Apostołowie zostali na górze Tabor pocieszeni przed Paschą ich Mistrza. Pocieszenie tej trójki wybranych, bardziej wtajemniczonych ma przynieść całej grupie Dwunastu spokój. Piotr, Jan i Jakub nie wszystko wtedy pojmują, lecz ze wzruszeniem będą jeszcze długie lata opowiadać o tej scenie. Przemienienie Jezusa to dla nich wielkie ukojenie niepokojów spowodowanych wędrówką do Jerozolimy. Tam wypełni się czas Zbawiciela.
W tym samym czasie Jezus również został pocieszony. Umacnia Go sam Ojciec niebieski. Mesjasz-Zbawiciel na górze przemiany zdobywa stopniowo odwagę do sięgnięcia po krzyż. Bo jako Bóg-człowiek naturalnie odczuwa strach przed podjęciem niezasłużonego wyroku, przyjęcia w poczet złoczyńców za nasze grzechy i wielkiego cierpienia.
A czy my doznajemy pocieszenia? Jezus zabiera nas dziś na „górę” przemiany chleba i wina w Sakrament Ciała i Krwi. Ta szczególna pociecha, gdyż ta Eucharystia dzieje się w czasie niespokojnym. Jesteśmy bombardowani informacjami o nowej chorobie, która wprowadza niektórych w ciężkie powikłania. Współczujemy chorym na grypę i inne ciężkie choroby, zwłaszcza tym leżącym w szpitalach. Jednak naszym zadaniem na ziemi nie jest ulegać chorobie i panice. Naszą drogą jest zawsze Jezus, który zwycięża choroby i śmierć, niesie pocieszenie, zdrowie i w konsekwencji owocnego życia prowadzi do tajemnicy zmartwychwstania.
Ostatnio zapewne nie bez przyczyny nowym znakiem pociechy stał się wspaniały wynik konserwacji obrazu Madonny Łaskawej, ze ściany zewnętrznej bazyliki, tej od ulicy Floriańskiej. Już od trzech wieków nasz słynący łaskami wizerunek Matki Pana jest wielkim symbolem zachowania nas od społecznych nieszczęść i chorób. To pod nim na co dzień świeci się lampka, a krakowianie nierzadko pozostawiają przed nim kwiaty.
Warto tę historię opowiedzieć: żywy kult Matki Boskiej Łaskawej rozpoczął się w Krakowie już na początku XVIII w., kiedy to w latach 1707–1709 choroba ścięła kilkanaście tysięcy ludzi. Pomór ustąpił i z radości rajcy miejscy postanowili wystawić wizerunki Madonnie ze Strzałami, do której się gorąco modlono. Ustawiono je m.in. na kościele Mariackim i na cokole znajdującym się dzisiaj u wylotu ul. Jagiellońskiej. Obraz mariacki uzyskał opinię cudownego i otaczany jest stałym, bardzo dyskretnym kultem. Stąd doznajemy radości wówczas, kiedy przechodzący zatrzymują się i modlą za swoje trudne sprawy. A nie mają ich mało. Jedni utkwili w problemach zdrowotnych, inni w rodzinnych, jeszcze inni cierpią samotność, a i są tacy, którzy weszli w świat nałogu i nie mogą się z niego wydostać.
Posiadamy w wielkim poście całe multum intencji do modlitw. Prowokujmy więc gorące pacierze w naszym sercu, dajmy się pocieszyć Jezusowi i Maryi, a kiedykolwiek przechodzimy obok kościelnego, mariackiego muru zatrzymajmy się na znak krzyża i choćby modlitewne westchnienie.
Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo,
że nigdy nie słyszano,
abyś opuściła tego,
kto się do Ciebie ucieka,
Twej pomocy wzywa,
Ciebie o przyczynę prosi.
Tą ufnością ożywiony, do Ciebie,
o Panno nad pannami i Matko,
biegnę, do Ciebie przychodzę,
przed Tobą jako grzesznik płaczący staję.
O Matko Słowa,
racz nie gardzić słowami moimi,
ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj.
Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/