Paradoks. Płaczem zaczyna się nasze życie. Jednak mama, tata, cała rodzina się cieszą. Przy każdych narodzinach towarzyszy im bowiem pełne nadziei pytanie: kimże będzie to dziecko? To pytanie towarzyszy zwłaszcza wówczas, kiedy dziecko jest długo wyczekiwane. Wierzący w Chrystusa zanoszą potem swoje potomstwo do kościoła, żeby je ochrzcić. Dać plan: mapę drogi do nieba. Ale potem pytanie — kimże będzie to dziecko — ciągle będzie aktualne. Rodzice ciekawie spoglądają na uzdolnienia potomka, pilnują edukacji szkolnej, interesują się wyborem zawodu. Cieszą się z sukcesów, martwią porażkami dzieci. Jakże by inaczej.
Ponad 2000 lat temu płaczem zaczęło się życie Jezusa. Był przecież jak my. Maryi i Józefowi towarzyszyło to samo pytanie: kimże będzie to Dziecię? Wiedzieli, że Jego narodziny były zapowiadane i wyczekiwane przez ludzi. Potwierdzały to w grocie-szopie narodzin glorie aniołów i odwiedziny pasterzy. Choć nieznane były wówczas jeszcze dokładne okoliczności życia, to Dziecię otoczone zostało wielką miłością nieba i ziemi. I aż do dzisiaj odkrywamy w sobie tę atmosferę miłości i łza się w oku kręci w czasie śpiewu kolęd. I pytamy: kimże dla nas jest to Dziecię z Betlejem?
Odpowiedź na to pytanie dał swoim życiem Szczepan, diakon. Niewątpliwie naśladowcą Chrystusa z Betlejem był ten pierwszy męczennik. Wierzył, że Jezus narodzony w Betlejem jest nowym początkiem świata, lepszą wersją życia, obyczajowości i sensownym Przewodnikiem i Doradcą. Czynił Szczepan do tego wiele cudów w imię Jezusa, lecz jego działanie nie spotkało się z aprobatą ówczesnych elit. One wydały na niego wyrok śmierci. Stało się to poprzez okrutne ukamienowanie. Był to rok 36 naszej ery. Lecz dzisiaj Kościół nie płacze, ale świętuje jego postawę. Bowiem św. Szczepan nie zmarnował swojego życia, pomimo bólu śmiertelnych tortur. On nie miał wpływu na prześladowców. Zrealizował się w naśladowaniu Chrystusa, który narodził się jako dziecko w Betlejem, a swoim zmartwychwstaniem zaprosił Szczepana do życia wiecznego.
Bohaterska postawa Szczepana przypomina nam, że technologiczny postęp ludzkości, nawet tzw. sztuczna inteligencja, nie dadzą nam rozwiązania problemu czasów obecnych. Okoliczności zmuszają nas do jeszcze głębszego zakorzenienia się w chrześcijaństwie. Dziedzictwo Betlejem jest skuteczną inspiracją dla tych, którzy wprowadzają pokój i postęp. A ich przeciwieństwem są wojna i płacz rozpaczy.
Na pytanie „kimże będzie Jezus?” dawał odpowiedź również diakon Franciszek z Asyżu, święty założyciel franciszkanów. 800 lat temu zorganizował w nocy 25 grudnia 1223 r. w pobliżu górskiej wioski Greccio widowisko — żywą szopkę. Chrystus bowiem narodził się wśród ludzi. Zapisał kronikarz Tomasz z Celano, że żłóbek został „przygotowany, siano przyniesione, wół i osioł przyprowadzone. Prostota jest uhonorowana, ubóstwo wywyższone, pokora pochwalona, a Greccio staje się niejako nowym Betlejem”. No i właśnie chodzi o to, abyśmy tu i teraz stworzyli Jezusowi nowe Betlejem, miejsce nadziei na odrodzenie ludzkości: osobistą przemianę, miłość w rodzinie, naprawę więzi społecznych. Abyśmy nie myśleli o Betlejem tylko baśniowo, ale realnie urządzili nasze życie w związku z Betlejem.
Jezus jest ogniem, który oczyszcza i rozpala, Jezus jest światłem, które błyszczy w mrokach historii, Jezus jest najwybitniejszym obywatelem ziemi. I jako taki nie przestaje zmieniać biegu historii. Pozwólmy tylko działać Jego Ewangelii. W czasach, kiedy świat wciąż zagrożony jest przemocą w wielu miejscach i na wiele sposobów wołajmy do Pana w myśl Betlejem: Ty o Boże Mocny, ukazałeś się jako Dziecię i pokazałeś się nam jako ten, kto nas kocha, i poprzez którego miłość zwycięża. Ty nam pozwoliłeś zrozumieć, że wraz z Tobą powinniśmy stać się budowniczymi pokoju. Kochamy Twoje bycie Dzieckiem, Twoje unikanie przemocy, lecz cierpimy z racji, że wciąż trwa na świecie przemoc i dlatego prosimy Ciebie: Okaż Swą moc o Boże! (Benedykt XVI, 2011).
/ks. inf. Dariusz Raś/