Kazanie wygłoszone na pogrzebie śp. profesora Janusza Filipiaka
Dziś, w pięknej bazylice Mariackiej w Krakowie, spotykamy się w jedności, aby pożegnać naszego drogiego profesora Janusza. Wielu ludzi realizowało swoje pasje, znajdowało swoje inspiracje w tym wnętrzu jakże symbolicznym, opowiadanym przez legendy Krakowa o hejnale, o dwóch braciach budujących wieże, o żółtej ciżemce. Do biskupów fundatorów Iwo Odrowąża, Nankera, dołączyli w 800 latach historii, pasji budowania wspólnoty miasta i upiększania kościoła farnego m.in. mieszczanie Wierzynkowie (prezbiterium), rzeźbiarz Wit Stwosz (ołtarz i krzyż), ksiądz-lekarz Jacek Łopacki (barokizacja), artysta Jan Matejko (polichromie). W XXI wieku również i Ty, drogi Januszu, swoimi decyzjami wraz z Comarchem i niejednokrotnie osobiście, dołożyłeś cegiełkę uczestnicząc w projektach muzycznych – koncertowych i wspomagając hojnie budowę nowego organowego instrumentu tego kościoła, który pochodzi z warsztatu austriackiej firmy Rieger. Stąd witamy Cię tutaj jak w domu, pamiętając serdecznie Twoją troskę o dziedzictwo, rzeczywiste zaangażowanie społeczne biznesu oraz wkład w rozwój wartości i metafizykę tego miasta, z którym byłeś związany od studiów. Tutaj dojrzały Twoje pasje.
Informatyka była Twoją pasją na pewno. Zgłębiałeś ją. Byłeś nie tylko zdolnym studentem i nauczycielem akademickim, ale także mentorem dla wielu młodych talentów, którzy pod Twoimi skrzydłami stawali się ekspertami. Telekomunikacja i informatyka zawiodły Cię do najodleglejszych zakątków świata, a twórcza wymiana myśli z wieloma ośrodkami naukowymi i przemysłowymi dynamizowała Twoje działania. Od 1976 r. pracowałeś w Instytucie Informatyki i Automatyki Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki AGH. Jako 39-letni naukowiec, w 1991 r. otrzymałeś z rąk prezydenta Lecha Wałęsy tytuł profesora. W Australii na Antypodach przyzwyczaiłeś się do pracy w reżimie kooperacji uczelni z przemysłem i biznesem. Ten model powtórzyłeś w Polsce. W 1993 r. razem z żoną Elżbietą założyliście Comarch jako start up, ale również jako firmę rodzinną. To zawsze podkreślałeś.
Pasją Twoją stał się też biznes pojmowany jako ciężka praca. Ale chodziło najbardziej o jej wątek humanistyczny. Budziłeś się wcześnie rano. Zazwyczaj o 5:00. Odpowiadałeś na setki e‑maili, aby wszyscy zajmowali się jak najszybciej współtworzeniem dobra. Czuwałeś on-line, pomny na różne strefy czasowe, w których pracują oddziały firmy na całym świecie. Potem, około 9:00, udawałaś się na spotkania. Twierdziłeś, że to już był relaks. Co najważniejsze było dla Ciebie w tak szeroko zakrojonym biznesie? „Ludzie. – opowiadałeś — I dlatego trzeba o nich dbać”. Pytany o ewentualną sukcesję w Comarchu nie ukrywałeś, że, zarządzanie tak dużą grupą to ciężki kawałek chleba. „Trzeba się nieźle naharować i są chwile kiedy zastanawiam się, czy chcę na taką przyszłość skazywać moje dzieci” – mówiłeś, a te słowa zostają nam jak memento na godzinę ostatniego pożegnania. Nie ceniłeś zbytnio operacji na rynkach kapitałowych i bogacenia się w ten sposób. Pod tym względem byłeś trochę – tak mówiłeś o sobie – jak „średniowieczny Kościół katolicki, który zabraniał pożyczania pieniędzy na procent i karał za lichwę” („Dlaczego się udało”). Comarch zostawiłeś w rękach akcjonariuszy, wśród nich najważniejszą rolę pełnią najbliżsi, najważniejsi w Twoim życiu. To ważne świadectwo zostawiasz nam dzisiaj. „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie…” (Rz 14).
Pasjonowałeś się i dzieliłeś się wiedzą, innowacjami z dziedziny zarządzania. Zarządzanie Comarchem było pasją Twojego życia i bazowało na głębokim zrozumieniu zasad działania systemów naturalnych. Widziałeś je ważniejszymi od analizy SWOT. I to paradoksalnie – jak mniemam – była Twoja droga do odkrywania wiary osobistej, w której dyskretnie uczestniczyłem i zaświadczam o niej publicznie, np. o czytaniu Pisma Świętego i przyjmowaniu przez Ciebie sakramentów świętych. Wiedziałeś i wykładałeś innym, że „system naturalny jest elementem składowym jednego lub więcej systemów nadrzędnych. To był bardzo mocny aksjomat prowadzący w konsekwencji do uznania bytów transcendentnych” („Zasada reaktywnego działania — zarządzanie złożonością”).
Pasją Twoją był niewątpliwie sport, co przemieniło się w zaangażowanie w Cracovię. Od 2004 roku byłeś jej prezesem w spółce akcyjnej. W tym czasie piłkarze Cracovii zdobyli Puchar i Superpuchar Polski, czyli pierwsze klubowe trofea od 1948 roku. Klubową gablotę wzbogacili hokeiści, którzy siedmiokrotnie zdobywali mistrzostwo Polski, puchar Polski oraz najcenniejsze trofeum – europejski puchar kontynentalny. Napisałeś tak: „Zacząłem czytać o Cracovii. Zauroczyła mnie swoją historią. Tym, że mimo przeróżnych zawirowań historycznych, które rwały ciągłość rozmaitych instytucji w Polsce, ona wciąż istniała – jako najstarszy klub piłkarski, założony w 1906 roku. Tym, że zachowała mnóstwo pamiątek i zdjęć z różnych okresów, co świadczyło o szacunku do historii Cracovii” („Dlaczego się udało”). Ale zostawiałeś jakby metodologicznie największe sukcesy sportowe na potem, aby je chyba obserwować jako śp. Prezes. Kochałeś Cracovię. U początku 2005 roku spotkałeś się z papieżem w Watykanie właśnie w kontekście wiary i sympatii do białoczerwonych barw klubu. To było inspirujące.
Poszukiwałeś ciągle wartości dodanej. Nikt z nas się nie spodziewał, że po wybudowaniu nowego domu, detalicznym jego umeblowaniu i wyposażeniu odejdziesz tak szybko i prozaicznie. Ale powtarzasz nam dzisiaj za ewangelią: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze” (Łk 12). Bo choć narzekamy tu i tam na Kościół jako instytucję zbytnio klerykalną, to nie możemy przecież narzekać na słowa Jezusa. One objawiają nam życie jako drogę do oczekującego nas Pana dziejów. Alfa i Omega to przecież starożytne znaki chrześcijan, symbole wszechmogącego Boga jako Stwórcy i Tego, który wszystko dopełnia. Dziś przy Twojej trumnie stoimy pokorni i Jemu wskazujemy Twoje znaczne dokonania. Niech one i miłosierdzie Boże dadzą Ci awans najważniejszy, ten do wiecznej krainy.
„Nauka daje nam Wiedzę, a wiara daje nam Sens. Zarówno Wiedza jak i Sens są niezbędnymi warunkami godnego życia. I jest paradoksem, że obie te wartości często pozostają w konflikcie w naszym świecie” (prof. Michał Heller). Rzeczywiście, zazwyczaj dialog między nauką a wiarą przypomina rozmowę dwóch głuchych. Profesorze, u Ciebie nauka i wiara spotykały się w kościele Mariackim. Dziękujemy Ci za wszystko, czego nas nauczyłeś, za bogatą spuściznę, w której bierzemy udział, za dzień jutrzejszy Twojej rodziny, Comarchu oraz Cracovii. Pozostawiłeś coś dla nas wszystkich. To Ci się po prostu udało. Z pasją i wysoko podnosiłeś naukę, technologię na nowy poziom, tam, gdzie się pojawiłeś, dbałeś o jakość, o piękną sztukę i architekturę, gromadziłeś ludzi wokół wartości w firmie i w sporcie, poszukiwałeś wiary osobistej, a nie tłumnej. I Tobie po prostu to się udało. Spoczywaj w pokoju wiecznym. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/