To śnieg wskazał pierwszą wśród świata rzymskiego świątynię poświęconą Matce Zbawiciela — Santa Maria Maggiore. Po znaku śniegu w 352 roku papież Liberiusz w obecności ludu rzymskiego wytyczył zarys przyszłego kościoła. Śnieg spadł wśród 40-stopniowych upałów na wzgórzu Eskwilińskim. Było to zjawiskiem nadzwyczajnym i działo się po uzyskaniu przez chrześcijan wolności w wyznawaniu wiary. Oni sami odczytali ten znak. Podjęto decyzję i po latach wzniesiono pierwszą honorem świątynię maryjną.
W letnich upałach możemy dziś, w ten najgorętszy tydzień lata, w niedzielę i zarazem w święto Matki Bożej Śnieżnej, zanurzyć się niejako w chłodzie białego śniegu Słowa Bożego. Bo dziś dla nas śniegiem jest Słowo Boże: przypomina nam o tym działaniu Opatrzności Bożej, która porządkuje chaos, chłodzi gorące głowy, miarkuje przyjemności i koi rany. Bóg działa za pomocą Słowa, wsypuje Słowo jak śnieg w serca nasze, a człowiek wierzący czyta Jego znaki.
Kiedy słyszymy Słowo z Ewangelii Jana (J 6) we fragmencie szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o ten pokarm… zdajemy sobie sprawę, że mamy zaległości w czytaniu pierwszych znaków. Nierzadko cieszymy się z sytości chleba, piękna tego świata, osiąganych wyników sportowych naszych ulubionych drużyn, sukcesów ekonomicznych, dobrego wykształcenia, udanych wakacji, ale zbyt mało w życiu czytamy znaków Boga. Przytłacza nas chleb do syta, a przecież nie on jest początkiem ani końcem. Sytość nie jest ani źródłem ani szczytem. To nie ona decyduje o życiu człowieka i świata całego.
Władcy tego świata potrafią te niskie i przyziemne skłonności człowieka do nasycania się perfekcyjnie wykorzystać. Dlatego pogańska zasada „chleba i igrzysk” godzi w rajską i chrześcijańską naturę człowieka. Za jadło, wypitek, przyjemność i rozrywkę ludzie są nieraz gotowi zrezygnować z najwyższych wartości. Można ich prawie za bezcen kupić, zniewolić, poniżyć. Wówczas tzw. światowość wygrywa z dobrymi postanowieniami. Ale to zupełna degradacja ambicji człowieka.
Tymczasem również chrześcijaństwo dla ludzkości jest jak śnieg - znak nowego porządku i umiarkowania. Nierzadko odmawia się chrześcijaństwu tej twórczej i zasadniczej roli. Wkład chrześcijaństwa należałoby według wielu zaliczyć do historii. Lecz czy naprawdę chrześcijaństwo spełniło już całkowicie swoją misję w Europie, stopniało, można teraz obyć się bez niego? Dlaczego w ogóle słowo „Europa” ustawia się przeciwko pojęciu „chrześcijaństwo”? A przecież to chrześcijanie tworzyli i tworzą ulice, rynki, domy, kościoły, dzieła sztuki, całą naszą cywilizację wraz z wielkimi odkryciami, oparłszy się na zdrowych przesłankach i wartościach. To chrześcijanie tworzyli i tworzą rodziny z ich wspaniałymi tradycjami i harmonią. Bez chrześcijan nic już nie będzie takie samo. Czyżby miał po nich pozostać tylko skansen? Nie.
Słowo Boże jest jak śnieg. Ono daje nam swoiste umiarkowanie w patrzeniu na nowoczesność, ono klaruje klasyczne spojrzenia na rodzinę, na wierność jej naturalnym zasobom i zasadom, ono pogłębia znaczenia słowa miłość pojmowanego jako dar z siebie. Słowo Boże kieruje nas jako znak na wartości najszlachetniejsze. To Jemu wierna była Maryja, nasza wielka patronka i przewodniczka. Należała do tych, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 28) . Ona sama była jak ów śnieg wskazujący nowy porządek i szlachetność nowego życia. Ona — Królowa śniegu na Eskwilinie wskazuje taką drogę naszego życia. Wielu ludzi – pewnie my także – często słucha Słowa Bożego i na tym poprzestaje. Ono trafia do uszu, może intelektu, ale brakuje nierzadko mądrej, statecznej decyzji, żeby zacząć praktycznie Nim żyć.
Co zrobimy z dzisiejszym Bożym Słowem — znakiem zmiany i wolności? Czy nie zostawiamy Go sierotą? Czy nie czekamy, aż stopnieje jak śnieg na rzymskim wzgórzu? Maryja miała wielkie szczęście, że została Matką Boga. I nie ma wśród ludzi osób o większej godności niż ta, jaką otrzymała ta kobieta. Nic nie dorówna godności Matki Boga. A jednak Jezus zrównuje z Nią tych, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je. Warto Ją w tym naśladować i stać się szczęśliwymi jak Ona. Tego uczymy się na dzisiejszej Eucharystii. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone podczas mszy św. w bazylice Mariackiej oraz u Mniszek Zakonu Kaznodziejskiego — Dominikanek w Krakowie.