Kim byli saduceusze (hebr. צְדוּקִים sĕdûqîm), bohaterzy narracji dzisiejszej Ewangelii? Wyjaśnia nam historia: to stronnictwo religijno-polityczne, „partia” w Judei w Izraelu, utworzona około 200 lat przed narodzeniem Pana Jezusa. Ta wpływowa grupa przywódców ludu zawiązana wokół kapłanów Świątyni Jerozolimskiej wywodzących się m.in. z rodu Sadoka, arcykapłana Świątyni mianowanego jeszcze przez Salomona, oddziaływała poważnie na cały naród izraelski. Co ciekawe, owo stronnictwo nie wierzyło zbytnio w przyjście Mesjasza czy zmartwychwstanie ciał. Poglądy ich wynikały z dosłownego czytania Świętej Tory — Pięcioksięgu. Bóg dla saduceusza był rzeczywiście obecny w świątyni, ale nie interesował się jednak czynami ludzkimi. Człowiek posiadał wg nich całkowitą wolność, w pełni odpowiedzialny za swe czyny i to od nich zależało jego szczęście na ziemi.
Saduceusze negowali konsekwentnie także istnienie nagrody i kary po śmierci. Wg nich dusza zanikała wraz z rozkładem ciała. Ten pogląd jakby rozpoznajemy u wielu współczesnych przedstawicieli materializmu. Saduceusze wyznawali także całkowity fatalizm wszystkich zdarzeń, ponieważ nie zależą one od Boga-obserwatora i to zostało im gorzko wytknięte przez Jezusa Pana. A przecież to nie tak: dobry Bóg w żadnym momencie naszego życia nie manipuluje nami, nie ingeruje w naszą wolność determinując nasze wybory, co nie oznacza, że nie pomaga z troską tym, którzy Go wzywają. Niewiara w Boże obietnice jest błędem wielu. Z jednej strony tych, którzy myślą, że wszystko zależy od człowieka a z drugiej, tych, którzy wierzą, że jesteśmy sierotami porzuconymi w kosmosie przez Stworzyciela.
My chrześcijanie wierzymy w zmartwychwstanie i nie czujemy się sierotami. Przeczuwamy w sercu życie w Niebie jako nowe życie. Ono nie jest zwykłym przedłużeniem życia na ziemi. Dlatego musi być poprzedzone jakby nowym narodzeniem — przejściem przez bramę śmierci. A skąd płynie ta pewność, że jesteśmy wieczni? Możemy przytoczyć wiele argumentów „za”. Sami je dyskutujemy w czasie listopadowych rozmyślań nad grobami bliskich czy też w czasie przeżywania świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Najlepszy argument pada dziś z ust samego Jezusa. „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją” (Łk 20, 38), innymi słowy: Bóg nie eksperymentuje ze swoimi ukochanymi dziećmi. Jezus informuje nas: „Jesteście wieczni, bo Bóg jest waszym Bogiem, bo Bóg przyznaje się do was, bo Bóg was kocha” (Mieczysław Łusiak SJ). Jeśli więc chcemy przekonać się, że jesteśmy wieczni, poznajmy najpierw miłość Boga. Ta Eucharystia o tym opowiada. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/