Pogrzeb śp. prof. Jana Pamuły
Św. Paweł pisze: „Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego” i dodaje: „Jemu chwała na wieki wieków. Amen” (2 Tm 4, 18). Święty Apostoł u kresu ziemskiego życia patrzył na nie tak, jak ogląda swój wyczyn sportowiec po zakończeniu zawodów. Dobiegł do mety. I chce już odetchnąć. Ma świadomość, że już nie da się niczego dołożyć do tego, co przed metą. To, co ziemskie trzeba posumować i zdać sprawę z zarządu dni. Potrzeba się wreszcie zupełnie zatrzymać, a tam w domu Ojca, gdzie mieszkań wiele, rozpocząć życie na nowo. Apostoł Paweł niejako czyta przed nami własne sumienie pouczynkowe, robi rachunek sumienia i dodaje jeszcze: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). Co za krótkie podsumowanie życia, nieprawdaż? Dobre zawody życia kończą się dla Pawła nie skrzynią pełną złota, czy pełnym uznaniem ludzkim, nie dziedzictwem materialnym, lecz ustrzeżeniem wiary. To wyznanie Pawłowe prowokuje nas do pytań: Czy towarzyszy nam takie długoplanowe myślenie? Czy dobrze funkcjonuje nam sumienie przeduczynkowe — to planistyczne spojrzenie na działanie? I czy sumienie uczynkowe wskazuje nam na co dzień wyraźnie pierwszy priorytet: ustrzeżenia wiary?
Stoi przed nami trumna z doczesnym ciałem Jana Tadeusza Pamuły, naszego parafianina. Mariackie księgi świadczą o śp. Janie i jego priorytetach dosyć sporo. Przytoczmy niektóre choćby dane, nie zdradzając tajemnic, a opierając się na zapiskach i świadectwie rodziny. Jan urodził się w 1944 roku w Spytkowicach koło Zatora, studia odbył w krakowskiej ASP, gdzie uzyskał w 1968 r. dyplom z wyróżnieniem. Ślub z Barbarą z d. Szmuc w tejże bazylice odbył się w dzień św. Szczepana 1971 r. Mieszkali na ul. Św. Jana. Troje dzieci: Maria, Karol, Elżbieta, wszyscy zostali ochrzczeni w farze krakowskiej. Ukochana żona Barbara zmarła w 2005 roku. Wnuki Magdalena, Emilka, Leon ochrzczeni zostali tutaj przy chrzcielnicy mariackiej, a najmłodszy Leon został ochrzczony nawet tego roku. Regularnie rodzinnie przyjmowali po kolędzie. To były zawsze naturalne spotkania i rozmowy. Pamułowie seniorowie byli dumnymi ze swojej parafii, doceniającymi rolę wiary w swoim życiu. Ze swoimi dziećmi w latach 90-tych Jan chodził regularnie na Msze święte na godz. 9:00, co dzisiaj o godz. 9:00 ze wzruszeniem wspominamy. Zaświadczam, że właściwie przez całe swoje dorosłe życie uczestniczył w Mszach świętych tutaj jako wierny parafianin. To uzbierało się ponad 50 lat. Ostatnio widzieliśmy go tutaj na Mszy św. patrząc od ołtarza po lewej stronie w stallach na dole. Jak Jan ustrzegł priorytetu wiary mimo środowiska często tak niesprzyjającego wierze? Po prostu ważna była dla niego Eucharystia. Podczas jej sprawowania staje przed nami jasno życie i śmierć, i zmartwychwstanie jako perspektywa. Bo Eucharystia określa w pewnym sensie odpowiedź na pytanie: co po nas zostanie, ponieważ opowiada o tym, skąd człowiek wyszedł i dokąd zmierza. Eucharystia uczy także człowieka, aby dobrze rozumiał każdą chwilę swojego życia, żeby mierzył ją miarą właściwą. Miarą wysoką. Eucharystia trwa w dziejach świata już dwa tysiące lat. I tej miary wysokiej zbawienia uczy ochrzczonych. Eucharystia świadczy o Bogu. Ale świadczy także o losie człowieka. O tym, że mimo upadków jest jednak istotą wiarygodną, istotą zdolną do wierności, (por. J. Tischner, „Rekolekcje paryskie”). I tej wierności śp. Zmarły nigdy się nie wstydził, przykładnie uczestniczył również w inauguracji roku akademickiego w kościele św. Floriana. Posiadał integralną osobowość, był człowiekiem duszy wrażliwej w swoim środowisku, co pogłębiał na Eucharystii. Naśladował w tym wielkich świętych. Nie był przy tym jakimś świętoszkiem nie uczestniczącym w życiu. Wspomnijmy w tym miejscu choćby jego pasję maratońską. Biegał regularnie w maratonie krakowskim i tylu innych: uczestniczył nawet w specjalnym maratonie po Murze Chińskim. I z tej perspektywy zdaje się dzisiaj mówić on jak św. Paweł: „W dobrych zawodach wystąpiłem wiary ustrzegłem”. Ufamy, że dzisiaj już nie jest tak zabiegany, a raczej obserwujący nas już z drugiej strony czasu.
Dziękujemy dziś Bogu za ten priorytet wiary Jana, który powiązał się z talentem sztuki — wielkim darem od Boga. Mistrz sztuki a jednocześnie magnificencja rektor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie im. Jana Matejki w latach 2002–2008, ceniony, zawsze pokorny okazał się być również dobrym managerem i gospodarzem. Angażował się w m.in. w organizację Biennale Grafiki, był wiceprezesem Stowarzyszenia Międzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie. Tak mówił o twórczości własnej: Rzeczywistość jest tak nieuporządkowana i dramatyczna, że zapragnąłem ją jakoś ułożyć. A wrażliwość jego otwarta była na Boże continuum, poszukiwania wsparte erudycją, inspirowane filozofią, choćby Sørena Kierkegaarda i Emanuela Swedenborga. Student-absolwent ASP, jeden z nas tu obecnych powiedział wczoraj o jego wykładowej działalności: „zawsze kompetentny, nie nadużywał swojej pozycji, nie rzucał się w oczy również przez swój stonowany i jednak skromny strój, dla studentów zawsze życzliwy i dobry, bardziej ojciec niż urzędnik uczelniany”. Czy nie poruszają te słowa w czasie obecnym? Bo czy mass kultura, popkultura, postkultura nie wołają dziś o większe poczucie sensu, o profesorów pokornych, o ludzi wiary? Napisał ks. Jan Twardowski o sensie poszukiwania wiary:
Jak często trzeba tracić wiarę
urzędową
nadętą
zadzierając nosa do góry
asekurując
głoszoną stąd dotąd
żeby odnaleźć tę jedyną
wciąż jak węgiel jeszcze zielony
tę, która jest po prostu
spotkaniem po ciemku
kiedy niepewność staje się pewnością
prawdziwą wiarą bo całkiem nie do wiary
W tym kościele pełnym mistrzowskich realizacji, gdzie najbardziej mówią wiara i wieki, w tym kościele perle sztuki chronionej przez patrymonium UNESCO, miejmy nadzieję, że kiedy przyjdą nasze dni pożegnania, stanie się w naszym przypadku tak jak prorokuje św. Paweł i wyrwie nas Pan Wszechczasów od wszelkiego złego czynu i wybawi, przyjmując do swego królestwa niebieskiego. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/