0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Sieroty

Sieroty

Kim byli sadu­ce­usze (hebr. צְדוּקִים sĕdûqîm), boha­te­rzy nar­ra­cji dzi­siej­szej Ewan­ge­lii? Wyja­śnia nam histo­ria: to stron­nic­two reli­gij­no-poli­tycz­ne, „par­tia” w Judei w Izra­elu, utwo­rzo­na oko­ło 200 lat przed naro­dze­niem Pana Jezu­sa. Ta wpły­wo­wa gru­pa przy­wód­ców ludu zawią­za­na wokół kapła­nów Świą­ty­ni Jero­zo­lim­skiej wywo­dzą­cych się m.in. z rodu Sado­ka, arcy­ka­pła­na Świą­ty­ni mia­no­wa­ne­go jesz­cze przez Salo­mo­na, oddzia­ły­wa­ła poważ­nie na cały naród izra­el­ski. Co cie­ka­we, owo stron­nic­two nie wie­rzy­ło zbyt­nio w przyj­ście Mesja­sza czy zmar­twych­wsta­nie ciał. Poglą­dy ich wyni­ka­ły z dosłow­ne­go czy­ta­nia Świę­tej Tory — Pię­ciok­się­gu. Bóg dla sadu­ce­usza był rze­czy­wi­ście obec­ny w świą­ty­ni, ale nie inte­re­so­wał się jed­nak czy­na­mi ludz­ki­mi. Czło­wiek posia­dał wg nich cał­ko­wi­tą wol­ność, w peł­ni odpo­wie­dzial­ny za swe czy­ny i to od nich zale­ża­ło jego szczę­ście na ziemi.

Sadu­ce­usze nego­wa­li kon­se­kwent­nie tak­że ist­nie­nie nagro­dy i kary po śmier­ci. Wg nich dusza zani­ka­ła wraz z roz­kła­dem cia­ła. Ten pogląd jak­by roz­po­zna­je­my u wie­lu współ­cze­snych przed­sta­wi­cie­li mate­ria­li­zmu. Sadu­ce­usze wyzna­wa­li tak­że cał­ko­wi­ty fata­lizm wszyst­kich zda­rzeń, ponie­waż nie zale­żą one od Boga-obser­wa­to­ra i to zosta­ło im gorz­ko wytknię­te przez Jezu­sa Pana. A prze­cież to nie tak: dobry Bóg w żad­nym momen­cie nasze­go życia nie mani­pu­lu­je nami, nie inge­ru­je w naszą wol­ność deter­mi­nu­jąc nasze wybo­ry, co nie ozna­cza, że nie poma­ga z tro­ską tym, któ­rzy Go wzy­wa­ją. Nie­wia­ra w Boże obiet­ni­ce jest błę­dem wie­lu. Z jed­nej stro­ny tych, któ­rzy myślą, że wszyst­ko zale­ży od czło­wie­ka a z dru­giej, tych, któ­rzy wie­rzą, że jeste­śmy sie­ro­ta­mi porzu­co­ny­mi w kosmo­sie przez Stworzyciela. 

My chrze­ści­ja­nie wie­rzy­my w zmar­twych­wsta­nie i nie czu­je­my się sie­ro­ta­mi. Prze­czu­wa­my w ser­cu życie w Nie­bie jako nowe życie. Ono nie jest zwy­kłym prze­dłu­że­niem życia na zie­mi. Dla­te­go musi być poprze­dzo­ne jak­by nowym naro­dze­niem — przej­ściem przez bra­mę śmier­ci. A skąd pły­nie ta pew­ność, że jeste­śmy wiecz­ni? Może­my przy­to­czyć wie­le argu­men­tów „za”. Sami je dys­ku­tu­je­my w cza­sie listo­pa­do­wych roz­my­ślań nad gro­ba­mi bli­skich czy też w cza­sie prze­ży­wa­nia świąt Zmar­twych­wsta­nia Pańskiego.

Naj­lep­szy argu­ment pada dziś z ust same­go Jezu­sa. „Bóg nie jest Bogiem umar­łych, lecz żywych; wszy­scy bowiem dla Nie­go żyją” (Łk 20, 38), inny­mi sło­wy: Bóg nie eks­pe­ry­men­tu­je ze swo­imi uko­cha­ny­mi dzieć­mi. Jezus infor­mu­je nas: „Jeste­ście wiecz­ni, bo Bóg jest waszym Bogiem, bo Bóg przy­zna­je się do was, bo Bóg was kocha” (Mie­czy­sław Łusiak SJ). Jeśli więc chce­my prze­ko­nać się, że jeste­śmy wiecz­ni, poznaj­my naj­pierw miłość Boga. Ta Eucha­ry­stia o tym opo­wia­da. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/