Kazanie wygłoszone podczas Mszy św. pogrzebowej śp. Zofii Gołubiew 17 marca 2022 w bazylice Mariackiej
Prowadzą nas przez tę liturgię pożegnania śp. Zofii Gołubiewowej święte słowa Listu do Rzymian: Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana oraz Pana Jezusowe memento z Ewangelii św. Łukasza: Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana… Mądrość tekstów natchnionych daje nam zawsze do myślenia. Niech one w nas dzisiaj zadziałają. Odpowiadają bowiem na pytanie zasadnicze. Jak sensownie przeżywać swoje ziemskie życie?
Jak przeżywać życie? Jeden ze starożytnych komentarzy, w tym kontekście precyzuje co znaczy przepasać biodra, a co zapalić pochodnie. Trzeba oczywiście zostawić urzeczywistnienie tych terminów każdemu z nas. Jednak przepasanie bioder to oznaka bycia gotowym do wyjścia z domu, a przed majestatem śmierci i tajemnicy zmartwychwstania to oznaka otwartości na wyjście ze ścieżki doczesnej wędrówki człowieka. Trzeba przeżywać każdy dzień z widokiem na niebo. A zapalić pochodnie to nic innego jak synonim rachunku sumienia, czyli oświetlenia swojego życiorysu na spotkanie z pierwszym spojrzeniem Pana – Miłosiernego i Sprawiedliwego. Życiorys lepiej mieć poukładany zawczasu na ten egzamin twarzą w twarz z Nim, z Tym Który w każdej chwili może zapukać i zaprosić do siebie.
Żyjmy więc w pełnej otwartości na dalszy ciąg w domu Pana. Św. Łukasz i św. Paweł życzą nam tego właśnie, abyśmy nie byli zaskoczeni continuum życia po śmierci. Wskazują na pewną inność patrzenia wierzących na życiowe dokonania. Po pierwsze: decydującym sądem i oceną prawdy, dobra i piękna w człowieku jest decyzja Pana Dziejów. Po wtóre jednak: Im lepiej rozwijamy nasze talenty, tym bardziej należymy w życiu i śmierci do Pana, im lepiej oddajemy swoje życie Bogu samemu i innym, to tym sensowniej możemy „planować” swoje przechodzenie, swoją osobistą paschę ku wieczności. Czyż nie taką mamy nadzieję?
W wieku bez mała 80 lat, zmarła Zofia Gołubiew, historyk sztuki. Przez 41 lat (1974−2015) związana z Muzeum Narodowym w Krakowie. Oddawała swój czas dla tego ponadczasowego dzieła. Nazywano ją nawet żartobliwie carycą muzealnictwa i dyrektoressą, dlatego że zawsze miała swoje zdanie, oryginalny punkt widzenia na sprawy. Okres jej dyrektorowania w Muzeum Narodowym w Krakowie bywa nazywany przez niektóre komentarze prasowe „złotą epoką”. Za jej dyrekcji w Muzeum Narodowym w Krakowie otwarto bowiem nowe oddziały: Pałac Biskupa Ciołka czy Europeum. To ona udostępniła gościom ponownie po ponad 70 latach Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego. Zmodernizowała Galerię Sztuki XIX w. Po skończeniu pracy w muzeum, praktycznie do śmierci, była aktywna w obszarze rewaloryzacji zabytków dziedzictwa. Dziękujemy Panu Bogu może szczególnie tutaj w kościele Mariackim, wśród tylu artefaktów za jej twórczy udział w Społecznym Komitecie Ochrony Zabytków Krakowa, który przyczynia się trwale i wspaniale do ochrony dziedzictwa miasta Krakowa. Śp. Zofia bardzo kochała sztukę. Spotkać Ją było można również na wystawach, premierach teatralnych, festiwalach, wernisażach prac artystów. W tym bardzo młodych artystów – w ostatnich latach za sprawą własnej otwartości i ukochanego wnuka bywała nawet w miejscach offowych, jak np. Centrum Sztuki Współczesnej Wiewiórka, mieszczącym się w osiemnastowiecznym budynku dawnego Składu Solnego w krakowskim Podgórzu. Była również członkinią jury kapituły Nagrody im. Kazimiery Bujwidowej dla wybitnych krakowianek. Laurów, nagród i odznaczeń za swoją działalność odebrała tak wiele, że nie sposób ich wymienić. Wśród nich były jednak znaczące w kontekście naszej modlitwy w sercu królewskiego, stołecznego miasta – Laur Krakowa XXI wieku oraz dedykowany kulturze ukraiński Order Księżnej Olgi.
Kilka lat temu w rozmowie z „Dziennikiem Polskim” mówiła pokornie: Chyba jestem mało inteligentna, skoro nie uczę się na błędach, nie wyciągam wniosków z przykrości, których doświadczyłam od ludzi. Wobec intryg stoję bezradnie, jak i wobec kłamstwa prosto w oczy. Jak mówi młodzież: ‘wymiękam’. Potrafię jednak walczyć. Mam w sobie jakąś moc. Skąd? Tego nie wiem. Może daną mi przez Pana Boga, może to kwestia wychowania? A może to świadomość, że działam nie dla siebie, lecz dla sprawy?. Pracę muzealnika Zofia postrzegała jako pewien trud zmagania się, ale przede wszystkim jako pasję, oddanie ludziom i zbiorom. Wspomnijmy i to, że była inspiratorką, współtwórcą ważnych czy wręcz kanonicznych dla kultury polskiej wystaw Muzeum Narodowego: Grottgera „cyklów powstańczych”, Siemiradzkiego „poszukującego Arkadii”, Kantora i jego Cricoteki, Wróblewskiego „patrzącego wciąż naprzód”, „malarki ciszy” Boznańskiej, „grającego przestrzenią” Fangora. Tę ostatnią wystawę poświęconą Wojciechowi Fangorowi pamiętam dobrze. Udało się kuratorom wystawy i pani dyrektor przedstawić blisko 190 prac jednego z najważniejszych artystów w historii polskiej sztuki drugiej połowy XX wieku, współtwórcę tzw. polskiej szkoły plakatu, prekursora sztuki w przestrzeni publicznej, jedynego Polaka, któremu Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku zorganizowało indywidualną wystawę. Wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie zbiegła się z 90. urodzinami artysty i jubileuszem 75-lecia pracy twórczej. Sam artysta-autor siedział w jednym z pomieszczeń wśród swoich obrazów. Podeszła do niego pani dyrektor Zofia z malarką, panią profesor Janiną Kraupe. Rozpoczęła się rozmowa, a wyglądało to jak spotkanie gigantów sztuki. Oni już powoli odchodzili do wieczności. Wiedzieli o tym. Dojrzale patrzyli na swoją spuściznę. A pani Dyrektor takie spotkania umożliwiała. Wojciech Fangor namalował przecież „Postaci” (1950) — najbardziej znany PRL-owski i socrealistyczny obraz polski, który nabiera innego kontekstu po dziesięcioleciach. Kraupe-Świderska była natomiast współzałożycielką Grupy Krakowskiej dla której w malarstwie istotne było to, co jest nieuchwytne, istniejące w różnych czasach. Ich sztuka pozostała wśród nas ziemian i zaprasza ciągle do interpretacji generalnej.
Do tej litanii artystów wystawianych w Muzeum, przewijających się przez jego sale wystawiennicze a przeszłych do wieczności dołączyła kilka dni temu pani Dyrektor. I dzisiaj jesteśmy ciekawi Jej spotkania w domu Ojca, z pierwszym Artystą i Kreatorem wszechświata. Ufamy jednak, że Święta Maria, Matka Miłosierdzia, asystuje śp. Zmarłej od bram nieba. Wszakże to dla Niej z zespołem planowała pieczołowicie i przygotowywała wystawę na Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016, w związku z Rokiem Miłosierdzia. Podczas tego wydarzenia można było zobaczyć blisko 100 dzieł poświęconych Bożej Rodzicielce, autorstwa m.in. Rubensa, Memlinga, Donatella, Giotta lub Dürera. Dzisiaj jakby w kontynuacji tamtej wystawy prosimy dla śp. Zmarłej o żywot wieczny przed największym z dzieł dedykowanych Pannie Maryi — ołtarzem Jej Wniebowzięcia, świadomi ośmiu wieków patronatu nad sercem naszego miasta i nad nami krakowianami. Wołajmy więc w sercach: Maria Mater Misericordiae — ora pro nobis. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/