Wielkoduszną zasadę miłości nieprzyjaciół trudno wyjaśnić zwłaszcza dzieciom. Przecież i nam dorosłym przysparza ona sporo kłopotów. Kiedy słyszymy krzyk „Ratunku” skierowujemy się natychmiast ku ludziom wołającym o pomoc. Ale jeśli ktoś, kto nas oszukał, obmówił, oszwabił, okradł czy choćby okpił i woła „Ratunku” – to czy nie trudniej nam przyjść mu z pomocą. Rodzi się bowiem wątpliwość: „Pomocna dłoń dla tego, który wypowiedział i wyrządził mi tyle zła? Co to to nie. Może sprawiedliwie spotkało go nieszczęście i teraz szuka ratunku!” Czy nie tak podpowiada nam instynkt. Jednak czego innego uczy nas dzisiejsza ewangeliczna nauka samego Jezusa.
Bóg tyle razy odbierał od nas niewdzięczność: a to marne postanowienia poprawy, a to słabą wolę w postanowieniach, czy to dosyć marne wykorzystanie talentów, a nawet brak serca wobec cudów natury. Dobry Bóg wciąż jednak nie przestaje nas kochać jako swoich niesfornych dzieci. Bóg nie przylepia nam łatki „nieprzyjaciel”. Ratuje ludzi. Kocha miłosiernie tzn. cierpliwie, daje płaszcz, suknię, pierścień, sandały marnotrawnym synom i córkom. Co więcej, przygotowuje mieszkanie w niebie. Stąd i my może nie klasyfikujmy ludzi jako „wrogów”, lecz raczej i co najwyżej „jako jeszcze nienawróconych”.
Odkryjmy na dzisiejszej Eucharystii ten unikalny tryb życia w śladzie Jezusa, ten smak bycia ikonami Boga: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie”. Czy jest bardziej na świece zadziwiająca nauka? Łukasz był również nią zaskoczony, zapamiętał ją dokładnie i przekazał nam tę złotą zasadę nieba. Ona nie może pochodzić przecież od ludzi: gdzie raczej sprawiedliwość mówi oko za oko i ząb za ząb.
Miłość nieprzyjaciół to wzięcie udziału jakby w pisaniu Bożej historii. Czyż nie tak? Pan dziejów nie tyle szuka zdolnych komentatorów Pisma Świętego, co szuka zdolnych serc, które przyjmując Jego Słowo, przemieniają ducha świata i widzą to, co zawarto wewnątrz Ewangelii. Nie należy dlatego całować tylko okładek Pisma Świętego, ale zapoznać się z Ewangelią, pasjonować się nią w konkrecie. Kiedy to czynimy wydajemy owoc już na ziemi. „Największe przykazanie” — ratunkowa miłość nieprzyjaciół niech nie pozostanie martwą literą. Duch Święty niech sprawi w nas gotowość na przebaczenie naszym nieprzyjaciołom i nazwanie ich „potrzebującymi miłosierdzia Ojca”. To niełatwe? Jednak Duch Święty niech nas tego uczy. Niech sprawi, że wejdziemy na tę drogę przekształcania nas na obraz i podobieństwo Drugiego Adama, Jezusa. Choć nosimy obraz ziemskiego człowieka, tak też nośmy wyraźny obraz Człowieka niebieskiego. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/