0:00/ 0:00

Zeskanuj, aby wesprzeć Bazylikę

spark-qr mobile
POKAŻ MNIEJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Nie masz aplikacji? Wejdź na spark.pl
ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej
w Krakowie z użyciem aplikacji Spark

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Aplikacja dostępna dla platformy

Kazania

Priorytet maratończyka

Priorytet maratończyka

Pogrzeb śp. prof. Jana Pamuły

Św. Paweł pisze: „Wyrwie mię Pan od wszel­kie­go złe­go czy­nu i wyba­wi mię, przyj­mu­jąc do swe­go kró­le­stwa nie­bie­skie­go” i doda­je: „Jemu chwa­ła na wie­ki wie­ków. Amen” (2 Tm 4, 18). Świę­ty Apo­stoł u kre­su ziem­skie­go życia patrzył na nie tak, jak oglą­da swój wyczyn spor­to­wiec po zakoń­cze­niu zawo­dów. Dobiegł do mety. I chce już ode­tchnąć. Ma świa­do­mość, że już nie da się nicze­go doło­żyć do tego, co przed metą. To, co ziem­skie trze­ba posu­mo­wać i zdać spra­wę z zarzą­du dni. Potrze­ba się wresz­cie zupeł­nie zatrzy­mać, a tam w domu Ojca, gdzie miesz­kań wie­le, roz­po­cząć życie na nowo. Apo­stoł Paweł nie­ja­ko czy­ta przed nami wła­sne sumie­nie pouczyn­ko­we, robi rachu­nek sumie­nia i doda­je jesz­cze: „W dobrych zawo­dach wystą­pi­łem, bieg ukoń­czy­łem, wia­ry ustrze­głem” (2 Tm 4, 7). Co za krót­kie pod­su­mo­wa­nie życia, nie­praw­daż? Dobre zawo­dy życia koń­czą się dla Paw­ła nie skrzy­nią peł­ną zło­ta, czy peł­nym uzna­niem ludz­kim, nie dzie­dzic­twem mate­rial­nym, lecz ustrze­że­niem wia­ry. To wyzna­nie Paw­ło­we pro­wo­ku­je nas do pytań: Czy towa­rzy­szy nam takie dłu­go­pla­no­we myśle­nie? Czy dobrze funk­cjo­nu­je nam sumie­nie przed­uczyn­ko­we — to pla­ni­stycz­ne spoj­rze­nie na dzia­ła­nie? I czy sumie­nie uczyn­ko­we wska­zu­je nam na co dzień wyraź­nie pierw­szy prio­ry­tet: ustrze­że­nia wiary?

Stoi przed nami trum­na z docze­snym cia­łem Jana Tade­usza Pamu­ły, nasze­go para­fia­ni­na. Mariac­kie księ­gi świad­czą o śp. Janie i jego prio­ry­te­tach dosyć spo­ro. Przy­tocz­my nie­któ­re choć­by dane, nie zdra­dza­jąc tajem­nic, a opie­ra­jąc się na zapi­skach i  świa­dec­twie rodzi­ny. Jan uro­dził się w 1944 roku w Spyt­ko­wi­cach koło Zato­ra, stu­dia odbył w kra­kow­skiej ASP, gdzie uzy­skał w 1968 r. dyplom z wyróż­nie­niem. Ślub z Bar­ba­rą z d. Szmuc w tej­że bazy­li­ce odbył się w dzień św. Szcze­pa­na 1971 r. Miesz­ka­li na ul. Św. Jana. Tro­je dzie­ci: Maria, Karol, Elż­bie­ta, wszy­scy zosta­li ochrzcze­ni w farze kra­kow­skiej. Uko­cha­na żona Bar­ba­ra zmar­ła w 2005 roku. Wnu­ki Mag­da­le­na, Emil­ka, Leon ochrzcze­ni zosta­li tutaj przy chrzciel­ni­cy mariac­kiej, a naj­młod­szy Leon został ochrzczo­ny nawet tego roku. Regu­lar­nie rodzin­nie przyj­mo­wa­li po kolę­dzie. To były zawsze natu­ral­ne spo­tka­nia i roz­mo­wy. Pamu­ło­wie senio­ro­wie byli dum­ny­mi ze swo­jej para­fii, doce­nia­ją­cy­mi rolę wia­ry w swo­im życiu. Ze swo­imi dzieć­mi w latach 90-tych Jan cho­dził regu­lar­nie na Msze świę­te na godz. 9:00, co dzi­siaj o godz. 9:00 ze wzru­sze­niem wspo­mi­na­my. Zaświad­czam, że wła­ści­wie przez całe swo­je doro­słe życie uczest­ni­czył w Mszach świę­tych tutaj jako wier­ny para­fia­nin. To uzbie­ra­ło się ponad 50 lat. Ostat­nio widzie­li­śmy go tutaj na Mszy św. patrząc od ołta­rza po lewej stro­nie w stal­lach na dole. Jak Jan ustrzegł prio­ry­te­tu wia­ry mimo śro­do­wi­ska czę­sto tak nie­sprzy­ja­ją­ce­go wie­rze? Po pro­stu waż­na była dla nie­go Eucha­ry­stia. Pod­czas jej spra­wo­wa­nia sta­je przed nami jasno życie i śmierć, i zmar­twych­wsta­nie jako per­spek­ty­wa. Bo Eucha­ry­stia okre­śla w pew­nym sen­sie odpo­wiedź na pyta­nie: co po nas zosta­nie, ponie­waż opo­wia­da o tym, skąd czło­wiek wyszedł i dokąd zmie­rza. Eucha­ry­stia uczy tak­że czło­wie­ka, aby dobrze rozu­miał każ­dą chwi­lę swo­je­go życia, żeby mie­rzył ją mia­rą wła­ści­wą. Mia­rą wyso­ką. Eucha­ry­stia trwa w dzie­jach świa­ta już dwa tysią­ce lat. I tej mia­ry wyso­kiej zba­wie­nia uczy ochrzczo­nych. Eucha­ry­stia świad­czy o Bogu. Ale świad­czy tak­że o losie czło­wie­ka. O tym, że mimo upad­ków jest jed­nak isto­tą wia­ry­god­ną, isto­tą zdol­ną do wier­no­ści, (por. J. Tisch­ner, „Reko­lek­cje pary­skie”). I tej wier­no­ści śp. Zmar­ły nigdy się nie wsty­dził, przy­kład­nie uczest­ni­czył rów­nież w inau­gu­ra­cji roku aka­de­mic­kie­go w koście­le św. Flo­ria­na. Posia­dał inte­gral­ną oso­bo­wość, był czło­wie­kiem duszy wraż­li­wej w swo­im śro­do­wi­sku, co pogłę­biał na Eucha­ry­stii. Naśla­do­wał w tym wiel­kich świę­tych. Nie był przy tym jakimś świę­tosz­kiem nie uczest­ni­czą­cym w życiu. Wspo­mnij­my w tym miej­scu choć­by jego pasję mara­toń­ską. Bie­gał regu­lar­nie w mara­to­nie kra­kow­skim i tylu innych: uczest­ni­czył nawet  w spe­cjal­nym mara­to­nie po Murze Chiń­skim. I z tej per­spek­ty­wy zda­je się dzi­siaj mówić on jak św. Paweł: „W dobrych zawo­dach wystą­pi­łem wia­ry ustrze­głem”. Ufa­my, że dzi­siaj już nie jest tak zabie­ga­ny, a raczej obser­wu­ją­cy nas już z dru­giej stro­ny czasu.

Dzię­ku­je­my dziś Bogu za ten prio­ry­tet wia­ry Jana, któ­ry powią­zał się z talen­tem sztu­ki — wiel­kim darem od Boga. Mistrz sztu­ki a jed­no­cze­śnie magni­fi­cen­cja rek­tor Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych w Kra­ko­wie im. Jana Matej­ki w latach 2002–2008, cenio­ny, zawsze pokor­ny oka­zał się być rów­nież dobrym mana­ge­rem i gospo­da­rzem. Anga­żo­wał się w m.in. w orga­ni­za­cję Bien­na­le Gra­fi­ki, był wice­pre­ze­sem Sto­wa­rzy­sze­nia Mię­dzy­na­ro­do­we­go Trien­na­le Gra­fi­ki w Kra­ko­wie. Tak mówił o twór­czo­ści wła­snej: Rze­czy­wi­stość jest tak nie­upo­rząd­ko­wa­na i dra­ma­tycz­na, że zapra­gną­łem ją jakoś uło­żyć. A wraż­li­wość jego otwar­ta była na Boże con­ti­nu­um, poszu­ki­wa­nia wspar­te eru­dy­cją, inspi­ro­wa­ne filo­zo­fią, choć­by Søre­na Kier­ke­ga­ar­da i Ema­nu­ela Swe­den­bor­ga. Stu­dent-absol­went ASP, jeden z nas tu obec­nych powie­dział wczo­raj o jego wykła­do­wej dzia­łal­no­ści: „zawsze kom­pe­tent­ny, nie nad­uży­wał swo­jej pozy­cji, nie rzu­cał się w oczy rów­nież przez swój sto­no­wa­ny i jed­nak skrom­ny strój, dla stu­den­tów zawsze życz­li­wy i dobry, bar­dziej ojciec niż urzęd­nik uczel­nia­ny”. Czy nie poru­sza­ją te sło­wa w cza­sie obec­nym? Bo czy mass kul­tu­ra, popkul­tu­ra, post­kul­tu­ra nie woła­ją dziś o więk­sze poczu­cie sen­su, o pro­fe­so­rów pokor­nych, o ludzi wia­ry? Napi­sał ks. Jan Twar­dow­ski o sen­sie poszu­ki­wa­nia wiary:

Jak czę­sto trze­ba tra­cić wiarę
urzędową
nadętą
zadzie­ra­jąc nosa do góry
asekurując
gło­szo­ną stąd dotąd
żeby odna­leźć tę jedyną
wciąż jak węgiel jesz­cze zielony
tę, któ­ra jest po prostu
spo­tka­niem po ciemku
kie­dy nie­pew­ność sta­je się pewnością
praw­dzi­wą wia­rą bo cał­kiem nie do wiary

W tym koście­le peł­nym mistrzow­skich reali­za­cji, gdzie naj­bar­dziej mówią wia­ra i wie­ki, w tym koście­le per­le sztu­ki chro­nio­nej przez patry­mo­nium UNESCO, miej­my nadzie­ję, że kie­dy przyj­dą nasze dni poże­gna­nia, sta­nie się w naszym przy­pad­ku tak jak pro­ro­ku­je św. Paweł i wyrwie nas Pan Wszech­cza­sów od wszel­kie­go złe­go czy­nu i wyba­wi, przyj­mu­jąc do swe­go kró­le­stwa nie­bie­skie­go. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/