Czas na ziemi charakteryzuje ewidentnie słowo zawarte dziś w słowach Dobrej Nowiny: rozłam. Czy sama Ewangelia niesie rozłam? Nie. Raczej jest solą ziemi, światłem świata i ogniem przemiany. Zastanówmy się jednak jak Jezus, nasz Pan przenikliwie wskazuje na ten problem, z którym boryka się realnie każde pokolenie. Ludzie przecież doznają często pewnego zamieszania, rozdwojenia, celów życia, rozdroży wyborów. Rodziny, społeczeństwa i narody nierzadko dotyka wielkie rozszczepienie dążeń. I tak jedna partia dąży tu, inna tam. Jedno pokolenie mówi w lewo, drugie w prawo. „Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12).
Tekst klucz nas zadziwia. Nie szokujemy się może tym, że teściowa i synowa się nie dogadują, bo tak bywa, ale ojciec przeciw synowi i matka przeciw córce? I w Ewangelii jest to opisane jako pewnik? Dziwimy się tej przepowiedni Jezusowej, choć doświadczamy tego w rodzinach, gdzie odbywają się kłótnie o majątki. Zazwyczaj wyobrażamy sobie Jezusa jako Boga miłości, dobra i uzdrowienia, jako Tego, który wprowadza „święty spokój”. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze musimy zrozumieć, że ten rozszczepiający ludzi konflikt nie jest zamierzony przez Jezusa. Natomiast Jezus jest świadomy jego istnienia, świadomy, i tego, że jest on nieunikniony, a nawet pragnie, żeby w końcu Jego przyjście przemieniło świat. I tu przychodzi drugie ważne spostrzeżenie: to jasne, że brutalny konflikt, który trwa dotyczy najważniejszych spraw, pryncypiów i zasad życia na każdym poziomie. Rozłam dotyczy spraw najważniejszych: co to znaczy być dobrym, jak ma wyglądać miłość człowieka do drugiego, co w życiu najważniejsze: kariera czy powołanie, czym jest Ojczyzna. Dobro czy zło, piękno czy brzydota, prawda czy fałsz? One będą konfliktować i konfliktują ludzi.
W rzeczywistości ów konflikt trwa już od czasów raju, kiedy po upadku pierwszych ludzi Pan Bóg zwrócił się do szatana: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje i potomstwo jej” (Rdz 3, 15). Ta nieprzyjaźń rozgrywa się na naszych oczach. Jakże często czyjaś wiara, jej proste przejawy, czy zwykła przyzwoitość i moralne postępowanie wywołują drwiny i wrogość. Niektórzy nawet twierdzą, że to wyłącznie ludzie powodują rozłamy. Nie. Wielu z nas przecież obserwuje nieproporcjonalną siłę wrogości, kłamstwa i brzydoty w słowach i czynach. Media są tego czytelnym świadectwem. To sugeruje, że ta zawziętość i rozłam są inspirowane raczej przez ludzkiego wroga nr 1 — szatana. Obyśmy umieli tylko czytać otaczającą nas rzeczywistość i w chwilach próby nie tracili łaski Jezusa Chrystusa.
Każda Eucharystia to uczta i komunia z samym Jezusem. Nie znajdziemy tu złego słowa i czynu. Liturgia święta uczy nas raczej rozpoznawania rozłamów, pułapek, podstępów. Ona uczy również jak jednać strony, budować mosty, układać życie wg zdrowej moralności i postępować w czasie wojen, kłótni, rozszczepienia. Znajdziemy za to na tym ołtarzu lekarstwo na rozłam. Ono pochodzi od samego Jezusa. „Pokój z wami”, „nie lękajcie się”, „miłujcie się” to są przecież Jego słowa i motywacje czynów — one są skałą uzdrowienia i zbawienia do której przystępujemy. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/