W czasie najlepszego kazania, które usłyszał świat, nazwanego w Ewangelii Kazaniem na górze, Syn Boży wypowiada słynną litanię błogosławieństw. W niej, ukoronowaniem prawego życia ludzi są Boże błogosławieństwa, jakby pochwały podzielone na kategorie. I tak do nieba są nominowani: błogosławieni ubodzy w duchu, błogosławieni zasmuceni grzechem, błogosławienie cisi i pokorni, błogosławieni sprawiedliwi, błogosławieni miłosierni, błogosławieni czyści, błogosławieni pokojowo nastawieni, błogosławieni umiejący cierpieć.
Błogosławieni to ci, którzy udowodnili, że miłość siebie samego idzie u nich w parze z wielką miłością bliźniego. Błogosławieni to ci, których miłość do człowieka poprzedzana jest wielką miłością do Boga.
Bóg ma plan zbawienia: dzieli się swoim szczęściem. Jemu przecież nie chodzi o zatrzymanie daru życia, daru wolności, daru miłości tylko dla siebie. Stąd z Jego woli, od początku rozporządzamy wielkimi darami nawet w nadmiarze i je pomnażamy. Jeśli nie umiemy rozwijać talentów to je tylko marnujemy i nie będziemy nominowani, czyli błogosławieni. Konsekwencją braku nominacji jest brak naszych imion w gronie wszystkich świętych. Nominacji nie da się uzyskać metodą „a może się uda” czy „na chybił trafił”. To nieraz ciężka praca nad sobą, asceza, cierpliwość. Co więcej, samemu nikt nie bierze sobie tego daru wieczności. Podobnie jak nikt sam nie otrzymuje daru życia. Zbawienie pochodzi od Pana.
Ludzie nierzadko biegają, załatwiają, spieszą się, pracują w zaklętym kręgu korporacji, tracą swe życie na przyjemności naskórkowe, kalendarz liczą na dni, a nie na wieczność i nie dbają o listę obecności w niebie. Bóg się dla nich „natrudził”, a Syn Jego — Jezus zwyciężył śmierć i grzech. Jaki z tego dla nich wniosek? Czy są w stanie zdobyć znak „błogosławiony”? Czy znajdują czas na życie duchowe, spowiedź, awansowanie serca? Czy lista błogosławieństw pozostanie dla nich obca i zamiast nominacji usłyszą raczej boskie „biada”?
Zbawienie staje się udziałem tych ludzi, których imiona Bóg wywoła, wypowie, wyłowi niejako z tłumu. Tylko oni wejdą do bram wieczności. Nie wystarczą już ludzkie znajomości, pozycja społeczna, najlepsze nawet wykształcenie, powodzenie i wysokie dochody. Potrzeba tylko i aż jednego: słowa Pana, które wypowiedziane nad nami, oznacza „błogosławioną wizę”- nominację do nieba. Tak tylko trafiamy do litanii nazwisk zbawionych. I dlatego trzeba się poważnie napracować nad sobą: nie tylko nie popełniać grzechów śmiertelnych, ale rozwijać talenty ośmiu błogosławieństw.
Wielkość zbawienia uświadamiamy sobie dziś, gdy przypominamy sobie tekst fundamentalny dla obrazu nieba. Św. Jan w wizji apokaliptycznej wskazuje wręcz fizycznie błogosławionych podczas pierwszej liturgii niebieskiej: „ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. (…) i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!” Dziś, w czasie tej Eucharystii kiedy kontemplujemy ten nieprzeliczony tłum świętych, stojących z radością przed tronem Boga, zatroszczymy się o nasze miejsce w litanii do wszystkich świętych.
Litania imion rozpoczyna się od Matki Jezusa, potem wymieniamy św. Michała i archaniołów, aniołów, Jana Chrzciciela i Józefa etc. Jednak ta litania jest wielokroć dłuższa od tej wersji z książeczki. Zawiera zapewne miliony imion już wypowiedzianych przez Boga. Oni doświadczają już nagrody. Dołączajmy do nich! Zyskujmy błogosławieństwa i nominację na wieczność! Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/