0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Pozłacani

Pozłacani

Kie­dyś mądry Grek Sokra­tes — a dzia­ło się to w V wie­ku przed Chry­stu­sem — spo­tkał pew­ne­go zaro­zu­mia­łe­go mło­de­go boga­cza, żyją­ce­go zupeł­nie bez­tro­sko. Mędrzec krzyk­nął wte­dy: „Oto jesz­cze jeden pozła­ca­ny nie­wol­nik!”. Jak wie­lu  współ­cze­śnie wśród ludzi jest takich pozła­ca­nych nie­wol­ni­ków? Może jest ich nawet nie­co zbyt wie­lu? Naj­więk­szym ide­ałem dla nich jest napeł­nio­ne kon­to ban­ko­we oraz świa­do­mość przy­jem­no­ści tego świa­ta. Tacy zapo­mnie­li kom­plet­nie o codzien­nym udzie­le­niu się innym. Jed­nak na dłuż­szą metę pozła­ca­ni nie­wol­ni­cy nie są szczę­śli­wi. Brak im sen­su życia „dla kogoś”, a to wyja­ła­wia. To odkrył Sokra­tes. I dla­te­go odważ­nie zawo­łał: „Pozła­ca­ny niewolnik!”.

Stąd wobec takie­go sta­nu rze­czy sły­szy­my dziś od nasze­go Mistrza i Nauczy­cie­la ade­kwat­ne ostrze­że­nia. Te uwa­gi otrzy­ma­ły nawet spe­cjal­ną for­mę: „Bia­da”. Odczu­wa­my głę­bo­ko to czte­ro­krot­ne woła­nie „Bia­da wam!”. „Bia­da wam boga­czom”, „Bia­da wam, któ­rzy teraz jeste­ście syci”, „Bia­da wam, któ­rzy się teraz śmie­je­cie”, „Bia­da wam, gdy wszy­scy ludzie chwa­lić was będą”. O prze­kleń­stwie zwią­za­nym z „Bia­da” nie decy­du­je oczy­wi­ście samo ubó­stwo czy bogac­two, lecz ser­ce i posta­wa życio­wa czło­wie­ka (por. Ivo Baga­ric OFM, 10 minut na ambo­nie, s. 102). Prze­cież to nie euro, dolar, zło­tów­ka są prze­kli­na­ne, ale ser­ce, któ­re przy­kle­iło się do pie­nią­dza i sprze­da­je Boga i ludzi za cen­ty i gro­sze. Jezu­so­we „Bia­da” kry­ty­ku­je takie znie­wo­lo­ne ser­ca.

Chry­stus Pan wyraź­nie stoi po stro­nie tych, któ­rzy posia­da­ją szcze­re ser­ca i otwar­te umy­sły. Jego sło­wo wska­zu­je kla­row­nie, że bło­go­sła­wie­ni są ci, któ­rzy dba­ją o wewnętrz­ne bogac­two. Owi są jak drze­wo zasa­dzo­ne nad pły­ną­cą wodą. Mają przy­szłość i owo­ce ich nie będą kwa­śne. Jere­miasz — „pro­rok pła­czą­cy” — dzia­ła­ją­cy w VII/​VI wie­ku przed Chry­stu­sem — napi­sał tak o nie­wol­ni­ku tego świa­ta: „Prze­klę­ty mąż, któ­ry pokła­da nadzie­ję w czło­wie­ku i któ­ry w cie­le upa­tru­je swą siłę, a od Pana odwra­ca swe ser­ce. Jest on podob­ny do dzi­kie­go krze­wu (jałow­ca) na ste­pie, nie dostrze­ga, gdy przy­cho­dzi szczę­ście; wybie­ra miej­sca spa­lo­ne na pusty­ni, zie­mię sło­ną i bez­lud­ną” (Jr 17,5−6).

Co robić zatem, aby sie­bie posa­dzić raczej przy żywej wodzie, a nie na zie­mi sło­nej i bez­wod­nej? Jak pro­wa­dzić swo­je ser­ce, aby nie zostać pozła­ca­nym nie­wol­ni­kiem? Jak zostać szczę­śli­wym, szcze­rym, ofiar­nym tu, a w wiecz­no­ści zna­leźć łaskę u Boga? To dzi­siej­sze cen­tral­ne pyta­nia. A odpo­wiedź jest pro­sta: nie obej­dzie się bez ćwi­cze­nia, asce­zy ser­ca, bez minut modli­twy. Nie obej­dzie się bez wyma­gań, dobrych pla­nów, wier­no­ści powo­ła­niu, posłu­chu dla sumie­nia, mozol­nej dba­ło­ści o szcze­gó­ły życia. Nie obę­dzie się bez sys­te­ma­tycz­nej spo­wie­dzi. Nie obej­dzie się bez dzie­le­nia się z inny­mi. To dro­ga pra­cy nad sobą, któ­rej świat nie chce; to jed­nak dro­ga pew­ne­go wysił­ku, ale i wiel­kiej satys­fak­cji. Psalm 1, wła­śnie ten psalm otwie­ra­ją­cy całą świę­tą księ­gę śpie­wów dla Boga, trak­tu­je poetyc­ko o tym tak:
Szczę­śli­wy czło­wiek, któ­ry nie idzie za radą występnych,
nie wcho­dzi na dro­gę grzeszników
i nie zasia­da w gro­nie szyderców (…).
On jest jak drze­wo zasa­dzo­ne nad pły­ną­cą wodą,
któ­re wyda­je owoc w swo­im czasie.
Liście jego nie więdną,
a wszyst­ko, co czy­ni, jest uda­ne
.

Dzi­siej­sza Eucha­ry­stia pro­wa­dzi nas nad wodę pły­ną­cą, nie wysy­cha­ją­cą, nie sezo­no­wą. Uda­je­my się nad rze­kę łaski, miło­sier­dzia i wiel­kie­go poko­ju, przy­sia­da­my nad wodą życia dostęp­ną dla wszyst­kich, aby swo­je ducho­we korze­nie w niej zapu­ścić. Nie oba­wia­my się, gdy zim­no, gdy nadej­dzie upał, bez wiel­kiej róż­ni­cy na śro­do­wi­sko w któ­rym żyje­my zacho­wa­my dzię­ki Bogu zie­lo­ne liście; tak­że w latach posu­chy nie dozna­my nie­po­ko­ju i nie prze­sta­nie­my wyda­wać owo­ców. Bo będzie­my wol­ni wol­no­ścią Ewan­ge­lii i Jej prze­pi­sem na szczę­ście. Sta­nie­my się owo­cu­ją­cym, żywym drze­wem, a nie zeschłym krza­kiem liczą­cym tyl­ko na swo­je pozła­ca­ne zaso­by. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/