzisiejsze Słowo opowiada rodzinną historię sprzed 2000 lat. Widzimy jak młoda Maryja odwiedza swoją krewniaczkę. Idzie do położonego niedaleko Jerozolimy Ain Karem. Ta przepiękna wioska to dzisiaj dzielnica Jerozolimy, na zachodnim jej przedmieściu. Po obietnicy usłyszanej od Anioła Gabriela Matka Jezusa, sama będąca w stanie błogosławionym, udaje się tam z pośpiechem. Zdąża do Elżbiety, aby przekonać się o cudzie pokonania niepłodności. Idzie, aby spędzić czas, porozmawiać, podzielić się radością, a także pomóc najbliższej krewnej znajdującej się w sytuacji wyjątkowej potrzeby. Maryja zachowuje się godnie, a prosto, zachwyca odruchem ludzkiej empatii i refleksem. Jakże czasami tej cechy rodzinności brakuje w zabieganej codzienności XXI wieku.
W zielonym Ain Karem dzieje się wiele. Św. Łukasz przekazuje nam dużo szczegółów pobytu Maryi. Dwie pieśni Magnificat i Benedictus powstają właśnie tam. A śpiewają je i powtarzają chrześcijanie przez wieki całe. Maryja właśnie tam objawia się poetką i wyśpiewuje swoje Wielbi dusza moja Pana, a i Zachariasz, mąż Elżbiety intonuje, po narodzinach Jana Chrzciciela słynny ton Błogosławiony Pan Bóg Izraela. Cuda dzieją się w rodzinie Maryi. Rodzina jest razem. Jest szczęście. Modlą się, nawet śpiewają i tworzą poezję. Nie żyją sami. Nie stronią od ludzi.
My nie żyjemy sami. Bóg nie stworzył nas indywidualistami. Wśród tylu ludzi żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Szukamy kontaktu w codziennym byciu. Kobiety i mężczyźni, ich dzieci nie są samotnymi wyspami. Dlatego nie strońmy od ludzi. Dajmy sobie czas przed maszynami, komórkami, komputerami. Ludzkie istoty tego potrzebują. Dlatego są Święta. One polegają na tym, aby nie tyle tylko słuchać kolęd, co je śpiewać, aby nie tyle oglądać telewizyjne programy o świętach, co je w rodzinie przeżywać, nie tyle pozdrawiać się przez telefon, co naprawdę uściskać.
Nasi najbliżsi i krewni, na początku żona i mąż, dzieci, dziadkowie i babcie są dla nas zadaniem pierwszym, które nas stawia we właściwym świątecznym kręgu i określa jako ludzi. Dopiero potem idziemy dalej, do przyjaciół, sąsiadów, kolegów czy nieznajomych na rynek. Należy również pamiętać, że Ci, co przeżywają chwile prób są dla nas szczególną misją ewangeliczną. Nie strońmy od nich, od chorych i potrzebujących.
Nie strońmy od ludzi. Jezus nie stronił od ludzi. Gromadził ich tłumnie. Nie przestaje tego czynić i dzisiaj. To im poświęca całe swoje ziemskie życie. 30 lat spędza w rodzinnym domu, blisko swoich. Potem wyrusza z misją, chodzi, spotyka chorych, głodnych, a i grzeszników na Jego drodze było bez liku. Odwiedza wesela, nawiedza rodziny apostołów, np. Piotra, i przyjaciół: Łazarza, Martę i Marię, odwiedza chorych, lecz również celników, faryzeuszów, nawet Samarytan, którzy należeli do odrębnego szczepu. Jezus napotykał na drodze również nieprzyjaciół. Martin Luther King powiedział kiedyś, że miłość to jedyna siła, która zmienia wroga w przyjaciela.
Jezus, na modlitwie przed Ojcem, w czasie Eucharystii przedstawia Niebu ludzi, wstawia się za nami. Taką postawę zostawił w spadku. Kiedy dziś czegoś chcemy się uczyć od Niego i Jego Błogosławionej Mamy to tego, by nie stronić od ludzi, wybierać ich sprawy przed „techniczną” stroną życia. Eucharystia kształci nas właśnie w ten sposób, abyśmy wychodzili do bliźniego, uśmiechali się nie tylko od święta, czy też w imieniny, urodziny. Przeżywajmy więc ten nadchodzący czas z ludźmi, dajmy sobie radość, wsparcie i napełnijmy Bożym pokojem dni. Zanieśmy innym otuchę Ducha Bożego, Ducha Jezusa, Ducha Świętego. Jak nasza Wielka Patronka w domu Elżbiety. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/